Obserwator Shiroihanu
#1
Przewodnik po Shiroihanie
Odcinek 1 - Tokuhama - miasto z przeszłości?

Wiele mitów i pół-prawd narosło w związku z naszą kolonią na Nandanie, Ziemią Białego Kwiatu, a organizowane przez lokalny rząd Targi Podniebienia są doskonałą okazją do ich zweryfikowania. Dlatego też ja, Kaminogi Soryu, członek Cesarskiego Towarzystwa Podróżników, zdecydowałem się wyprawić do Shiroihanu i podążyć do Nandedo w sposób identyczny do tego, w jaki przybywają do tej kolonii osadnicy z ojczyzny. Poza sprawdzaniem prawdziwości legend, moja wyprawa ma na celu przede wszystkim przybliżyć laikom kwestię życia codziennego zwykłych ludzi w Siogunacie oraz specyfikę i historię jego społeczeństwa. Gdy nagrywam te słowa, znajduję się na orbicie Nandanu i przygotowuję się do lotu na powierzchnię planety, gdzie czeka na mnie mój pierwszy przystanek - Tokuhama.

[Obrazek: unknown.png]
Początek naszej podróży zaznaczony na mapie

Pierwszym widokiem jaki ujrzy osadnik przybywający na kosmodrom w Tokuhamie to Biuro do spraw Migracji. Pomieszczenie celowo zostało zaprojektowane w taki sposób, aby przywodziło przybyszom minione epoki - drewniane ściany i podłoga, meble w stylu wzorowanym na XVIII wiek, przypięte do ścian i kolumn zwoje, na których misterną kaligrafią zostały zapisane modlitwy do kamich i Buddów o ochronę i szczęście dla nowych osadników. Kluczowym elementem pokoju jest ołtarzyk poświęcony Cesarzowi - portret miłościwie panującego monarchy, umieszczony na sporym postumencie z jakiegoś drogiego kamienia, którego nie byłem w stanie określić. Na ołtarzyku, jak się dowiedziałem, niemalże zawsze umieszczone jest zapalone kadzidło. Po takim wystroju pomieszczenia można by się było spodziewać, że petenta przywita dostojny urzędnik w jedwabnych szatach i kanmuri na głowie. W moim przypadku był to jednak urzędnik ubrany w zwyczajny, szary garnitur, a którego godność rozpoznać można było po specjalnej metalowej broszce, przypiętej do garnituru. Rolą tego urzędnika jest przygotowanie typowego, nie mającego o niczym pojęcia kolonisty do realiów Shiroihanu.  Większość osadników przybywających do Shiroihanu to najczęściej rolnicy albo pracownicy, którzy zawarli już stosowne kontrakty z danymi prefekturami i są jedynie sprawdzani pod względem formalnym, gdyż wcześniej już zostali zapoznani z panującymi tu stosunkami na Ziemi. Jednak pewna część przybyszy to zwyczajnie Japończycy szukający lepszego życia, a którzy z tych czy innych powodów nie byli w stanie zdobyć odpowiednich koneksji w ojczyźnie, a do samej podróży też nie przygotowali się najlepiej. Wtedy rolą Biura jest przygotowanie takiego osadnika pod względem merytorycznym - przedstawia mu się jak wyglądają sprawy w poszczególnych typach prefektur, często przy tej okazji przedstawiając dostępne oferty pracy. Tego typu przybyszom urzędnicy najczęściej doradzają pozostać przez pewien czas właśnie w Tokuhamie, gdyż jako wolna prefektura najbardziej przypomina znane nam na Ziemi społeczeństwo. Po poinstruowaniu przez Biuro i otrzymaniu katalogu broszur o Tokuhamie, wyszedłem z obszaru cywilnych przylotów i udałem się w stronę dworca. Z przyczyn oczywistych tokuhamski kosmodrom połączony jest z miastem koleją, zarówno osobową jak i towarową. Do właściwego miasta dotarłem w ciągu kwadransa i to co zobaczyłem, przywiodło mi na myśl metropolie przedstawione w filmach z lat osiemdziesiątych XX wieku - ale nie w nie sposób, w jaki wyglądały naprawdę, ale jak wyglądały w marzeniach naszych przodków - smukłe budowle, czyste i przestronne ulice pełne zieleni, barwne i jasne światła, eleganckie lokale na każdym kroku. Gdy tylko opuściłem tokuhamski dworzec, wziąłem taksówkę i kazałem wieźć się pod adres mojego przyjaciela a zarazem kontaktu w tym mieście.

