Pogłoski & Wydarzenia globalne
#21
10006

Pogłoski:

*) Przy okazji rekolonizacji części Grenlandii przez Stejo Tuul, wyszedł na jaw fragment raportu sporządzonego przez zwiadowców Stejo Tuul dla jego elit kilka lat temu. Mówi coś o tym co Tuulanie uważają za absolutnie niezbędne do życia…
Cytat:You ask what the inhabitants live on in that country since they sow no potatoes; but men can live on other food than fries. It is reported that the pasturage is good and that there are large and fine farms in Greenland. The farmers raise cattle and sheep in large numbers and make butter and cheese in great quantities. The people subsist chiefly on these foods and on beef; but they also eat the flesh of various kinds of game, such as reindeer, whales and seals.

*) Liga Fenniańska i Federacja Antyfaszystowska swoimi wpływami zablokowały zakup przez Stejo Tuul technologii dotyczącej krążowników przeciwlotniczych. Kiarha Madt skomentowała to mówiąc, że “(...) jak widać teraz doskonale, nie tylko Fennia niespodziewanie zerwała rozejm, ale i Federacja Antyfaszystowska szykuje się do takowego kroku jak atak z zaskoczenia. Ale tym razem nie damy się zaskoczyć!”
Rynki zareagowały pewną nerwowością, ale tylko chwilowo; jeśli jednak wojna faktycznie rozleje się również na wybrzeża Antify, będzie oznaczało to kolejny cios dla światowego handlu… i katastrofa na przykład dla Królestwa Anglii.
Warto zauważyć, że Stejo Tuul wciąż konsekwentnie powtarza narrację o “ataku z zaskoczenia na Stejo Tuul” przez Ligę Fenniańską - wyraźnie uznając to co się dzieje w ramach wojsk tuulańskich za sprawę tuulańską, nawet jeśli za żandarmerię wojskową robiły pancerniki…

*) Z urzędników SZE/NATO wychodzą straszne dupki żołędne, bo z czystej obstrukcji i niechęci nie dopuszczają ludzi z innych krajów do resztek ekspedycji don Gamy - nawet współsponsorów ekspedycji. Media spekulują, że to po prostu wyraz władzy urzędników niższego szczebla w decentralizującym się pod władzą Marxa-Zandberga SZE. To znaczy Cesarz teoretycznie władzę centralizuje, ale w praktyce skupia się na walce o wpływy na szczytach, a wszelka administracja niskich szczebli słucha się góry… z grubsza. Zwłaszcza w sprawach uznawanych przez komunistów na mało istotne, jak jakiejś burżuazyjne ekspedycje…

*) Orcza okupacja Gotlandii wyróżnia się traktowaniem ludności jak w białych rękawiczkach i zaskakującym zakresem wolności osobistej i majątkowej, w sensie zaskakującym jak na okupację - nie tylko orczą (porównując z Rzeczwspólną), ale też z ARLowską okupacją Wenedów lub Tuulańską w Irlandii czy Anglii. Trwają spory o to, czemu tak jest, ale eksperci od orkologii nie mogą dojść do porozumienia - czy to odrębna polityka narzucona z góry, czy kwestia innego sztabu dowódczego zajmującego się samą Gotlandią?

*) Mówiąc o orkach, należy powiedzieć że wydarzenia z poprzedniego roku bardzo posłużyły orczej propagandzie; orkowie stają się jeszcze bardziej brutalni wobec jeńców i cywili, czasem zupełnie nie potrzebnie… ale że nie mają już wielkiego pola do popisu, to mniejsza z tym - ciekawsze, że ich wola walki staje się, jak donoszą przemytnicy i obserwatorzy potyczek pogranicznych, iście fanatyczna. Cóż, relacje z tego jak okrutnie torturowano orczych jeńców w ARL przez specjalistów Qin rozeszły się szeroko, już propaganda Moskwa-Dur o to zadbała…
Poza tym, a może przez to, orkowie nie szczędzą sił i środków w fortyfikowaniu niektórych prowincji - szczególnie mówi się o intensywnych pracach w Królewcu, Bielsku i Rydze. Z jednej strony do dobrze - oznacza że nie szykują się do ofensyw, chyba - z drugiej strony to nieprzyjemne przebudzenie dla wszystkich orkologów którzy sądzili że nawet z pomocą Mińskgardu orczysyny będą w stanie fortyfikować może jedną prowincję na raz… a może mieli rację, tylko że orkowie jakoś potrafili skumulować środki z dłuższego czasu i stawiają bunkry z prefabrykatów? Ciężko powiedzieć, bo jednak wnętrze Orczystanu jest bardzo trudne do badania i obserwowania…
Odpowiedz
#22
10006

Ujawnione zostały dwie technologie specjalne (niekoniecznie świeże):


Cytat:Badanie cholernie wielkiej dziury w tunelu 666B-L-R (g) [wym. Nauka II, Przemysł II] - po opracowaniu można w sposób bezpieczny dla świata na górze (najbezpieczniejszy jak się da) i jak najbezpieczniejszy dla badaczy i ich rodzin (patrz dalej) zbadać Cholernie Wielką Dziurę. Badanie można przeprowadzić natychmiast po zbadaniu technologii i kosztuje ono 7 mln $ i 1K+ (w tym: spisane profesjonalne umowy, testamenty i ubezpieczenia). Technologia nie chroni przed zagrożeniami których absolutnie nie można było przewidzieć. Badanie Cholernie Wielkiej Dziury będzie trwać turę od rozpoczęcia - trudność: 10PN



Cytat:Steamcop (wymagania: Nauka III, Przemysł II) - Pozwala na stworzenie Steamcopa, ożywionego człowieka-cyborga z wieloma częściami mechanicznymi. Stworzenie Steamcopa (próba) wymaga tury, 1mln $ i 5K+ na jednorazową próbę stworzenia cyborga (jest szansa na nieudaną próbę, z każdą kolejną: coraz wyższa). Można podjąć maksymalnie trzy próby na turę. Steamcop wielkoskalowo nie daje efektów militarnych, nawet w walce z partyzantką czy ludami prymitywnymi. - 10 PN, dodatkowy koszt 10 mln $ w turze rozpoczęcia badań

//trafiają do spisu technologii specjalnych.
Odpowiedz
#23
 10006

Don Gama wraz ze swoimi załogantami został wywieziony do Federacji Antyfaszystowskiej. Rodziny mają z nimi kontakt z zachowaniem klauzuli poufności. Jednocześnie, Biuro don Gamy wraz z ekspertami admiralicji Antify wydali komunikat, że psycholodzy i inni eksperci pracują z resztkami ekspedycji don Gamy nad sporządzeniem  raportu z ekspedycji, który będzie prawdopodobnie w całości ujawniony opinii publicznej po sporządzeniu.

