Poradniki od MG
#1
Cytat:INSTRUKCJA OBSŁUGI MOBILIZACJI

Mobilizacją nazywam w tym punkcie “mobilizację warunkową” z zasad (Militaria). Wymaga posiadania technologii “Kolej”.

Cytat:Mobilizacja warunkowa (wymagana technologia “Mobilizacja”)

Żeby jednostki wojskowe nie pobierały zaopatrzenia i paliwa, tudzież by uniknąć zbyt wysokiego poziomu wydatków na wojsko, można trzymać w magazynach sprzęt. W normalnych warunkach przeszkolenie do posiadanego sprzętu trwa rok (turę)... jest od tego wyjątek - Mobilizacja jako akcja.
Mobilizacja umożliwia zmobilizowanie wojsk do posiadanego sprzętu w trybie natychmiastowy, tak że są natychmiast gotowe do działań wojennych - po ogłoszeniu tego jawnie w wydarzeniach. Można ją też przeprowadzić jako warunkową część rozkazów (np. “Jeśli ktoś nas zaatakuje, ogłaszamy mobilizację i uzbrajamy rekrutów w sprzęt z magazynów i wysyłamy na front)... najlepiej wtedy uwzględnić te siły w rozkazach warunkowych.
Jest w tym kilka uwarunkowań. Po pierwsze, taka mobilizacja może być przeprowadzona tylko wobec wojsk lądowych. Po drugie, trzeba mieć sprzęt i pieniądze na przeszkolenie. Po trzecie, poziom poboru musi wynosić przynajmniej “1” (nie może być to “armia skadrowana”). Po czwarte, trzeba mieć wolnych rekrutów - przy czym warto zaznaczyć, że jeśli kraj posiada poziom poboru równy przynajmniej “2” (“Pobór”), to w rozkazach warunkowych można zapisać ogłoszenie zwiększenia poziomu mobilizacji o 1 poziom. Powoduje to utratę stabilności, zmniejszenie dochodu, ale daje bardzo dużą liczbę rekrutów gotowych do zmobilizowania w kamasze i wysłania do obrony Vaterlandu.


*) Kiedy ją stosować i propozycje jak można to zrobić efektywnie?
-> Jeśli mamy pobór na poziomie “1” (Armia zawodowa) i mamy wolnych rekrutów, możemy albo w ciągu tury określić że mobilizujemy siły - wydajemy pieniądze na przeszkolenie, zużywamy sprzęt z magazynów i mamy wojsko natychmiastowo gotowe do użytku, w tej samej turze wojennej. Bez korzystania z tej możliwości (nie mamy “Kolej” albo mamy armię skadrowaną, albo przeszkalamy flotę lub lotnictwo) musimy na efekt przeszkolenia czekać rok.
-> Możemy zrobić jak wyżej, zostawiając sobie pieniądze w rezerwie i ustalając rozkazy warunkowe, np. “jeśli ktoś nas zaatakuje, 24 tys posiadanych rekrutów jest wyszkolonych do sprzętu jako 3piech0”. I bach, mamy 3 dywizje piechoty które mogą wspomóc nasze siły w obronie.
-> Jeśli mamy poziom poboru 2 lub wyżej (“Pobór” i wyżej) możemy w ramach mobilizacji warunkowej nakazać podwyższenie poziomu poboru (!), co kosztuje stabilność, ale automatycznie zapewnia nam bardzo dużo rekrutów i pozwala ad hoc wyszkolić np 20-30 dywizji, jeśli mamy tyle sprzętu i rezerwy pieniędzy.
… z czego wynika że może się opłacać posiadać poziom Poboru na 2, nawet jak nie potrzebujemy tylu rekrutów - jeśli mamy więcej sprzętu niż potencjalnych rekrutów i chcemy zrobić komuś bardzo nieprzyjemną niespodziankę. Chciałbym bowiem zaznaczyć, że nie przewiduję tutaj limitów - jeśli ktoś miał armię na 4 dywizje i zmobilizuje 70 dywizji, to jeśli się wyrobi (patrz niżej “Co może pójść nie tak?”), to jak najbardziej może. 