[Obrazek: unknown.png]
Stylizowany portret Kasugi Taro, pierwszego prefekta Tokuhamy

Osobą, do której się udałem, był Naruhodō Ryūichi, tokuhamski prawnik specjalizujący się przede wszystkim w sprawach kryminalnych i dosyć często pracujący "pro publico bono." a także zawzięty członek Przyjaciół Miasta Tokuhamy. Od niego też dowiedziałem się podstawowych faktów o mieście. Ktoś, kto nie ma o mieście żadnego pojęcia, powinien przede wszystkim wiedzieć, że Tokuhama powstała na początku istnienia kolonii, jeszcze przed rozpoczęciem okresu anarchii. Ze względu na bardzo dobre położenie i bliskość do surowców rzadkich to tutaj lokowano większość przemysłu i zakładów produkcyjnych. Władze prefektury Tokuhamy, złożone przede wszystkim z przedstawicieli wielkiego biznesu i przemysłu, były też wśród pierwszych sygnatariuszy Paktu Lojalistów, który ustanawiał Grupę Chryzantemy, a tym samym Siogunat. W okresie anarchii tak naprawdę sama Tokuhama zapewniała stałe dostawy uzbrojenia i zaopatrzenia dla armii pierwszego sioguna, który w tym czasie walczył z buntownikami i bandytami. W nagrodę prefektura została uhonorowana budową pierwszego shiroihańskiego kosmodromu, przez co stała się naczelnym ośrodkiem ekonomicznym kolonii. W nowym porządku Tokuhama stała się tak zwaną wolną prefekturą - nie rządzą tutaj klany, ale przedstawiciele potężnych zaibatsu. Pierwszym prefektem Tokuhamy wybrany został świętej pamięci Kasuga Taro, któremu miasto zawdzięcza swoją obecną kulturę i kształt. W jego wizji Tokuhama miała być czymś w rodzaju "domu przejściowego" dla osadników z Ziemi. Przystosowanie się do życia na nowej planecie nie jest łatwe, więc Kasuga postarał się, aby miasto przypominało miejsce, gdzie każdy Japończyk będzie czuł się jak w ojczyźnie. Jego inspirację stanowiły lata siedemdziesiąte i osiemdziesiąte XX wieku, okres wielkiej prosperity ekonomicznej i kulturowej dla Japonii.


[Obrazek: unknown.png]
Typowy widok w Sakurze



Tokuhama dzieli się przede wszystkim na cztery dzielnice, każda z innymi wyróżniającymi ją cechami. Postarałem się odwiedzić każdą z nich, nawet jeśli w przypadku jednej z dzielnic mogło się wydawać to dosyć niebezpieczne. Wśród tych dzielnic są:

Shinzō - centralna dzielnica miasta. Tu znajdują się najważniejsze urzędy, pałac prefekta, sądy, centra handlowe, luksusowe hotele, kina, uniwersytety, dworzec kolejowy i tym podobne obiekty. Centrum jest gęsto zabudowane, jak na Nandan, więc typowym widokiem krajobrazowym są wysokie wieżowce. Moim zdaniem najciekawszą atrakcją w całym Shinzō jest Galeria Sztuki Baburu. Ujrzeć tam możemy zarówno autentyczne dzieła okresu lat osiemdziesiątych w Japonii, które często sprowadzane są na koszt rodziny Kasugów, jak i współczesne, kreowane w stylach nawiązujących do tamtej dekady. Lokale w Shinzō słyną też z najlepszego takoyaki w regionie - przygotowanego zarówno na wzór ziemski jak i z nandańskimi charakterystykami.
Sakura - północno-zachodnia dzielnica miasta, biorąca swoją nazwę od drzew wiśniowych, które można tam ujrzeć na praktycznie każdym kroku. Sakura jest dzielnicą, w której mieszkają ci "którym się powiodło", przy czym jest to względnie spora grupa - od robotników, którym udało się zdobyć stałą pracę i opiekę wśród zaibatsu, a kończąc na magnatach przemysłowych, którzy pobudowali swoje rezydencje nad brzegiem morza. Sakura obfituje przede wszystkim w domy jednorodzinne, szkoły niższego szczebla, świątynie Nowej Drogi i liczne drobne sklepy oraz lokale. Każdemu polecam odwiedzenie tamtejszego Ogrodu Botanicznego.
Kōgei - dzielnica najbardziej odsunięta od pozostałych części miasta, z dosyć znaczącego powodu - jest ona centrum produkcyjnym Tokuhamy i tutaj znajduje się przeważająca większość wszystkich zakładów przemysłowych, warsztatów i parków maszynowych. Więc z powodów oczywistych mało kto chciałby mieszkać w tej dzielnicy. Decydują się na to przede wszystkim desperaci, mniejszości etniczne i ludzie, którzy bardziej cenią sobie pieniądze od swojego zdrowia. Dzielnica ma jednak swoją własną atrakcję - tor wyścigowy, gdzie testuje się najnowsze samochody i pojazdy. 
Domi - dzielnica, którą na mapie obecny prefekt Tokuhamy najchętniej zalepiłby czarną naklejką i udawał, że nie istnieje. A przynajmniej tak opowiada mój gospodarz. W Domi mieszkają przede wszystkim Chińczycy, Koreańczycy oraz różnego rodzaju męty społeczne, a sama dzielnica jest synonimem patologii. Ponoć nie zawsze tak było, a wcześniej była ona swoistym rozrywkowym "Chinatown", gdzie zamożniejsi mieszkańcy udawali się zabawić. Sytuacja odmieniła się wraz z pojawieniem się niejakiego Rizikawy, znanego jako "Trefniś z Tokuhamy.". Gdy prefekt Kasuga chciał wskrzesić dwudziesty wiek w Tokuhamie, Rizikawa wpadł pomysł na wskrzeszenie innej tradycji - Yakuzy. W XXI-wiecznej Japonii Yakuza umarła śmiercią naturalną, gdy cyberprzestępczość stała się rzeczą znacznie bardziej opłacalną, a mniej ryzykowną. Natomiast na Nandanie powstały warunki do jej odrodzenia. Rizikawa, dotychczas zwyczajny pracownik na kosmodromowym magazynie paliwowym, zebrał swoich kolesi i rozpoczął terroryzowanie mieszkańców Domi. Gang Rizikawy werbował coraz więcej ludzi, aż w końcu przekształcił się w pełnoprawny klan. Wraz ze zdobywanymi pieniędzmi jego organizacja się rozwijała. Powstawały nielegalne gorzelnie whisky (z niewielką ilością kradzionego paliwa rakietowego dla smaku), burdele i kasyna. Zdobyte w ten sposób pieniądze Rizikawa "prał" przez inwestycje w restauracje, firmy budowlane i kabarety na obszarze dzielnicy, znacznie ją rozbudowując, więc u szczytu swojej potęgi kazał nazywać się "Ojcem Założycielem Domi". Kres jego panowaniu położyło dopiero powstanie konkurencji wśród...


Chcesz odsłonić cały artykuł? Uzyskaj subskrypcję "Obserwatora Shiroihanu" już za jedyne ¥15,99/mc!
Odpowiedz
#2
Przewodnik po Shiroihanie
Odcinek 2 - Tosaka - Klasztory, Nowa Droga i religia a kwestia życia pozaziemskiego.