//nie spodziewajcie się go w 10006...
Odpowiedz
#24
10006

Po odzyskaniu przez Królestwo Fenni Gotlandii wraca do normy światowy handel.

//znikają kary do dochodu "za Gotlandię", od budżetu 10007.


***
Media na świecie upadają. Tym godniejsze uwagi są te, co wciąż przetrwały!

//ARL +4K+
Królestwo Fenni +5K+
Porta +3+5=+8 K+
Antifa +2+5=+7 K+
TO ABSOLUTNIE NIE JEST DOCHÓD. Just K+.


***
Zaburzenia handlu na Morzu Północnym, pełzający konflikt w SZE i wojna w Kartaginie niepokoi inwestorów, ale nie wpłynęła znacząco na globalne rynki. Jak na razie.
//sygnalizacja, co może być i mniej więcej jakie warunki brzegowe. Tzn. możecie się domyśleć.
Odpowiedz
#25
10007

Wyszła na jaw nowa technologia specjalna. Jej prawdopodobnym źródłem jest ekspedycja don Gamy, ale wyciekła ostatecznie z SZE...

//

Cytat:Modernizacja krążowników nieopancerzonych - Za cenę 2 mln $ można w ciągu roku zmodernizować kr0 do kr0*. Nie wymaga to stoczni. - 10PN

kr0* mają dodatkowe lekkie opancerzenie pokładu i kadłuba, oraz wydajny system grodzi wodoszczelnych. Nie są odpowiednikiem krI, ale kr0 ma większe szanse na przetrwanie, zwłaszcza w starciu krążowników (bez wyłączania z walki jednym strzałem). Ma też silniejsze silniki, co pozwala na uzyskanie odrobinę (tylko odrobinę, opancerzenie) większej szybkości - zbliżają się szybkością do krążowników pancernopokładowych.


Kraje które spełniają choć jeden z warunków:
-> mają co najmniej 3 wpływu (gołego) w SZE i poświęcą jedne z tych punktów;
-> mają już jakieś własne kr0* (uzyskane inną drogą);
-> wpłacą 10 mln $ na rzecz biura don Gamy

Traktuje się jakby miały "plany" tej technologii. Promocje połączone nie dają nic dodatkowo.
Przypominam, że jest to technologia specjalna, a nie floty!
Odpowiedz
#26
10007

Federacja Antyfaszystowska w połączeniu z biurem don Gamy, wyciągnęła w poprzednim roku przetrzymywanych w SZE załogantów oraz rozpoczęła prace nad raportem. Długo to trwało, bo potrzebna była przede wszystkim praca fachowców rożnych dziedzin i psychologów, by spisać zeznania i ubrac  je w sensowną całość - dzienniki pokładowe były pełne bełkotu i zdezaktualizowane - aż wreszcie: oto jest, raport!

Raport, dane które już były dawniej przekazywane sponsorom (10001 rok):

Cytat:[Skrót raportu; nie zawiera m.in. szczegółowego dziennika, w którym widać jak bardzo przeszkadzały warunki pogodowe. Wyprawa większość czasu dla oszczędności paliwa płynęła na żaglach, stąd powolność… ale i zasięg, liczony od bazy zaopatrzeniowej, a niekoniecznie od miejsca z paliwem…]

1. Przepłynięcie obok Maroka
Piraci Marokańscy, w obliczu sponsorów wyprawy jak i siły samej eskadry osłonowej wyprawy, nie narzucali się swoją obecnością. Wyprawa skatalogowała część wybrzeży Maroka. Nie dostrzeżono większych miast za Marakeszem - nawet A107, należąca do Republiki Szamańskiej, ma tylko wioski rybackie i senne pipidówy. To znaczy obserwowano bazę morską: pustą, żadnych statków i okrętów tam nie było… aż dziw, bo to świetne miejsce na pobieranie “myta”. Ferdynand nawiązał kontakt z załogą bazy morskiej; wymieniono kurtuazyjne prezenty i po stwierdzeniu że tubylcy nie mają pojęcia co jest na południe od nich wybrzeżem - popłynięto dalej.

2. Wyspy Zielonego Przylądka
Na wysokości miejsca gdzie Wybrzeże Maroka przechodzi w “Basen Gwinejski”, poza obserwacją wybrzeża i nawiązywaniem kontaktów z tubylcami, sprawdzono pierwszy z celów wyprawy: Wyspy Zielonego Przylądka. Leżą one już na Basenie Gwinejskim, ale w jego północnej części; były od początku uznawane za dobre miejsce na dodatkową bazę zostawioną za plecami.
Na Wyspach odkryto społeczność tambylców i to dobrze zorganizowaną; ich życie zdawało się gromadzić przede wszystkim wokół zachodniej części wysp, zarówno tej zdatnej do uprawy roli jak i wokół największych wulkanów tychże Wysp. Wyprawa została przyjęta dobrze: wyznaczono wyprawie całą wyspę Boa Vista jako potencjalną bazę. Zbudowano tam kilka budynków i prymitywny fort tudzież port. 
Ferdynand don Gama próbował nawiązać kontakt z władzami Wysp Zielonego Przylądka, ale napotykał na mur uprzejmej obojętności; nie okazywano wrogości, w rzeczy samej zakupywano drogą handlu wymiennego towary niedostępne na suchej i pustynnej Boa Vista (głównie drewno, ale też zwierzęta hodowlane - mięso), nawet dano trochę podarków w postaci świeżych ryb. W trakcie tych prób, zauważono raz - jeden jedyny raz - białe osoby wśród czarnych miejscowych. Co więcej, według niektórzych marynarzy (brakuje zdjęć!) miały one spiczaste uszy, “niezwykłą urodę” i tambylcy okazywali im czcię i wyraźnie uznawali jak za osoby najwyższego szacunku.
Na pytania o roboczo nazwane “elfy”, tambylcy odpowiedzieli po swojemu uprzejmym milczeniem - tym razem dołączając za darmo towary których wtedy najbardziej potrzebowała ekspedycja… by ruszyć dalej. Zrozumiano aluzję i tematu nie drążono (i don Gama sądzi że dzięki temu tydzień później, tuż przed dalszym rejsem, otrzymali “prezent” w postaci świeżego prowiantu, oraz miejscowe alkohole - w tym zupełnie niezłe wino daktylowe).
Załoga bazy-portu składała się w tym miejscu z osób które już się rozchorowały na różne sposoby, oraz kartografa, lingwisty i podobnych (akurat też tych bardziej chorych). Prowadzone są badania nad tambylcami i wyspami, w kategoriach praktycznych - nanoszenie map wybrzeży wysp mniej zaludnionych, jak i ustalanie najbardziej wartościowych dla tambylców przedmiotów na handel.