*) Co może pójść nie tak?
No cóż…
Po pierwsze, trzeba mieć szmal na przeszkolenie. Jeśli nie posiadasz odpowiednich wolnych środków w budżecie, to nic nie przeszkolisz. A nie przewiduję możliwości “automatycznego brania pożyczki” - sorry.
Po drugie, nie można przeprowadzić takiej mobilizacji na lotnictwie lub flocie. To są bardziej stechnicyzowane formacje wojsk i nie wyobrażam sobie by mobilizować kogoś np. jako pilota. “Wezwanie do wojska! Mamy zapisane że piętnaście lat temu służył pan jako pilot sterowca, więc teraz poleci pan Latającą Fortecą!”.
Przy artylerii, piechocińcach i innych jest łatwiej. Przynajmniej się nie rozbijesz…
Po trzecie, mobilizacja warunkowa jest “natychmiastowa” z punktu widzenia tury - jest w tej samej turze. W praktyce jeśli mamy zapisane “jeśli ktoś nas zaatakuje, to robimy mobilizację warunkową”, to musimy mieć jakieś siły obronne na granicach które mobilizację osłonią. Mogą to być nawet jednostki w liczbie jednej dywizji na prowincję, atakowane przez 10 dywizji z artylerią i balonami - nie szkodzi. Sam fakt że wróg będzie musiał się zatrzymać by ich wystrzelać, spowoduje że mobilizacja wewnątrz kraju się odbędzie i po zajęciu granicy wróg napotka wewnątrz kraju gotowe jednostki. Tak, poligon pomaga. Nie, nie powoduje że to się dzieje natychmiast - musi być osłona na granicy. Teoretycznie, jeśli mamy wielki kraj i poświęcimy np 5 prowincji by zmobilizować rekrutów, to nie trzeba osłony granicy. Ale w praktyce to może oznaczać że nie zmobilizowaliśmy w pełni sił - bo na przykład ludzie co otrzymali wezwanie mobilizacyjne, ledwo spakowali walizkę, zobaczyli że za oknem już defiladują jakieś wrogie szwejki. No smutno, jak potem przez to mamy mniej dywizji niż mogliśmy mieć, bo nam mobilizowani nie zdążyli dojechać, prawda?
Więc: zostawiaj kasę na mobilizację. Pamiętaj że to tylko wojska lądowe. Miej osłonę na granicy. Jak Szwajcaria, mój drogi, jak Szwajcaria…






Cytat:WAŻNE INFORMACJE - JEDNOSTKI “SZCZEGÓLNE”

Omawiam: Kawalerię, Artylerię+Balony, Sterowce i  Wojska Pancerne.
Są to typy wojsk które - poza pancerniakami - nie pojawiały się rutynowo i trzeba wyjaśniać czemu przynajmniej na początkowym etapie gry nie są “memem”. Wojska pancerne za to należy wyjaśnić, czemu na początku gry memem jak najbardziej są.


*) Kawaleria

“Koń jaki jest, każdy widzi”
--- <<Nowe Ateny, Albo Akademija wszelkiej sciencyi pełna na różne tytuły jak na classes podzielona, mądrym dla memoriału, idiotom dla nauki, politykom dla praktyki, melancholikom dla rozrywki erygowana.>> Benedykt Chmielowski

“Długa szosa była pusta. Nigdzie nie było słychać ani jednego wystrzału. Tym większe było moje zdziwienie, gdy nagle bezpośrednio pod Trzcianami usłyszałem wołające mnie głosy i zastałem ludzi z mojego sztabu w hełmach bojowych przy ustawianiu działka przeciwpancernego na stanowisku bojowym. Na moje pytanie, co ich do tego skłoniło, otrzymałem odpowiedź że w każdej chwili może się pojawić polska kawaleria która rozpoczęła natarcie. Uspokoiłem mych ludzi i udałem się do swych zajęć w sztabie.”
--- <<Wspomnienia Żołnierza>> Heinz Guderian

Kawaleria jest niedocenianym w naszym polskim kraju rodzajem wojsk. Głównie z uwagi na propagandę najpierw niemiecką, potem sowiecką, na temat “szarż z szablami na czołgi” i podobnych bredni. Kawaleria ma swoje wady (koszt utrzymania koni - przejście na dywizje zmotoryzowane zamortyzowałoby się w II RP po paru latach; uzależnienie od koni, wrażliwych na zmęczenie i ostrzał; niższa szybkość strategiczna i taktyczna niż jednostek motorowych; itp.), ale ma i zalety. Przede wszystkim są to jednostki szybsze niż zwykła piechota, są szybsze w trudniejszych warunkach terenowych niż jednostki zmotoryzowane (jesień/wiosna w terenie słabo zurbanizowanym) i - na PNW - są dostępne od ręki.
Czym kawaleria nie jest? Jednostką uderzeniową używaną do przełamywania frontu, spisze się podobnie jak piechota zwykła. Podobnie, ale gorzej.
Czym kawaleria jest? Jednostką mobilną używaną jako mobilna rezerwa, albo jednostką przełamującą front w manewrach / korzystającą z przełamania (piechota szturmem przełamała linię obrony, kawaleria wtedy manewruje na tyłach wroga. Tego zabrakło Niemcom w 1918, bo wszystkie swoje dywizje kawalerii spieszyli). Przełamanie manewrowe frontu jest raczej dla prowincji słabo zurbanizowanych przy nie za dużej ilości obrońców (do 3 dywizji w obronie), najlepiej nieokopanych…
A: i jeszcze raz zaznaczam, bo może to niejasne. Poza specyficznymi uwarunkowaniami terenowymi, w których kawaleria nieznacznie góruje, piechota zmotoryzowana jest lepsza od kawalerii, czasem znacznie lepsza. Ale nie jest osobną jakością samą w sobie jak jednostki zmechanizowane - to jak lepsza kawaleria, bo odporniejszy środek transportu.