Kolejnym przystankiem na naszej drodze jest Tosaka, będąca tak zwaną prowincją klasztorną. W związku z tym warto przypomnieć czytelnikom niezapoznanym ze specyfiką Shiroihanu o kwestii religii i jak wpływa ona na życie codzienne mieszkańców. Zacznijmy od tego, że dominującą religią na Ziemi Białego Kwiatu jest tak zwana Nowa Droga: w jej skład wchodzą zarówno tradycyjni szintoiści, jak i buddyści wszelkiego rodzaju oraz synkretyści, łączący obie te tradycje. Swoje korzenie Nowa Droga ma jeszcze na Ziemi, gdy religia w przeludnionej Japonii stała się balsamem dla dusz stłoczonych w megamiastach mas. Najbardziej jednak rozkwitła w Shiroihanie, po utworzeniu Siogunatu: wiary wchodzące w skład Nowej Drogi są uznawane za wyjątkowe i cieszą się protekcją państwa. Podstawowe założenia Nowej Drogi są następujące: cześć oddaje się japońskim bogom, duchom opiekuńczym i zmarłym przodkom, przy czym uznaje się, że Cesarz Japonii pochodzi w prostej linii od bogini Amaterasu, co też czyni go bogiem: w jak dużej mierze - tu już opinie są podzielone. Buddyści Nowej Drogi uznają przy tym, że Cesarz i bogowie są wcieleniami określonych Buddów.

[Obrazek: unknown.png]
Prefektura klasztorna Tosaka

Życie ludzi w prefekturach klasztornych jest zdecydowanie inne, niż te w prefekturach wolnych i klanowych. Gość z zewnątrz, taki jak ja, jako pierwszą różnicę zauważy odmienność architektoniczną tych prefektur: jest ona zdecydowanie prostsza i skromniejsza w kontraście do tego, co można zobaczyć nie tylko w Tokuhamie, ale też w prefekturach klanowych. Planowanie przestrzeni jest też bardziej nastawione na wspólnotę niż w pozostałych prefekturach: społeczność jednej wsi klasztornej zazwyczaj mieszka w paru dużych domach wielorodzinnych. Tempo życia jest zdecydowanie wolniejsze i bardziej uporządkowane niż w innych prefekturach: wsie i miasteczka organizują się wokół klasztorów, które z kolei koordynują współpracę między lokalnymi społecznościami. Współpraca ta często przyjmuje formę ekonomiczną, najczęściej spółdzielni rolniczych.

[Obrazek: unknown.png]
Typowy dziedziniec klasztorny

Dla przeciętnego turysty prefektury klasztorne nie oferują tylu "mocnych wrażeń" co Tokuhama: są to jednak miejsca, które warto odwiedzić, jeśli faktycznie chce się odpocząć. Wszystkie tego typu prefektury, a przede wszystkim Tosaka, znane są w Shiroihanie z licznych uzdrowisk i sanatoriów, obsługiwanych albo patronowanych przez lokalne klasztory. Łatwo też tutaj o kontakt z łagodną przyrodą Arkadii. Lokalna kuchnia jest raczej prosta, ale sycąca i opiera się na roślinach typowych dla tej części Arkadii: jabwiśni, czerliwkach czy sałusta. Sztandarowym daniem są placki sałuściane, smażone na oleju z czerliwek. Dla gości poszukujących doznań religijnych interesujące z pewnością będą kompleksy świątynne, chramy i kapliczki. Natomiast dla intelektualistów z pewnością atrakcyjne będą tosakańskie fora dyskusyjne: to miejsca, gdzie na zaproszenie lokalnych władz debatują i wykładają najtęższe umysły shiroihańskiej humanistyki, przede wszystkim w kontekście religii, kultury i filozofii.