3. Zatoka Gwinejska “[Basen Gwinejski” - “Zatoka Beninu”]
Wyprawa po wypłynięciu z Wysp Zielonego Przylądka, ruszyła dalej wzdłuż tzw. Wybrzeża Kości Słoniowej a potem - wybrzeża Zatoki Gwinejskiej. Don Gama miał tłumaczy, niewolników z Agysimby których zakupiono od Kartaginy i wyzwolono - znali miejscowy język, choć żaden z nich przed Kartaginą nie widział Morza… wywodzili się z terenów na północny-wschód od Zatoki Gwinejskiej. Nie mogli więc przygotować go na wodzów dość serdecznie witających białych, choć spodziewających się że Ci kupią od nich niewolników… pieprzone Królestwo Piratów… w każdym razie nawet po wyjaśnieniu tej wątpliwości byli nastawieni pozytywnie - ekspedycja miała dla nich duże ilości stalowych siekier, strzelb gładkolufowych i przydatnych urządzeń mechanicznych.
Czego nie wiedziano i co wzbudziło pewien szok, to fakt że niektórzy z ważniejszych wodzów mieli sprzęty jeszcze bardziej zaawansowane. Z pewnością Kartagina na południe nie sprzedaje lamp elektrycznych, generatorów prądu ani nawet patefonów - a takie rzeczy mieli najważniejsi wodzowie, wyraźnie skądś zdobyte drogą handlu… według nich “ze wschodu” (nie od wybrzeża! nie spodziewali się że my coś takiego będziemy mieć!)
…poświęcono jeden z patefonów wyprawy wraz z kilkoma płytami (kiedyś załoga “Rammsteina” wybaczy nam zubożenie kantyny, na pewno kiedyś wybaczą…) i okazało się że ten dar był uważany za iście królewski - znali się na takiej technice i skąd to mieli. Skąd? Ciężko powiedzieć.
Na pewno można powiedzieć, że na wybrzeżu Zatoki Gwinejskiej są ludy o wyższym poziomie technologicznym niż mogłoby się wydawać - wczesna epoka żelaza, oraz zaskakujące technologiczne cacuszka. Tubylcy relatywnie przyjaźni, choć wyraźnie spodziewali się że przyjedziemy z siatkami do łapania niewolników (których mieli już spakowanych i wypytywali czemu w tym roku nikt nie przypłynął… zdaje się że pływają tu ludzie z Wolnego portu Marrakesz).

Poza wielkimi chęciami do niewolnictwa, region wyraźnie jest bogaty w złoto: oni je cenią, bo europejczycy je cenią, ale z pewnością da się robić korzystne interesy. Choć na pewno należy nie być zwiedziony ichnią serdecznością do handlu: kto wie czy gdyby ekspedycja nie była tak uzbrojona, nie wpadliby na pomysł “ile mogliby gdzieś dalej kosztować biali niewolnicy?” - a z kimś dalej na wschodzie wyraźnie przeca handlują…

4. Basen Angolski
Na południe od Zatoki Gwinejskiej, płynąc wzdłuż wybrzeży Afryki były napotykane coraz bardziej nieprzychylne plemiona… i coraz bardziej też prymitywne. Mniej więcej od okolic ujścia rzeki Kongo aż do południowych obszarów pustyni Namib grupy mieszkańców (bo nie plemiona) znajdowały się na poziomie epoki kamiennej i strzelały z łuków na każde próby kontaktu. Nie widząc sensu w kontaktach z nimi - co z tego że ich się pokona, jak tu chodzi o informacje? Poza tym: jak pokonać ludzi, którzy na widok okrętów z napędem parowym i działami odtylcowymi, mimo pokazu uzbrojenia, nie boją się strzelać i to nawet zapalonymi strzałami? Można ich zabić, ale nie podbić…
Notowano więc najważniejsze elementy wybrzeża - pułapki nawigacyjne - i poza uzupełnianiem zapasów wody lub czasem owoców, nie przybijano do brzegu.

5. Basen Przylądkowy i Przylądek Dobrej Nadziei
Na obszarze półpustyni i pustyni aż do Przylądka Dobrej Nadziei spotykano małe osady -porty rybackie lub dla handlu kabotażowego na tym skromnym obszarze. Miejscowe plemiona nie wydawały się ani przesadnie przyjazne, ani przesadnie wrogie - traktowali ekspedycję względem tego jakie były z nią doświadczenia. Niewiele się nauczono z ich języka, ale z tego co zrozumiano, nie mieli wcześniej kontaktu z obcymi - ale mieli z białymi, “z południa”. Postąpiliśmy więc ku południu!
Na obszarze między Przylądkiem Dobrej Nadziei a Przylądkiem Igielnym napotkaliśmy na Federację Plemion Burów. Mówili… w całkiem nieźle zrozumiałym (jak na dziesięć tysięcy lat separacji) języku holenderskim - mieszkańcy np. Federacji Antyfaszystowskiej z dawnej “Holandii”, mogli bez przygotowania lingwistycznego porozmawiać z “Burami” o pogodzie, łowieniu ryb i piwie. Czemu na te tematy, a inne się bardziej zmieniły - to wielka zagadka ludzkości, ale do rozwiązania w późniejszym terminie…
Federacja Plemion Burów cywilizacyjnie stoi na poziomie epoki żelaza, z posiadaniem też broni palnej czarnoprochowej (muszkiety) i wysokim poziomie metalurgii (fryszarnie, pudlingarnie - wytapiają stal. [//Przemysł I]), bez znajomości jednakże np. silników parowych (sic!). Wydawali się być bardzo, bardzo przyjaźni wobec białych z Europy, o której mieli jakoweś legendy. Co prawda na początku zapytali ekspedycję “Czy przynosicie światło Quendich?” ale nie wiedzieli o co w tym, do cholery chodzi, więc ekspedycja nie drążyła tematu, a i Burowie jakoś przestali. Mimo tego falstartu, dalsze kontakty były przyjazne. Od Burów mogliśmy otrzymać zaopatrzenie w część sprzętu (naprawa elementów żelaznych i stalowych, drewno, smoła, żywica) co było miłym zaskoczeniem. Tereny Burów na wybrzeżu sięgają mniej więcej między Przylądkiem Dobrej Nadziei i Przylądkiem Igielnym, z przyczyn “tradycji” poza nie niewykraczających. Dzieli ich od terenów “innych” (czarnych) ludów zawsze co najmniej dwa-trzy dni marszu, czasem przez całkiem urodzajne ziemie…
Zezwolono ekspedycji na założenie na Przylądku Igielnym kotwicowiska i bazy, w której pozostawiono ciężej chorych… oraz kilku członków załogi, którzy w dość szybkim nawet jak na marynarzy czasie zawarli bardzo dobre stosunki z Burkami i w związku z tym położono ich na szali dobrych kontaktów i zostali ożenieni z miejscowymi.
Właściwie, wyszło to nam całkiem na dobre, nawet pomijając to że ekspedycja pozbyła się czterech najbardziej niesubordynowanych marynarzy (czterej gracze w karcioszki, którzy uczyli brydża tubylców wszędzie gdzie dało się zejść na ląd - jeden z ARL, jeden z Antify, jeden ze Stanów Zjednoczonych Europy i Triesteńczyk. Jak się oni dobrali…). Ta czwórka dobrze się nawet dogaduje z miejscowymi i jako jedyni nie narzekali na przymusowy ślub. Nooo pewnie, teraz mają nowe pół miliona potencjalnych frajerów do oskubania w karcioszki…
Uwaga: w Prowincji Przylądkowej potwierdzono duże i eksploatowane złoża metali przemysłowych.