*) Artyleria + Balony

“Armata: narzędzie stosowane do poprawiania granic państwowych. ”
--- Ambrose Gwinett Bierce (1842–1913 lub 1914), amerykański pisarz, dziennikarz i satyryk

“Armaty czynią nas silnymi, masło tylko tłustymi.”
--- Herman Göring (1893–1946). Nawiązanie do hasła propagandowego “Armaty zamiast masła!” 

Jednostek artyleryjskich jako osobnych dotąd na PNW nie było. Czym one są? Jednostki wspierające, raczej nie samodzielne w boju lądowym, tworzące duże formacje. Jak to wspiera piechotę, jak to działa i w ogóle czemu balony?
Zacznijmy od tego, że armaty - nawet czarnoprochowe - mogą strzelać daleko. W tym sensie daleko, że strzelają do celów których nie widzą: nazywa się to ogień pośredni. Ogień bezpośredni to ogień skierowany naprzód, jaki prowadzi np. artyleria przeciwpancerna albo armaty czołgowe. Armatohaubice XXI wieku zazwyczaj mogą prowadzić ogień i pośredni i bezpośredni; założenie dla PNW jest takie, że brygady artylerii prowadzą przede wszystkim ogień pośredni, od prowadzenia ognia bezpośredniego są jednostki pancerne, zmechanizowane i oddziały artylerii przy piechocie/kawalerii (małe działka).
Definicja “czym jest ogień pośredni” mówi już “czemu balony”: razimy cele których nie widzimy, bo nasz zasięg ostrzału jest dalszy niż nasz zasięg wzroku. W czasach gdy nie ma satelitów (i można prowadzić ogień po koordynatach od szpiegów) i dronów, artyleria ma ogień który może być korygowany dzięki:
- obserwatorom artyleryjskim na linii frontu. Przydatne, ale oni też mają ograniczony zasięg widzenia.
- obserwacjom z wysokich wież itp. Też się przydaje, ale też ma ograniczenia wysokości i musi być gdzieś ta wieża.
- obserwacje z powietrza: z balonu.
Zakładamy że każda jednostka artylerii ma swoich obserwatorów do wysłania na linię frontu w celu korekty, ale ich skuteczność jest ograniczona. Jeśli jedna ze stron ma balony, a druga nie, można wykorzystać ukształtowanie terenu i ostrzeliwać wroga z pozycji których on nie jest w stanie nijak zobaczyć, samemu dokładnie wiedząc gdzie są działa przeciwnika. W ten sposób nawet mniejsze siły, ale dysponujące balonem mogą w ogniu kontrbateryjnym zniszczyć w pojedynku artyleryjskim działa przeciwnika. Oczywiście, artylerzyści i dowódcy myślą, więc w razie takiego pojedynku będzie nakaz jak najszybciej ewakuować choć część wystawionych na ostrzał dział, które powrócą dopiero w pod osłoną nocy i zamaskowane na pozycjach - nie będą stracone. Ale nie będą mogły wspierać na bieżąco własnych wojsk, będą tylko trzymane jako rezerwa, więc ich potencjał nie będzie wykorzystany.

Dlatego uznałem, że jedna jednostka (brygada) artylerii na 3 dywizje piechoty podwaja siłę ataku/obrony piechoty. Można dać i więcej dział, ale potem skuteczność nie rośnie liniowo - 2 brygady na 3 dywizje piechoty to takie 2,25-2,5 zwiększenia siły zamiast podwojenia… za to znacznie pomaga jakby przeciwnik miał działa: artyleria się wzajemnie neutralizuje na równych warunkach.
Ale posiadanie zwiadu powietrznego (jednego dyonu balonów na brygadę artylerii) podwaja skuteczność artylerii. I we wspieraniu piechoty i zwalczaniu wrogiej artylerii. Oczywiście, to jeśli przeciwnik ma jakieś balony, choćby w małej liczbie - pozwala to choć częściowo ograniczyć straty. Jeśli jedna ze stron ma monopol na balony/zwiad powietrzny, to jeśli do jednostki artylerii jest dołączona jednostka powietrzna - siła ognia artylerii jest poczwórna w zwalczaniu wrogiej artylerii. I tak, to powoduje że te trzy broniące się dywizje piechoty, posiadające jedną jednostkę artylerii i jedną jednostkę balonową, atakowane przez kogoś bez balonów ale z artylerią, to działa przeciwnika jeśli są ich nawet 3 brygady, zostaną sukcesywnie unieszkodliwione dość bezkarnie - i jeśli do tego czasu przeciwnik nie przełamie obrony (bo np. rozkazy kazały najpierw wyniszczyć wrogą artylerię), stanie twarzą w twarz z piechotą i artylerią wartą tyle co 12 dywizji. Bez balonów obrona byłaby przełamana z ogromną przewagą wroga.