[Obrazek: unknown.png]
Ario-maru walczący z wielką ośmiornicą, Utagawa Kuniyoshi


Miałem przyjemność gościć na jednym z takich wykładów, prowadzonych przez profesora-opata Suzukiego. Wykład dotyczył najnowszych odkryć brazylijskich naukowców w sprawie fangornusów oraz "Cthylla Sapiens" i jaki wpływ te odkrycia mogą mieć na kanony wiary. Zdaniem profesora Suzukiego: dla Nowej Drogi jest to bardzo dobra wiadomość, gdyż zasadniczo potwierdza pradawne podania i mity, które występowały wśród społeczeństw Ziemi, o istnieniu różnych "demonów", "dżinnów" czy wreszcie "yokai." Profesor zasugerował, że jego zdaniem "Cthylla Sapiens" mogły być na wysokim poziomie rozwoju. Być może w dawnych czasach odwiedzały Ziemię, zostawiając ze sobą stwory z Nandanu a potem cywilizacja ta upadła? Ostatecznie słyszano wiele wieków temu o fenomenie "USO". Zdaniem Suzukiego sprawa jest zatem jasna: bogowie pokierowali Japończyków i innych Ziemian na Nandan nie tylko w celu zasiedlenia nowego domu, ale również aby uzyskać pomstę na krakenach, lewiatanach i innych demonach, które naruszały naturalny porządek rzeczy na Ziemi...



Chcesz odsłonić cały artykuł? Uzyskaj subskrypcję "Obserwatora Shiroihanu" już za jedyne ¥25,99/mc!
Odpowiedz
#3
Przewodnik po Shiroihanie
Odcinek 3 - Hinano - Klany, feudalizm i (kulturalna) rywalizacja 

Ostatnim przystankiem na naszej drodze do Nandedo jest prefektura Hinano. Względnie niedawno Hinano stało się dużym obiektem zainteresowania, ze względu na umieszczenie tam przez Organizację Narodów Zjednoczonych jednej ze swoich baz. Hinano należy do tak zwanych "modelowych" prefektur klanowych, a przynajmniej w rozumieniu tych kręgów władzy, które obsadziły obecnego sioguna. Oznacza to, że mieszkańcy i elity Hinano są względnie otwarci na przybyszów z zagranicy (przede wszystkim z krajów o "dobrej reputacji") i nie mają problemów z wdrażaniem innowacji, ale jednocześnie zachowują wspierany przez władze "rdzeń ideologiczny" - konfucjanizm, Nową Drogę i konserwatyzm. Bynajmniej nie oznacza to, że każda prefektura klanowa dzieli ten sam zestaw poglądów. Są prefektury, których elity określają się "tradycjonalistami" aczkolwiek odwołują się jedynie do tradycji XX wieku, a bardzo wielu ich mieszkańców ponoć nosi nazwiska w rodzaju Tojo bądź Kishi, jak powiedział mi przyjaciel w rozmowie prywatnej. W tego typu prefekturach lepiej nie być cudzoziemcem, ale potencjalni turyści czy kontrahenci i tak je omijają. Są też klany "liberalizujące", ale ten liberalizm dotyczy przede wszystkim sfery ekonomicznej i ustrojowej.