6. Basen Mozambicki i powrót na Przylądek Dobrej Nadziei
Po wpłynięciu na Ocean Indyjski… należy powiedzieć, że wybrzeża dawnej Republiki Południowej Afryki nie zachęcały. Ferdynandn don Gama ocenia je jako “pustynię, mimo wspaniałych możliwości!” - nawet wiosek rybackich i pipidów jakie były na Wybrzeżu Maroka. Właściwie, od Przylądka Dobrej Nadziei-Przylądka Igielnego aż do zawrócenia za miejscem gdzie powinno stać miasto Durban (a nie ma… nic), nie widziano praktycznie żadnego człowieka - nieliczne małe grupy wyglądały na łowców zbieraczy, którzy na widok floty uciekali czym prędzej wgłąb lądu. Bardzo zaniepokoiło to członków ekspedycji.
Z uwagi na uszkodzenia okrętów i statków i niewyjaśnioną pustkę osiedleńczą, postanowiono zawrócić na Przylądek Igielny, gdzie na tymczasowym kotwicowisku prowadzono naprawy. Cokolwiek czeka na Ocenia Indyjskim, lepiej to spotkać na okrętach o jak najlepszym stanie. Po wahaniu postanowiono nie wracać na Wyspy Zielonego Przylądka - tamtejsza baza poprzez radionadajnik co prawda donosiła o możliwym zaopatrzeniu, ale tylko zaopatrzenie w żywność byłoby lepsze niż na Przylądku Igielnym, a powrót by trwał za długo.

Planowane jest w czasie napraw zdobycie dodatkowych informacji o Federacji Plemion Burów - zwłaszcza na temat jej kształcie politycznym (poza tym że mimo struktury plemiennej, sama Federacja ma statut wyglądający jak Rada Nadzorcza jakiejś korporacji). Planowane jest też lepsze poznanie jej kontaktów z plemionami zewnętrznymi, zwłaszcza - co się, do cholery, stało z plemionami na wschód od Przylądka Igielnego?!

Po zakończeniu napraw i uzupełnieniu żywności, na Przylądku Igielnym pozostanie nieduży ale dobrze ufortyfikowany fort z kotwicowiskiem, a eskadra don Gamy wyruszy w kierunku Basenu Mozambickiego.


//Na podstawie pełnej wersji raportu, ewentualne kolonizowanie wszystkich ziem dotąd zbadanych będzie wymagało nie 10, a 9 PK. Wszędzie są też tubylcy, ale teoretycznie da się ich poskromić paciorkami i strzelbami.
Wyjątkiem są Wyspy Zielonego Przylądka (wymagane 6PK, ale mają cywilizację, która może stanąć okoniem) i Prowincja Przylądkowa (Federacja Plemion Burów - de facto jednoprowowy NPC, z 600 tys. ludności i 2WP, możliwa do przyłączenia eventowo. Ewentualne dorzucanie kolonistów - miejsce jeeeest, Burowie zajmują ok 80% prowincji, reszta to niezamieszkany pas na zachodzie i na wschodzie - to do 5PK, wygeneruje dodatkowy 1WP przy przyłączeniu oraz łatwiejsze przekonanie Burów. Kraj Przylądkowy ma potwierdzone i eksploatowane złoża metali przemysłowych).
Wyspy Zielonego Przylądka i Prowincja Przylądkowa są też dostępne do kolonizacji/przyłączenia bez pełnego raportu z wyprawy.


+ mapa
[Obrazek: 0aQLktu.png]

+ "czemu elfy są tylko białe" dodatek satyryczny.
[Obrazek: wt0gp2R.png]


Raport, dane od wypłynięcia z Kapsztadu (skrót):

Cytat:10002:

Po wypłynięciu z Prowincji Przylądkowej, wyruszono wzdłuż wybrzeży Afryki w kierunku północno-północno-wschodnim. W Kanale Mozambickim, podczas przepływania między Madagaskarem a Afryką, napotkano na lecące z zawrotną prędkością odrzutowe samoloty - wtedy nadawano wiadomość, którą odebrano w Europie.  Więcej nie nadano, bo nie było możliwości: flota została zaatakowana rakietami powietrze-woda oraz torpedami, a także ostrzelana z broni pokładowej. Transportowce się rozproszyły, okręty zostały przetrzebione, choć udało się nawet zestrzelić jeden z samolotów, gdy wyjątkowo bezczelnie atakował z działek pokładowych zgrupowanie flagowca... w wyniku użycia rakiet stracono środki radiowe - hipoteza ekspertów jest taka, że były w użyciu rakiety naprowadzające się na sygnał radiowy, sprytny wynalazek.

Don Gama i pozostałości ekspedycji które płynęły pod jego wodzą - cztery okręty (w tym jeden Antifański) oraz trzy transportowce oderwały się od wroga po nalocie i zorganizowane uciekły. Spodziewając się pościgu w kierunku "na dom", don Gama uciekał na południowy wschód i wschód - i faktycznie, nikt inny nie dotarł do Europy, więc pewnie pościg poszedł tamtędy. Za to reszki eskadry flagowej uciekły.
Na Wyspach Kerguelena porzucono okręt antifański oraz transportowce, które rozebrano i przeprowadzano naprawy. W tym czasie eskadra podjęła rejsy w kierunku północnym (pojedynczy ochotniczy krążownik), zbliżając się do miejsca gdzie wg dawnych map powinna być "Diego Garcia". Dostrzeżono <<ogromne>> okręty, widać było też lecące daleko samoloty odrzutowe, ale na szczęście tegoż krążownika nie dostrzeżono - albo zignorowano. Zresztą, podróżował wyłącznie na żaglach i to z ułamanymi masztami, nie korzystał z niczego co emituje energię... jak widać, tamtejsi - domyślnie wróg - nie dysponował radarami morskimi albo z nich nie korzystał, albo krążownik nie wszedł w zasięg dzięki korzystaniu z krzywizny ziemi (a tamci z uwagi na pogodę lub lekkomyślność nie używali powietrznych radarów). Tak czy inaczej, gdyby mieli radar morski, to ten krążownik by został zmieciony i nie miałby żadnych szans, więc pewnie nie mieli lub nie używali. Ocenia się że <<ogromne>> okręty są wielkości jak co najmniej hipotetyczne paIV lub loIV, ale nie wiadomo czy o odpowiednim poziomie technicznym.