Czemu balony i śmigłowce, a samoloty już są gorsze? Bo szybko lecą i muszą długo krążyć nad obszarem, a przez brak komunikacji muszą powiedzieć o wszystkim na dole. Z balonu można spuścić po linie meldunek w puszce; samoloty zdecydowanie rzadziej latają na uwięzi. Samoloty za to mogą się przydawać do obrony/niszczenia balonów wroga. I tak to się kręci…


*) Sterowce

“Nowożytni Hunnowie wzięli sobie za zadanie systematycznie terroryzować bezbronną ludność kwitnących miast przez rzucanie niszczących bomb ze swoich udoskonalonych aeroplanów i Zeppelinów. Ufni, iż kule ich nie dosięgną, krążą oni na swoich napowietrznych statkach, jak sępy krwiożercze, wypatrując, gdzie bezkarnie mogą nieść postrach i wyrządzać nieobliczalne szkody. Pomimo protestów cywilizowanego świata – djabelska robota bandytów napowietrznych nie ustaje. Przeszkodą dla nich jest tylko mróz lub silna mgła i deszcze. Z nastaniem pogody powtarzają swoje zbójeckie występy. W wynaturzonych swoich mózgach opracowują niemcy śmiałe plany podboju świata przez niszczenie środowisk cywilizacyjnych właśnie za pomocą rzucania bomb z aeroplanów i Zeppelinów. Jak w przepowiedniach starodawnych o Antychryście, że ukaże się on na wozie ognistym, tak w rzeczywistości niemcy, na oświetlonych w nocy Zeppelinach, ukazują się oczom naszym, budząc w nas nienawiść. ”
--- Artykuł w jednodniówce potępiający niemieckie naloty na Warszawę w 1914.

Sterowce, czyli aerostaty mające silniki i możliwość sterowania torem lotu (w przeciwieństwie do balonu), były [na PNW: Europa 10k są] objawieniem wojskowym. Ogromny zasięg jest ich największą zaletą… ale poza tym to noszą niezbyt dużo bomb (jednak latają wypornością), są niezbyt odporne na warunki pogodowe (przeciwny wiatr, burze - przeszkadzają). On the second hand, nawet sterowce wypełnione wodorem są dość bezpieczne w użyciu czy to cywilnym (transportowym) czy wojennym - by wodór zapłonął, musi być pomieszany z tlenem, a w tym celu konstruktorzy po pierwsze umieszczają go w osobnym zbiornikach, a po drugie - przewidują wentylację i ucieczkę wodoru na zewnątrz (przy wodorze nie ma czegoś takiego jak idealnie szczelne zbiorniki). Dość rzec, że używane zgodnie z instrukcjami i regulaminami sterowce cywilne nie miały nigdy wypadku - a już przed Wielką Wojną w latach 1910-1914 przewiozły 40 tysięcy pasażerów. Słynny wypadek z Hindenburgiem miał miejsce z powodu olania procedur na kilku płaszczyznach (na przykład zakaz dokowania podczas burzy. Bo namoczona lina zadziałała jak przewodnik przy wyładowaniu elektrostatycznym).
A sterowce wojskowe musiały być strącane pociskami zapalającymi (które zazwyczaj nie zapalały jednak wodoru), rakietami niekierowanymi (mającymi ten sam problem), artylerią polową (pociski przelatywały na wylot bez wybuchu)... najbardziej efektywnym sposobem walki ze sterowcami było, koniec końców, zrzucenie na nie z góry bomby, ale to też miało pewne problemy techniczne…
Sterowce wypełnione niepalnym helem są dodatkowo bezpieczniejsze w każdych warunkach: pociski zapalające im są już kompletnie niegroźnie, trzeba im zrobić odpowiednio dużo dziur by spadły.