[Obrazek: unknown.png]
Nasze położenie na mapie

Chociaż na Ziemi opowiada się, że Shiroihan to skansen i ludzie żyją tam jak w XVII wieku, to sprawa jest zdecydowanie bardziej skomplikowana. Klany i rody to olbrzymie organizacje, zrzeszające nawet setki tysięcy ludzi. Między bajki można włożyć historie o chłopach pańszczyźnianych opłacających daniny z ryżu czy pszenicy. Przeciętny mieszkaniec prefektury klanowej żyje albo w rodzinnym gospodarstwie na jakiejś wsi, gdzie prowadzi działalność rolniczą bądź w małej miejscowości, gdzie zajmuje się jakimś rzemiosłem czy świadczeniem usług bądź jest zatrudniony przez miejscowy zakład produkcyjny (najczęściej w rękach dominującego w prefekturze klanu.) Czym są właściwie shiroihańskie klany? W dużym skrócie: jest to bardzo duża rodzina, przy czym większość klanów wywodzi się od pierwszych kolonistów japońskich na Nandanie, mają więc olbrzymie grunty i środki materialne, którymi mogą swobodnie obracać. Zależnie od wewnętrznej organizacji klanu, przeciętny mieszkaniec może być jego klientem lub członkiem. Płaci on wtedy albo daninę albo świadczy określone usługi na rzecz klanu, natomiast klan w zamian zapewnia różne benefity: wsparcie swojej armii prawników, ochronę fizyczną, opiekę socjalną i tym podobne korzyści. Elity klanowe często też reprezentują interesy swoich rolników w kontaktach z zagranicznymi i pozanandańskimi nabywcami, dzięki czemu rolnicy nie muszą przejmować się kwestiami sprzedaży swoich plonów i mogą skoncentrować się na pracy. Najbardziej zasłużeni klienci mogą zostać nawet adoptowani w szeregi klanu bądź w inny sposób (na przykład małżeństwo) przyjęci w jego szeregi. Da się żyć na terenie prefektury klanowej bez wsparcia jakiegoś klanu, ale wtedy można wyłącznie polegać na sobie, co może być szczególnie kłopotliwe na bardziej dzikich terenach Nandanu bądź jakiejś klęsce. Warto przy tym zaznaczyć, że nie dotyczy to weteranów armii kolonialnej: nazywani samurajami zawsze mogą liczyć na wsparcie lokalnych mieszkańców i organizacji, nawet jeśli do nich nie należą: wynika to z wielkiego szacunku Shiroihańczyków wobec swoich protektorów. 

[Obrazek: unknown.png]
Pocztówka z Hinano: spacer między krzewami nandańskiej herbaty

Samo Hinano jest jedną ze starszych prefektur, co wynika z sąsiedztwa z pierwszą shiroihańską prefekturą: Nandedo. Jest tu względnie słonecznie, szczególnie w porach wiosennych i letnich, a sama prefektura uznawana jest za uzdrowisko dla bogatych Shiroihańczyków. Dla osób fascynujących się historią Siogunatu jest to też szczególnie ważne miejsce, ponieważ z tej prefektury wywodził się pierwszy siogun Shiroihanu - świętej pamięci Hinano Genshin. Z tego względu w Hinano znajduje się Muzeum Shiroihańskich Militariów (jako że to tu zaczęła się ich historia) czy liczne kluby rekonstruktorów historycznych, odtwarzających bitwy japońskiego oręża z różnych okresów historii. Jako uzdrowisko Hinano obfituje też w wysokiej jakości herbaciarnie, często połączone z restauracjami sushi, które jest sztandarowym daniem mieszkańców prefektury. Mi szczególnie posmakował powszechny w tych lokalach zestaw składający się z zielonej herbaty wzbogaconej esencją z nandańskiej róży podawanej razem z nigiri z nibyłososia i smażonymi pierożkami faszerowanymi nieznaną mi odmianą krakena. Moim zdaniem odwiedzenie tego typu lokali powinno być priorytetem dla każdego smakosza, który ma akurat okazję przebywać w tej prefekturze. Hinano jest też prefekturą, w której żyje jedna z większych grup mniejszości koreańskiej - przeważnie z Korei Południowej. Utrzymują się przede wszystkim ze sztuki: tu polecam przede wszystkim ich tradycyjne tańce masek i pansori, czyli koreański odpowiednik opery.

    
[Obrazek: unknown.png]
Fragment klipu z koncertu idolki Mikotoby Yumi

Gdy siogun Hinano zaprowadził porządek w Shiroihanie stało się oczywistym faktem, że należy jakoś uregulować kwestię klanów i ich możliwości. Mając za sobą poparcie ziemskiej Japonii, zaibatsu i klasztorów udało mu się przekonać (a w bardziej opornych przypadkach: zmusić) klany do zrzeczenia się prywatnych armii: nikt nie chciał mieć Sengoku Jidai w wydaniu nandańskim. Klany przeniosły więc swoją rywalizację na zupełnie inne grunty: kulturalne, sportowe i rozrywkowe. W dzisiejszych czasach sukces Klanu można poznać nie po tym, ile ma ziemi, ale po tym ile osób poszukuje jego opieki: a to wymaga stworzenia właściwego wizerunku. Toteż w Shiroihanie to klany fundują i wystawiają kluby sportowe grające pod ich barwami rodowymi, mają swoje kształcone od małego grupy idoli i idolek, promowanych streamerów i vstreamerów w shiroihańskiej części internetu... Dla największych fanatyków tożsamości klanowej istnieją nawet charakterystyczne dla nich napitki: klan Mikotobów produkuje sake ze specyficznej nandańskiej odmiany ryżu, klan Sagawów z Minamoride może się pochwalić świetnym likierem z jabwiśni, a nawet pomniejszy klan Rizikawa szczyci się swoją whisky dojrzewającą w beczkach z drewna arkadiańskiego. Dla szczególnie zainteresowanych tematem odsyłam do....