10003:

Po zakończeniu wycieczek, większość czasu ekspedycja próbowała na Wyspach Kerguelena wyleczyć mnogich rannych i chorych, założono duży cmentarz, starać się naprawić okręty/statki niejako kanibalizując te które wydawały się mniej przydatne przyszłość, oraz nie zużyć wszystkich zapasów z domu.
Przez to wybrano się w rejs dalszy dopiero pod koniec sezonu żeglugowego półkuli południowej, docierając do zachodnich wybrzeży Australii, do Perth.

Australia jest wyludniona. Nie napotkano żadnych ludzi, co więcej: nie napotkano za dużo zwierząt, mimo że w Perth były odpowiednie warunki do życia. Dopiero w czasie zimy 10003 roku [czyli ~w czerwcu] napotkano na przerażające dowody obecności maszyn, które panowały nad całą Australią i w okoliach Perth akurat tylko raz na jakiś czas przeprowadzały wycinki i polowania na zwierzęta mogą służyć do jakichś ich celów. Wyprawa zdołała opuścić Perth zacierając (?) swoje ślady, ale musiała zrobić to w sezonie burzowym. Zatrzymano się na Tasmanii, gdzie przeprowadzono kolejne remonty i porzucono jeden z trzech ostatnich okrętów... i pochowano wielu załogantów.

Na Tasmanii napotkano tambylców-ludzi, którzy żyli w dzikości i nieufności do obcych, ale gdy członkowie wyprawy przekonali ich że też są ludźmi (!), to udało się nawiązać lepsze stosunki. Usłyszano tam pierwsze plotki o "nieludzkim imperium z południa", które rzekomo co jakiś czas wysyła wyprawy na Tasmanię i jest jedynym powodem dla którego "mechaniczni bogowie" nie panują nad Tasmanią. Z pomocą tambylców wyremontowano znów okręty, odżywiono się się i wyruszono w dalszy rejs. Za radą tambylców omijano z daleka brzegi Australii, jak i Nowej Zelandii - na Nowej Zelandii podobno istnieje państwo "ludzi", ale posłusznych "mechanicznym bogom". Wylądowano więc dopiero w grudniu 10003 na bezludnej Wyspie Chatcham na zachód od Nowej Zelandii - gdzie napotkano małą, ale prężną osadę ludzi.

10004:


Ludzie z Wyspy Chatcham z radością pomogli ludziom z dalekiej Europy w naprawach, wysłuchując opowieści i plotek z daleka. Z tego co sami opowiedzieli, stanowili niepodległą społeczność pod protektoratem Imperium Pingwinów (sic!). Zresztą na polecenie z Antarktydy udzielili pomocy materialnej i wskazówek nawigacyjnych resztkom Wyprawy... podzielili się też częściowo swoimi zdobyczami techniki, aczkolwiek na miarę współczesnej technologii Europy nie jest to nic nadzwyczajnego - tyle że nieco poręczniejsze radia czy sprzęty elektryczne, w które też szczodrze wyposażono ekspedycję (prawie nic z tego nie dotrwało do powrotu).

Za radą Chatchamczyków, wyprawa udała się na Północ, do Polinezji, będąc między innymi na Tonga i Bora-Bora, korzystając z dobrych warunków do podróży w cieplejszym klimacie. Co ciekawe, tam nie napotkano śladów trwałej obecności "mechanicznych bogów", choć tubylcy ostrzegali ich przed poszczególnymi wyspami, na których przebywały "demony". Nie wdając się w rozważania o jakie demony może chodzić, wyprawa ich omijała.

...w Polinezji, wielki cios spadł na ekspedycję. Duża część wciąż żyjących załogantów już nie wierzyła w podróż do Europy - trzeba było się przeprawić koło budzącego grozę Kontynentu Przeklętego, Ameryki - i wielu ludzi zostało na wyjątkowo przyjaznych Tonga i Bora-Bora. Na Bora-Bora ostatecznie został bardziej ze zniszczonych morzem i podróżą okrętów ekspedycji - ograbiony ze wszystkiego co przydatne, a zapasy przeniesiono na flagowiec. Członkowie ekspedycji którzy zostali w Polinezji, zapewnili o chęci współpracy w razie dalszych ekspedycji z Europy... i zarówno ich, jak i ich potomków. A w chwili wypływania ekspedycji tych potomków to-be już była prawie setka. Zresztą ich serdeczne przyjęcie i popularność wynikały z tego, że w Polinezji napotkano wyjątkowo niewielu mężczyzn w stosunku do liczby kobiet.
Lekarz ekspedycji wyraził hipotezę że jest to jakiś defekt genetyczny, może daleki problem po wojnie Upadłych, który nie zaniknął przez małą ilość kontaktów mieszkańców Polinezji z resztą świata. Jakby zresztą nie było, fakt że wśród miejscowych rodził się jeden chłopiec na trzy dziewczynki był jednym ze znaczących powodów dla których bardzo wielu załogantom się tam spodobało. Zwłaszcza że zazwyczaj byli potężniejsi posturą, więksi i dysponujący niespotykanymi umiejętnościami w kontekście do miejscowych mężczyzn. Tamci zresztą nie byli bardzo źli na nowych konkurentów: na tych wyspach faktycznie tego kwiatu jest pół światu...

W początku sezonu letniego półkuli południowej 10004/10005, Herzogin Brunhilde wyruszył jako ostatni okręt ekspedycji Ferdynanda don Gamy w rejs. W listopadzie zbliżono się do wybrzeży Ameryki, trzymając się z daleka, a w grudniu, w relatywnie dobrych warunkach pogodowych, podjęto dwie próby przejścia przez Cieśninę Drake'a. Nie udało się. Wobec tego zaryzykowano Cieśninę Magellana, mimo że to groziło śmiercią od zarazy...

10005:
Członkowie ekspedycji bardzo się upierają przy wersji, że było tak jak opisują. Ale są eksperci którzy wciąż uważają, że to raczej była zbiorowa halucynacja wywołana złym żarciem.