Sterowce bombowe służą przede wszystkim do bombardowań strategicznych, ich celność jest nikczemna: najogólniej podczas nalotu można przyjąć że trafią w Londyn.
Sterowce zwiadowcze mają mniej bomb, a służą do dalekiego zwiadu dla sił lądowych lub floty. Zwłaszcza floty. Oba rodzaje sterowców mają karabiny maszynowe w gondolach.

Sterowce transportowe to odpowiednik sterowców “cywilnych”. Na temat ich zasięgu polecam poczytać np. o planowanej misji sterowca L59, któremu zaplanowano w 1917 misję-lot do Niemieckiej Afryki Wschodniej z zaopatrzeniem dla tamtejszych sił niemieckich. Niestety, zawrócili gdy mieli 400 mil do celu, . po fałszywej informacji o kapitulacji sił von Lettow-Vorbecka. Anyway: w ciągu pięciu dni lotu, przy średniej szybkości 45 mil na godzinę, zeppelin L59 przebył 4220 mil (6757 km). Po wylądowaniu okazało się, że paliwa wystarczyłoby na dalszych 3700 mil i 64 godziny lotu.
…ciekawostka, misją do Afryki dowodził gość, który przy okazji dokonał pierwszego i jedynego przejęcia statku przez sterowiec: wysadził załogę pryzową na szkunerze przewożącym drewno z Norwegii do Wielkiej Brytanii. Da się? Da się. Czemu na PNW sterowce zwiadowcze nie miałyby powtarzać tego wyczynu częściej? [skoro je lubię i popieram, zwłaszcza!]


*) Wojska Pancerne

“Czołgi będące początkowo przedmiotem drwin, przemieniły się w okropną broń. Toczą się w długim szeregu i ucieleśniają dla nas grozę wojny bardziej niż cokolwiek bądź innego. Nie widzimy dział, które ślą ku nam ogień huraganowy; atakujące linie wroga są ludźmi podobnie jak my, ale czołgi to machiny… ”
--- <<Na Zachodzie bez zmian.>> Erich Maria Remarque

Czołgi z Wielkiej Wojny to wielkie opancerzone maszyny przewożące działa, tak najogólniej można je opisać. Koszmarnie awaryjne (30 km zasięgu), nie wyposażone w środki łączności mimo dużych rozmiarów (chyba że środkiem łączności nazwiemy klatkę z gołębiami) i jeszcze koszmarnie drogie. I wolne.
Wojska pancerne II i po części III generacji nie są w stanie zastąpić kawalerii lub wojsk zmotoryzowanych w wychodzeniu na tyły. Są narzędziem do przełamywania frontu… ale niezbyt efektywnym. Mówiąc poważnie, w stosunku kosztów brytyjski moździerz piechoty był bronią znacznie bardziej efektywną w walce niż czołg. Fakt że przełamanie frontu nastąpiło w czasie gdy pojawiły się na nim masowe ilości czołgów, nie ma nic wspólnego z tym “że to były czołgi”, ale z tym że wszystkiego było dużo. Czołgi ani w 1916, ani w 1917 nie zmieniły sytuacji na froncie zachodnim, a w 1918 zmianę na froncie spowodowało przybycie sił amerykańskich i przez to przeważenie masy krytycznej na korzyść aliantów.
Największe i najbardziej zdumiewające przełamanie na froncie w 1918 to była Kaiserschlacht (zwana też ofensywą wiosenną), w której Niemcy skumulowali na zachodzie żołnierzy z wyciszonego frontu wschodniego, sformowali nowe dywizje szturmowe [co wiązało się z tym, że reszta dywizji była “okopowa” i niezdolna do ofensywy] i nimi przełamali linię frontu. Ale nie mogli należycie wykorzystać zwycięstwa z powodu braku mobilnych sił - a czołgi by takimi nie były.
Ogólnie więc, czołgi z Wielkiej Wojny mogą przełamać front, ale wojska pancerne I generacji są raczej memem niż środkiem walki, a wojska pancerne II generacji o ile mogą pozwolić na silne wsparcie ataku, o tyle są wolnobieżne i działają, cóż, w tempie piechoty…
Do czego mogą służyć wczesne wojska pancerne? Do przełamania pozycji nie wspartych artylerią. Ewentualnie atak ich na siły niewyposażone w broń przeciwpancerną może punktowo pomóc w przełamaniu obrony, ale to tyle.
… a jak ktoś chce blitzkrieg, to blitzkrieg piechotą szturmową jest nieironicznie lepszy niż “blitzkrieg” puszkami które nie przejadą dalej niż 30 kilometrów bez awarii.
#2
Poradnik MG: Wojny