Chcesz odsłonić cały artykuł? Uzyskaj subskrypcję "Obserwatora Shiroihanu" już za jedyne ¥35,99/mc!
LUB!!!
ODBLOKUJ CAŁY PRZEWODNIK ZA ¥350 - DOCHÓD ZE SPRZEDAŻY PRZEZNACZONY NA FUNDACJĘ OFIAR EKSPLOZJI W CHITAI I TRANSAARDE
Odpowiedz
#4
Ranking Shiroihańskich Obieżyświatów

Po zakończeniu publikacji przewodnika po Shiroihanie mamy przyjemność zaprezentować ranking turystyczny, którego tworzenie rozpoczęliśmy zaraz po zakończeniu Targów Podniebienia. Nie powinno ulegać niczyjej wątpliwości, że Siogunat Shiroihanu jest najlepszym terytorium do życia na Nandanie, ale nasi subskrybenci są z pewnością zainteresowani tym, w jakich warunkach żyją ludzie, którzy nie są otoczeni opieką naszego Cesarza i jakie terytoria warto odwiedzić, dla poszerzenia swoich horyzontów. Ranking tworzymy we współpracy z Cesarskim Towarzystwem Podróżników. Bierzemy w nim pod uwagę środowisko, poziom rozwoju kulturalnego, bezpieczeństwo (zarówno fizyczne jak i ekonomiczne) i wolności i niekiedy inne czynniki. Ze względu jednak na pewne kwestie natury ustrojowej i informacyjnej terytoria takie jak AMAT, Xinchiguo, Yolombo, Sektor Zero, ANZAC, Helganat i RoboTech nie zostaną w nim uwzględnione.

Ranking podzielony będzie na epizody.

10. Freie Arbeiter Union - FAU

Ostatnie miejsce na naszej liście zajmuje tak zwany Wolny Związek Robotników. Jak na społeczeństwo deklarujące dbałość o interesy robotników to bardzo dużą czcią darzy się tam pracowników intelektualnych i naukowców. Być może nasze zaskoczenie wynika z jakichś europejskich konwenansów kulturowych, których nie rozumiemy. Pierwsze co wzbudza naszą uwagę to oczywiście serwowane jedzenie, a w przypadku FAU kuchnia serwowana nam w barze dla robotników wzbudziła nasze zainteresowanie - nie ma w tym nic dziwnego, bo to tradycyjna kuchnia niemiecka. Trzeba też przyznać, że ulice miast i miasteczek są zadbane, a ludzie wyglądają na najedzonych i stosownie ubranych. To tyle dobrego, co możemy powiedzieć o tym dziwnym kraju: życie towarzyskie i kulturowe praktycznie tu nie istnieje, a ludzie mają raczej płytkie horyzonty poza naukami doświadczalnymi. Nasz niepokój wzbudza też podejście tutejszych do przyjezdnych: gdy zadawaliśmy pytania na temat codziennego życia, zazwyczaj odpowiadano nam czy nie jesteśmy zagranicznymi prowokatorami lub czy nie mamy elektryków w rodzinie.

Ocena końcowa? Nie polecamy odwiedzać FAU - dla przeciętnego turysty nie ma tu praktycznie nic do roboty. Wyjazd do FAU zalecamy jedynie sympatykom lasów (a te są w tej krainie dosyć imponujące) oraz miłośnikom algorytmów, a to i tak tylko na ich własną odpowiedzialność.