Okazało się, że o ile kontynent na północ od Cieśniny Magellana faktycznie jest wymarły i wyniszczony, Ziemia Ognista, oddzielona tylko cieśniną, jest zamieszkała i żywa! Żyli tam ludzie, choć nędznie, ale żyli! Jak w każdym miejscu gdzie wylądowano, ekspedycja była zmuszona założyć tam cmentarz (niestety) i rozmówiono się z Tambylcami. A dzięki temu... udało się nawiązać bezpośrednie kontakty z Imperium Pingwinów!
Eee, tak właśnie. Okazało się że ono naprawdę istnieje. Jego przedstawiciele - mówiące w ludzkim (powiedzmy, bo po angielsku i rosyjsku...) języku pingwiny cesarskie posługiwały się narzędziami, bronią, dysponowały technologią o poziomie zaawansowania tak o oczko lub dwa wyższą niż ta z Europy, a do tego były bardzo przyjazne. Z ich pomocą i w eskorcie ich okrętów wojennych, a także ze wsparciem ich sojuszników z Księstwa Fok (...sic?) udało się resztkom ekspedycji dotrzeć do Falklandów mimo zagrożenia ze strony Imperium Orek.
Na Falklandach przeprowadzano rozmowy i dzięki pomocy Pingwinów po raz pierwszy nie trzeba było założyć żadnego szpitala. Dowiedziano się od nich też dużo o sytuacji, eee, miejscowej - zdawało się że Imperium Pingwinów toczy wraz z Fokami śmiertelny bój z Imperium Orek (z opowieści wynikało że za wspólną nazwą idą podobne do Orków zwyczaje, w tym napaści i ataki. Dlatego Pingwiny pływały na okrętach). Niemniej, w przeciwieństwie do naszych kontaktów z Orkami, Pingwiny i Foki ze swoimi naziemnymi państwami utrzymywały kontakty dyplomatyczne z podwodnym Imperium Orek, więc nieco lepiej niż w Europie. Co godne uwagi, wynegocjowały ekspedycji wolne przepłynięcie z Falklandów do Europy.
Pingwiny odmówiły informacji o Pacyfiku i Australii, tak by było jasne. Pytano ich.

[Obrazek: PAvOhxJ.jpg]
Żołnierz Imperium Pingwinów, na podstawie opisów żołnierzy widzianych w kolonii Imperium na Falklandach.

[Obrazek: mqwMEzt.jpg]
A tak sojusznicy Imperium Pingwinów opowiadali robieniu przykrych rzeczy ludziom, którzy ich wkurzali. Podobno wieeele wieków wcześniej, ale mieli dobrą pamięć historyczną...


Dalsze losy są znane: dopłynęli do Wysp Zielonego Przylądka, dzięki pomocy tambylców dokonali napraw i wyruszyli dalej do Europy. Jako ominęli okręty i statki handlowe SZE i dopłynęli do Agadiru...


Potwierdzono i to jak widać dobitnie, że okręty żaglowe (np. kr0) mogą przekraczać zasięg operatywny w sposób dowolny - choć tracą przy tym na efektywności bojowej około 20% na każdy akwen poza zasięgiem (1y - 80%, 2i - 0,8x80% itp. [//MG zaokrągla w dół do pełnych 10%, ale minimum ma efektywność 10%!]).

Opublikowano efekty badań i testów ekspedycji (nowe technologie specjalne):

*) Mobilna baza zaopatrzenia - można używać FT0 jako odpowiednika magazynu o pojemności do 8 Z/P, do zaopatrywania wojsk lub floty. - 10PN
FT0 to żaglowce, produkuje się je w tej samej cenie co FT, ale nie zużywają paliwa. Za to są cholernie znacznie bardziej narażone na wszystko, od pogody skończywszy na - zwłaszcza - podatności na ataki morskie (są np. wolniejsze).

*) Naprawy bez stoczni (wym. Flota I) - kosztem poświęcenia dodatkowej tury, można reperować okręt (krążownik, tylko 0-0*-I generacja) nawet uszkodzony bez dostępu do stoczni [slota], płacząc tylko koszt pieniężny. W wypadku okrętu I generacji kosztuje to o 2 mln $ więcej. - 10PN

Sponsorzy ekspedycji otrzymują plany do obu technologii.
Ps. Bayne Enterprises Inc. opracuje werjsę "Napraw bez stoczni" dla wyższych generacji, jeśli im się zapłaci lub co najmniej trzy kraje zbadają bazową technologię.
Odpowiedz
#27
10007

Pogłoski:

*) Do Narwiku / Narwygu przybyli Tuulańscy żołnierze, internowani wiele lat temu u Ludów Północy. Zostali wypuszczeni, jak oznajmiła fenniańska administracja, za porozumieniem i zgodą. Wydają się też być bardzo… nie tuulańscy, bardzo zsocjalizowani, o otwartych umysłach, wyedukowani w naukach technicznych i przyrodniczych…
…i wszyscy są wegetarianami. Bez wyjątku. Co ciekawe, nie wszyscy wrócili - część podobno została u Ludów Północy.

Ich przybycie wzbudziło pewien szmer i sensację wśród mieszkańców, ale w końcu się uciszyli. Zwłaszcza że miejscowa policja zupełnie jawnie poddaje wszystkich byłych internowanych obserwacji. Są obawy że mogą się nimi zainteresować obce potęgi, jako źródłem wiedzy o zagadkowych sąsiadach z północy…
…albo to Narwyżanie chcą się coś dowiedzieć o sąsiadach. Pewnikiem i to i to!

*) Stejo Tuul ewidentnie gromadzi zapasy zaopatrzenia i paliwa na poziomie strategicznym. Ruch ich okrętów oraz statków handlowych jest ograniczony do niezbędnego dla bezpieczeństwa minimum. No chyba że chodzi o blokadę Fennian, no ale hobby kosztuje!

*) Jakby mieszkańcom Porty mało było rozmów o wojnie domowej, kryzysie finansowym, jak goli się frajerów w Konstantynopolu czy jak oparszywiałymi kutasiarzami są animiści, to jeszcze te plotki o Kaukazie! Trochę żołnierzy z górskich garnizonów w końcu puściło farbę w knajpach - podobno - że wśród małpoludów jest zadziwiająco dużo maszyn. Nie że tylko tych tam “dronów”, ale że maszyn lądowych. Jak to już wygląda szczegółowo, to farby dalej nie puszczono (wpływ miały oddziały żandarmerii, karne warty, karcery i tym podobne), ale to już cywile sami spekulują o tym że tajemnicze postacie, ostrzały i obserwacje na granicach Porty to też pewnie sprawka maszyn!
Ta jasne. I co jeszcze, może to te same maszyny co w Antifie, przejechały tunelami do Dunaju, przepłynęły łodzią podwodną aż na nieskolonizowany brzeg Morza Czarnego i sobie grasują? Litości, żyjemy w CI wieku, taki ciemnogród nie przystoi oświeconym umysłom!

*) Neobaktria wysłała drużynę poszukiwaczy przygód jako wstępny rekonesans dla Wyprawy Północnej planowanej na 10008 rok. Nawet niejedną taką drużynę, ale tylko jedna wróciła: zabawne, ale składa się z samych dziwnych indywiduuów (niski górnik z Antify, ktoś kto wygląda jakby miał trochę krwii <<elfa>> ze Stejo Tuul, barbarzyńca z Ludów Północy, chiński bawarczyk wyznający Necoho, komunista z SZE i nawet tzw. <<magiczka>> (niby że czarodziejka) o pochodzeniu Walijsko-Egipsko-Fenniańsko-Rohirrimskim)... no dziw że się nie rozpadła ta drużyna w locie, ale widoczne więzi dobrych rzutów i optymalnych statów mogą długo utrzymyw…
Jakich rzutów? Ja nic nie mówiłem, nic nie pisałem, źle widzisz na oczy.