1) Logistyka i Łączność, czyli o niedocenianiu szerszego obrazu
2) Dowódcy i szkółka niedzielna - krótko o tym jak ich przeszkalać.
3) Królowa Wojny w czasie Wojny Pozycyjnej
4) Lotnictwo: latająca artyleria. Bombardowania strategiczne. Lotnicza przewaga ataku nad obroną.
5) Niskie generacje broni pancernej i ogólnie broń pancerna a piechota szturmowa.
6) Flota niskich generacji. Lotnictwo na morzu

1) Logistyka i Łączność, czyli o niedocenianiu szerszego obrazu

Mówi się, że amatorzy studiują taktykę, zawodowcy logistykę. Na PNW wszyscy jesteśmy bandą amatorów, ale należy pamiętać choć trochę o szerszym obrazie gdy… gdy już kole w oczy. Mianowicie, pierwszorzędne znaczenie podczas prowadzenia wojny na dużym teatrze działań jest zapewnienie komunikacji - telegrafu i radia.

Telegraf jest niezbędny do zapewnienia komunikacji na szeroką skalę w imperium czy w ogóle nowoczesnym kraju. MG szczególnie wyróżnia istnienie telegrafu:
- gdy ktoś lokalnie konsultuje decyzję z władzami w stolicy;
- gdy trwa przerzut, nieważne awaryjny czy planowy, sił wojskowych przez kraj. Telegraf to zapewnienie że są kwatery, jedzenie, paliwo itp. itd - szybsze pokonanie trasy.
- gdy trzeba elastycznych decyzji np. co do użycia odwodu wewnątrz kraju. Mądry gracz zostawia sobie odwód wewnątrz kraju, ale dzięki telegrafowi możliwe są szybkie konsultacje, ocena sytuacji i przerzucenie wojsk.
- telegraf może zapewnić świetną koordynację naziemnych sił zbrojnych podczas obrony statycznej: zakłada się, że po pewnym czasie pozycje, zwłaszcza we własnym kraju, połączone są odpowiednią siecią kabli co zapewnia np. lepszą koordynację artylerii w obronie pozycji. Czasem ma to znaczenie, zwłaszcza w obronie linii pozycji, zwłaszcza gdy zwiad dokonywany jest nie przez balony, a dodatkowo czy podstawowo- przez sterowce czy samoloty, które po powrocie do bazy mogą poinformować dowódców lokalnych o odkryciach.
Podsumowanie dla leniwych: telegraf ma znaczenie strategiczne w koordynacji sił wojskowych. Taktycznie wpływa na obronę długo zajmowanych pozycji.

Radio jest podobnie ważne jak telegraf w skali strategicznej - zapewnia koordynację między rodzajami sił zbrojnych (“radio” zapewnia obecność radiostacji w każdym sterowcu, okręcie, samolocie, choć zazwyczaj słabej mocy)... ale to taktycznie wreszcie jest czyniona jakaś różnica. Bazowo na PNW każda dywizja ma jakieś radio (monstrualnych rozmiarów), ale to nie to samo co radio u każdego dowódcy; jeśli na niższych poziomach nie ma radia, istnienie jego ma znaczenie bardzo odlegle strategiczne, ale ważniejszy już jest telegraf. Jeśli radio jest… zazwyczaj ma postać pojazdów z radiostacjami, pełniącymi rolę radiostacji np dla dywizjonu pancernego - może on komunikować się o efekcie zwiadu ze sztabem dywizji bez wysyłania gońców. Może mieć znaczenie, prawda?
Poza tym radio jest niezbędne do tzw. blitzkriegu. Radio zapewnia wreszcie komunikację na bieżąco między lotnictwem a siłami lądowymi, umożliwiając wzywanie online wsparcia lotniczego lub poprawek do ostrzału artyleryjskiego. Bez radia, faktycznie nie mają sensu np. obserwacyjne samoloty artyleryjskie - już ten balon czy śmigłowiec szybciej da znać o efektach ostrzału, zrzucając puszkę z meldunkiem po linie, a szybki samolot to niby jak ma to zrobić efektywnie bez lądowania?
Podsumowanie dla leniwych: radio wpływa na walkę w skali taktycznej, w ataku czy obronie. Umożliwia lepszą koordynację działań broni połączonych - np. bez radia tzw. blitzkrieg nie jest możliwy.