9. Azyl

Obecnie Azyl jest miejscem przerażającej wojny, a jego rząd jest synonimem zbrodni przeciwko ludzkości, ale nie zawsze tak tam było. W roku w którym nasza drużyna odwiedzała naszego południowego sąsiada sytuacja wyglądała nieco inaczej. Jedzenie, jak na zwycięzcę Targów Podniebienia przystało, było oczywiście wyborne - ciężko nam porównać tą kuchnię do jakiejkolwiek ziemskiej kultury: Azylanci najprawdopodobniej zawdzięczali to swojej mieszance etniczno-narodowościowo-religijnej. Imponowały nam też liczne dzieła architektury i atrakcje, szczególnie wodne. Mieszkańcy Azylu również wydali się nam ciekawymi osobami: bardzo wielu tu znawców starożytnego Egiptu, życia morskiego i religioznawców. Azyl jednak przed dojściem Czarnego Faraona do pełni władzy miał już swoje problemy: przede wszystkim bardzo wysoka przestępczość, liczne osiedla i strefy zamknięte, a turysta po wypoczynku w tutejszym kurorcie czuje się bardziej zmęczony niż wypoczęty.

Gdyby pokój powrócił a w Azylu zostałaby zainstalowana normalna władza Azyl z pewnością podskoczyłby o kilka miejsc w tym rankingu. Odwiedziny jedynie dla miłośników turystyki ekstremalnej. Należy się zaopatrzyć w duże ilości wody.

8. Panhumanistyczna Świątynia Miłości

Ofiara ostatniej wojny na wschodzie naszego kontynentu. Mieliśmy okazję odwiedzić Świątynię jeszcze przed rozpoczęciem tego konfliktu: tutejsi są bardzo mili, szczególnie dla osób wykazujących zainteresowanie dla ich wiary. Kuchnia dla nas była raczej egzotyczna - wynika to przede wszystkim z tego, że większość osadników jest pochodzenia ze Środkowej Afryki, która dla nas nadal jest swego rodzaju tajemniczą krainą. Pomimo przyjaznych mieszkańców, smacznej kuchni i czystego środowiska niekoniecznie polecamy wyprawę do Świątyni: nie ma tu zbyt wiele atrakcji poza Wielką Świątynią, która w nas wzbudziła raczej niesmak niż oszołomienie. Niepokój też budzi ciągłe poczucie bycia obserwowanym i ocenianym przez wyznawców państwowego kultu.

W chwili obecnej odwiedziny polecamy jedynie tym, którzy pragną dołączyć do sekty nowego celu w życiu.

Następny epizod rankingu już za tydzień!

REKLAMA WYKUPIONA PRZEZ UGRUPOWANIE DROGI CESARSKIEJ

[Obrazek: unknown.png]
Rizikawa Hideki, członek Ugrupowania Drogi Cesarskiej, w studiu OB24 prezentuje swoją słynną "szóstkę" i MASAKRUJE gaijinów - zobacz jak!

Cytat:Panie i panowie, czas wreszcie pozbyć się tego tchórza Mikotoby i wprowadzić normalność. Oto moja szóstka, na której opieram swój program:

1. Wyjdę z ONZ.
2. Zbuduję fabryki.
3. Rozprawię się z bankami.
4. Zamknę gaijinów i upodlę ich, by pracowali jako na przykład, sprzątacze.
5. Nowa edukacja.
6. Zakaz obcokrajostwa.
7. Dogadam się z Xerdenem.

REKLAMA WYKUPIONA PRZEZ GRUPĘ CHRYZANTEMY

[Obrazek: unknown.png]
Kliknij tutaj, aby przeczytać transkrypt wyciekniętych taśm Rizikawy!

Cytat:..widzisz Cerh, co to jest 10.000 yenów w dzisiejszych czasach? Mam taki plan, że z darów od sympatyków sto tysięcy zawsze odkładam [na działalność - przyp. redakcji], reszta jest na rozpierdolenie..(...)
Odpowiedz