*) Paru handlarzy z Bremy, co skupywali kazionne towary zarówno po Odbiciu Gotlandii, jak i po walkach na froncie orczym… najwyraźniej ma zryte pod czerepami, ale twierdzą że są jakieś podobieństwa między bronią orków z WDW a bronią niektórych europejskich mocarstwa.
No jasne, cholera, że są podobieństwa! Strzela i jest na proch bezdymny - musi mieć lufę, magazynek… noż by to szlag, wszędzie te teorie spiskowe. Zaraz się znajdzie jakiś wariat co zacznie twierdzić że Janush Corwin McMikke, Janusz Bożydar Krowi-Mikecki, Janomerus Corwind Mikk, Honza Korvín Myšák-Mickey, Jannushiilek Korwaid Mikkaid oraz mąż Dominique Al-Kormikke - że to niby jedna i ta sama osoba! Naprawdę, są tacy porąbańcy.
Czego to ludzie nie wymyślą…

… a wiecie że Jannushiilek Korwaid Mikkaid ostatnio się nie pojawia publicznie, tak od czasu inwazji, za to mąż Dominique Al-Kormikke jest jakoś tak dwa razy bardziej aktywny? Cóż za przypadek!
Odpowiedz
#28
10007

Suplement plotkowy odnoszący się do gazet fenniańskich:

22. Numer "Północnego Podróżnika" zawierał informacje które w pewnych kręgach rozeszły się po Europie jak świeże bułeczki. Mianowicie tezy, jakoby po stronie Ludów Północy walczyły białe niedźwiedzie. Setki, tysiące białych niedźwiedzi, uzbrojonych w nowoczesną (importowaną z Europy i zmodyfikowaną dfo arktycznych warunków) broń; takich jak sportretowany na zdjęciu w "Północnym Podróżniku". Niedźwiedzi brązowych zresztą też. Do tego niejasne są związki tzw. "Ursynów" z niedźwiedziami polarnymi - kiedy niedźwiedzie ruszały do walki, zazwyczaj ciężko było o spotkanie jakiegoś Ursyna z wyższych sfer (tzw. elit wodzowskich, zwłaszcza krewnych so called <<Wielkiego Niedźwiedzia>>). Co za przypadek!

...Fennia, zwana gdzieniegdzie "Wrotami Północy", stała się obiektem wzmożonej turystyki wszelkich amatorów mocnych wrażeń, do których zalicza się spotykanie Ursynów. Grozi to wieloma incydentami (zwłaszcza jakby nie wracali z Carrock i innych regionów Ludów Północy), ale na razie przynajmniej grzecznie kupują poradniki i "Północnego Podróżnika". Ten ostatni musiał zrobić dodruk numerów o Ludach Północy. Pięciokrotny. Łączny nakład na razie przekroczył cztery miliony egzemplarzy...

//Fennia ma specjalne wydarzenia fabularne które mogą mieć ciekawe skutki.
@Vaiar
+ cecha jawna (działa na budżet od 10008):
Fennia, Wrota Północy - póki kwitnie turystyka u Ludów Północy i mamy PP z Konsumpcji, Królestwo Fenni ma +5% dochodu. Oraz 5KP co turę wyłącznie na wydarzenia związane z Urysnami. Nie wydane KP się kumulują.

Turystyka może być przerwana przez różne wydarzenia, od braku turystów (heh) skończywszy na załamaniu serdecznych stosunków z Ludami Północy.
Odpowiedz
#29
10008

Pogłoski:

*) Królestwo Fenni utworzyło specyficzny rezerwat-jednostkę administracyjną, mianowicie osiedliło w specjalnym miasteczku wszystkie matki które nosiły w sobie półorków, wyniki... związków z orkami okupującymi Gotlandię. Liczby zahaczają o kilkanaście tysięcy, a eksperymentowi uważnie przyglądają się władze. I bardzo chcą się przyglądnąć wszyscy orkolodzy z Fenni i reszty świata, konkretnie każdy by chciał zobaczyć co się dzieje, badać, robić testy, wiwisekcje... bez wiwisekcji, wy chore umysły z ARL, żadnych kurwa wiwisekcji! Bez przesady, to niemowlaki!
I tak jak nie ma dostępu do obozu jenieckiego dla orków z WDW - choć orkolodzy z całej Europy próbują go zlokalizować i się doń dostać - o tyle dostęp do zwykłego miasteczka pełnego półorcząt wydaje się otwarty...
Tak samo sądzą też wszyscy nienawidzący orków, a w Fenni - po okupacji Gotlandii - jest ich trochę. "Ruch Wyrżnięcia Wszystkich Zdrajczyń Rasy i Ich Pomiotów" (RWWZRiIP), zrzeszających ludzi myślących dość... prostolinijnie na temat orków, jest równie subtelny w słowach i czynach jak jest poręczny w akronimach - trwają przemieszczenia grup osiłków z pałami i pochodniami w okolice miasteczka. Mieści się w prowincji Ylster, co stało się najpilniej strzeżoną tajemnicą poliszynela w Europie, zwłaszcza od kiedy opublikowały te informacje literalnie wszystkie gazety Europy.

*) Podobno w jednym z mocarstw Europy* naukowcy prowadzą prace badawcze nad badaniem TELEPORTACJI. Na razie teoretyczne... ale same pogłoski o tym pobudzają neurony fizyków z całego kontynentu. I generałów z całego kontynentu też: co za potencjał! Nawet jakby trzeba było jakichś bram teleportacyjnych, to można zrzucić na spadochronie bramę zamiast dywizji, a dywizja dojedzie...
...TEORETYCZNIE.
[//*- tak nazywam kraje aktywnych graczy w oficjalnych wydarzeniach]

*) Generałom wojsk Grosse Koalition nieco zrzedły miny, gdy do sztabu dotarły zdjęcia zwiadu przedstawiające zewnętrzne - na przedpolach - fortyfikacje pierwszej linii obrony Ciężkiej Twierdzy Królewiec. “No to są kurwa jakieś jaja, nie za wygodnie im?” - wypowiedział się anonimowy, bardzo samodzielny generał z Antify.

*) W Stejo Tuul Kiarha Madt, prezydentka kraju, ogłosiła w przemówieniu transmitowanym również drogą radiową, że "niedługie rozpoczęcie miłości totalnej wobec innych krajów Europy, a najpierw sąsiadów" jest bliskie.
W Królestwie Anglii w trzy dni po przemówieniu Kiarhy wykupiono zapas konserw, kaszy i makaronu w większości sklepów, a worki z piaskiem do zabezpieczania okien rozchodzą się na pniu. Ah, uroki sąsiedztwa z przyTuuulaskami...