Kolej z kolei to koń roboczy dostaw zaopatrzenia i przerzucania wojsk. Można się jarać samochodami i ich możliwościami, ale również w XXI wieku kolej jest podstawą logistyki wojskowej, na przykład w NATO. Bez kolei niemożliwe są długotrwałe działania wojenne i przerzucanie wojsk TANIO na bardzo dalekie odległości (nie wyjeżdżajcie mi tu z Amerykanami, niestety na PNW jesteśmy bliżsi realiów kosztowych RFN, PL/PRL czy Rosji).
Co z tego wynika na PNW?
Przede wszystkim, w każdym kraju gracza - niezależnie od posiadania technologii kolej lub nie - istnieją linie kolejowe. Po prostu nie są tak bardzo rozpowszechnione i mogą być przeciążone. Ale zawsze stanowią pierwszorzędny cel ataków: partyzanci? Specjalsi? Bombardowania z powietrza? Rakiety nawet? Why not, wszystko co uszkodzi linie kolejowe choć na pewien czas może zacząć dusić wojska na froncie. Jak się przed tym bronić? Posiadanie technologii kolej, albo - ZWŁASZCZA - prowadzenie logistyki przez tzw. Trakty (najlepiej wojskowy lub połączony) skutkuje tym że wielotorowe sieci połączeń kolejowych naprawdę cholernie ciężko wyłączyć z ruchu na tyle by przestało dopływać zbawienne zaopatrzenie.
Po drugie, MG bardzo patrzy na to jak się transportuje wojsko. Jak transportuje wojsko, nawet w ramach swojego kraju, w ramach przegrupowania, na przykład przez 10 prowincji… i nie masz technologii kolej, no to masz zamaszyście przejebane jeśli chodzi Ci o szybkość. Kolej się tu przydaje - a już szczególnie trakt. Na przykład Trakt Wojskowy poprowadzony między Berlinem a Konstantynopolem pozwoliłby na przerzucenie kilku dywizji koleją w tydzień. Bez traktu, samymi kolejami, jest to parę miesięcy (z telegrafem i ustaleniami na granicach). Bez telegrafu, kolei i ułatwień, to pół roku może być mało.
Podsumowanie dla leniwych: kolej jest ważna do strategicznego przerzucania wojsk i ich zaopatrywania. Może mieć znaczenie, jeśli ktoś będzie chciał “sprytnie” zniszczyć wojska przeciwnika - niszcząc ich logistykę. Czołg nie mający paliwa, amunicji i części zamiennych jest podobnie wyłączony z walki jak czołg zniszczony.

***   ***
Dodatek specjalny na życzenie - co jak mam radio a nie mam telegrafu?

To masz zalety radia, bez zalet telegrafu. Radio jest przede wszystkim w użytkowaniu w jednostkach wojskowych i ważnych urzędach - rozpowszechnienie radia sprawia że częściej trafi się w rękach prywatnych, ale nigdy nie będzie tak powszechne jak telegraf. Dzięki telegrafowi stolica może kontaktować się de facto na bieżąco z każdą pipidówą gdzie jest stacja - czyli na przykład kontrolować wszystko wzdłuż linii kolejowej. Radio nie daje takich bonusów.

A więc radio daje bonusy radia, w żadnym wypadku nie pokrywa możliwości telegrafu - mają odmienne sfery oddziaływania. NAWET w wypadku krajów mających posiadłości zamorskie na wyspach pewnie są radia - ale z pipidówami podległymi na wyspie już się kontaktują telegrafem. Więc piszecie na przykład "przygotować trasę dla szybko przerzucanych trzech dywizji" i szybko przesyłane jest radiem... po czym jedzie do portów i miejscowości dalej na trasie kurierami. Organizacja może się udać, może się nie udać - w razie komplikacji (które MG zawsze wlicza, bo zawsze występują) będą komplikacje rozwiązywane poowoooli.
Tak, telegraf zapewnia też lepszą organizację lokalnie. Na przykład nawet jak masz nieobsadzoną wojskiem granicę, to jak masz telegraf to w stolicy się szybciej dowiedzą że coś się dzieje, bo w końcu ktoś puści telegramy. W wypadku radia nie, bo zawsze nadajników będzie mniej bo są droższe...

***   ***   ***   ***   ***

2) Dowódcy i szkółka niedzielna - krótko o tym jak ich przeszkalać.
Cytat z jednego z Q&A, bo dobrze tam to rozpisałem.

Cytat:Po pierwsze, co do zasady dowódcy którzy mogą "szkolić" muszą mieć co najmniej 4*, a różnica między szkolącym a szkolonym musi wynosić również co najmniej 4*.
Po drugie, nie ma szkolenia <<w warunkach komfortowych>>. Nie ma podpatrywania w pracy biurowej, nie ma podpatrywania w warunkach pokojowych a nawet w spokojnych manewrach. Szkolenie może być w warunkach bojowych (no pain, no gain), bardzo ewentualnie przy naprawdę cholernie wieloskalowych manewrach i szkoleniu, ale takim z ostrą amunicja i stratami w żołnierzach - sugerowałbym się tu wytycznymi Wehrmachtu który uważał 2% strat podczas szkolenia (ranni, zabici, niezdolni do służby) za pożądane. Ale co do zasady, dopuszczam szkolenie raczej w działaniach bojowych albo całej serii manewrów - manewrami sugeruję wykształcać doktryny (specjalizacje), kosztem K+, Zaopatrzenia, paliwa, potu, krwi i zdezorganizowanych jednostek - a szkolenie niższych dowódców przez wyższych to w boju.
Po trzecie, można szkolić w zakresie "gwiazdkowania" dowódców mających 0*, a w zakresie "no wyspecjalizowałbyś się" takiego co ma 0* lub 1* [ale wtym drugim wypadku musi go szkolić szpec co ma 5*]. Gracz co do zasady nie ma wyboru jak chce podszkolić.