*) Zwycięstwo Murzyńskich Ubermenschen wstrząsnęło całą Europą, ale nie SZE / NATO: nadal trwa zimna wojna domowa, wzbogacona o dezercję marszałka Napoleoniego do komunistów. Co prawda już się pokłócił z tymczasowo rządzącym komunistami Dyrektoriatem, ale swoją charyzmą zaczyna mieć coraz większe wpływy wśród żołnierzy…
…z zabawnych rzeczy z SZE: wiecie, że ten Dyrektoriat wprowadził jakiś nowy kalendarz, z nowymi nazwami miesięcy (oczywiście że francuskimi, cholerni langwedoccy komuniści!). Lata są liczone od objęcia tronu cesarskiego przez Karla-Marxa… ciekawostka taka. Ale pewnie żadna z dat w takim kalendarzu nie zapisze się w historii: litości, to przecież tak nieporęczne!



//Realizacja części danych z Pogłosek może dać konkretne profity mechaniczne lub fabularne, na przykład:
orkolodzy są w stanie cudaśne rzeczy wysnuć z wiwisekcji badań... pogłębionych badań... nad półorczętami i orkami. Jeśli będą mieli do nich dostęp, tak czy inaczej.
Tak samo w każdym kraju istnieją ruchy antyorcze, które będą bardziej niż szczęśliwe za pomoc w mordobiciu jednorocznych półorcząt. Bo zabić nawet orcze niemowlę to nie grzech - jak mawiają, psychopaci cholerni.

@Vaiar - jak już o tym mówimy, to wszystkie działania z ograniczeniem dostępu i blokadami miasteczka półorcząt mają być jawne. Wiesz ilu dziennikarzy zjeżdża tak oglądać półorczęta? A wiesz ile pieniędzy mogą zostawić w knajpach i sklepach z bronią ręczną ludzie z RWWZRiIP? [nie za dużo, ograniczona banda kretynów, ledwo ich stać na bilet]
Ps. to co było w tajnym poście, możesz zredagować. Wyraźnie napisałem byś czekał na pogłoski...
Odpowiedz
#30
CZAS APOKALIPSY
END TIMES edycji Europa 10k.

*) Kraje NPC, wsparcie aktualne (może być upgrade):

Midegarde jest pogrążone w chaosie wewnętrznym po zamachach na władze i wciąż nie może się z niego podnieść. Jednakże społeczeństwo obywatelskie i władze zusammen starają się wysyłać innym walczącym krajom Europy jakieś dodatkowe wsparcie. Wspierają ich w tym kraje pomniejsze, Brema i Colossanie.
Kraje mające połączenie lądowe (w tym przez pośredników, nie przedzielone w chwili startu półtury obszarami wrogów) lub połączenie morskie (utrzymywany i nie zniszczony w walce FT na akwenie), lub morsko-lądowe (nie muszą być nadawane prawa tranzytowe!) z Midegarde:
co półturę: +2piechII LUB +1piechIIspec (plot, ppanc)
w półturze 2/2 ekstra: +1artIkaw LUB +1krII LUB +1krIIplot [flotę można zespawnować tylko na Morzu Północnym lub na Bałtyku!]
WSPARCIE Z MIDEGARDE TRZEBA SAMODZIELNIE UTRZYMYWAĆ - traktujemy je jak Wasze siły zbrojne!

Anglia, Stejo Tuul i Królestwo Francuzów wspólnie się porozumieli i choć nie było planowanych między nimi starć - nawet ze strony Stejo Tuul! - to razem działają w celu przygotowania Brytanii i Północy na ew. odparcie morskich orków. Ale mają świadomość trudności w kontynentalnej Europie...
Dopóki jest utrzymywane połączenie morsko-lądowe (choćby ruch konwojowy, ale wspiera go flotą tylko Anglia, Stejo Tuul ma inne problemy, jak "mamy w pizdu własnych wysepek") z Anglią, oddziały Królestwa Francji i Królestwa Anglii są zaopatrywane przez te kraje i:
w każdej półturze mniejszy z tych korpusów Francji/Anglii otrzymuje +1piechIkaw
w każdej półturze 2/2 otrzymują dodatkowy oddział 2piechIkaw LUB 1artIkaw (jeśli w korpusie nie ma żadnej artylerii, a została jakaś piechota).
Stejo Tuul zapewnia im tu wsparcie logistyczne i taka jest jego rola. Do tego jest negocjowalny udział w działaniach poza jego akwenami, gdyby ktoś chciał i nie był Fennią.

Sbor / Cesarstwo Zurychańskie ma własne problemy i po podpisaniu korzystnego [lepsze niż status quo] traktatu pokojowego z jednym agresorów:
Wystawi korpus ekspedycyjny w wysokości przynajmniej 3 dywizji piechoty i jakiejś artylerii. W wypadku pokoju z dwoma agresorami, dany korpus będzie silniejszy, albo będą to dwa korpusy.
Korpus/korpusy będą dodatkowo uzupełniane +1piech w każdej półturze 2/2.

SZE/NATO ma w cholerę problemów (np. walka z Flotą z Oceanu), ale dopóki Syrakuzy/Ateny nie będą bezpośrednio zagrożone:
-> dopóki Syrakuzy nie są zagrożone, każdy kraj gracza mający posiadłości nad Morzem Śródziemnym może liczyć na wsparcie w wysokości 1krII / 1niII (do wyboru) co półturę. Wsparcie spawnuje się wyłącznie na akwenach Morza Śródziemnego.
-> dopóki Ateny nie są zagrożone, każdy kraj gracza mający posiadłości nad Morzem Śródziemnym może liczyć na wsparcie w wysokości 1pancII/2piechIIzmot/2piechIIplot co półturę.
WSPARCIE Z SZE TRZEBA SAMODZIELNIE UTRZYMYWAĆ - traktujemy je jak Wasze siły zbrojne!

*) Kraje z którymi lepiej nie rozmawiać o wsparciu militarnym i dyplomacji innej niż handel wynikający z ich zasad (jeśli coś wspierają, jest ujęte powyżej):
Brema, Colossanie, Liechtenstein, Triest.
de facto Neobaktria, bo jest odcięta - chyba że chodzi o wymianę danych drogą radiową.

*) Nieoczywiste kraje/"kraje" z którymi można rozmawiać:
Elfy ze Stejo Tuul (założyły sobie ambasadę w Walii, a co!),
Ludy Północy,
Gondor (ambasada u Wenedów jest hubem gdzie się gromadzą Ci co byli poza Gondorem gdy granat trafił w szambo)
Wruce Bayne i Felsenkern, jako że mają środki finansowe duże, ale nie będą obdzielać wszystkich Tongue
Odpowiedz