Po co "szkolić"? Oznacza to, że dowódca niższy stażem może znacznie łatwiej niż normalnie uzyskać pierwszą gwiazdkę albo dostać specjalizację. Po prostu
- albo dowódca wyższy stażem robi robotę, a inny go obserwuje (opcja w której jeśli MG coś da, to będzie zniżka 5K+ na speckę, może coś więcej, zależy. Wydanie K+ przed zaczęciem szkolenia pomoże baudziej niż czekanie na wynik)
- albo dowódca niższy stażem robi robotę, a ten lepszy patrzy mu przez ramię, podpowiada, pozwala czasem coś spierdolić by się nauczył na błędach, ale jakby było bardzo posrane to przejmie stery. To jest opcja preferowana i dająca największe szanse na naukę sztuki wojennej, ale daje też realną niską efektywność wojsk oraz minimalną szansę na dokumentne spierdolenie (np. w razie bardzo nagłego ataku przeciwnika, takiego że mentor nie zareaguje).

Jaka jest efektywność teamu mentor+szkolony który dowodzi? Poziom doświadczenia szkolonego +*, czyli zazwyczaj um.1, moooże um.2. Generał mentorujący przy tym nie może być do niczego innego używany, więc to mocno wpływa na efektywność wojsk... oczywiście, jeśli generał w pełni przejmie ster (bo coś się pierdoli), to całe szkolenie może, ale nie musi pójść na chuj. Za to wojsko nie pójdzie na chuj, co chyba brzmi też obiecująco, prawda?
Jaka jest szansa na podniesienie umiejętności? Podobna jak wtedy, gdyby rzucić nieopierzonego dowódcę na front, ale z większą efektywnością wojsk.
Za to jest znacznie większa szansa na specjalizację niż normalnie, więc jak lubicie Artylerzystów czy coś…

***   ***   ***   ***   ***

3) Królowa Wojny w czasie wojny pozycyjnej.

Artyleria ma szerokie zastosowanie w obecnym systemie wojen PNW. Podwaja siłę dywizji piechoty (trzech dywizji na każdą brygadę artylerii), zarówno w ataku jak i obronie. Może częściowo powstrzymać przed desantem albo - co łatwiejsze - zablokować cieśninę. Może z wielkim trudem próbować zwalczać siły pancerne. Może - wreszcie - zwalczać inną artylerię w walce kontrbateryjnej.
Ale nieopisanym dotąd elementem wojny artylerii jest zwalczanie przez nią siły żywej i umocnień. Długotrwały ostrzał pozycji okopanego wroga (nieokopany szybko przechodzi w okopanego, taka reguła wojny pozycyjnej) może mieć na celu wyniszczenie jego siły żywej przed szturmem i/lub sprowokowanie ostatecznie jego pozostałej artylerii do ujawnienia się i walki kontrbateryjnej w której możnaby ją zniszczyć i pozbawić przeciwnika wsparcia ogniowego podczas szturmu. To wiadomo. Ale jak z liczebnikami?

Liczebniki i jednocześnie podsumowanie dla leniwych:
* 2artI to odpowiednik 3art0 w niszczeniu siły żywej. 2artII to odpowiednik 3 artI - i tak dalej. To czy artyleria posiada tu “napęd” (np jest zmotoryzowana) nie ma znaczenia dla wyniszczania.
* 1artI powinno w ciągu trzech miesięcy wybić 1 okopaną piech0. Piechota zmotoryzowana lub kawaleryjska jest niszczona dłużej (oczywiście wyższe generacje nieco ciężej wyniszczyć, ale 1artI spokojnie zniszczy w pół roku 1piechVzmot)
* Balony i wsparcie obserwacyjne pomagają i obrońcom i atakującym… ale obrońcom nieznacznie (do 10-20%), a atakującym około 50%. Zasłony dymne czy walki w mieście mogą utrudnić obserwację i zniweczyć wsparcie obserwacyjne.
* Doświadczeni dowódcy mogą ograniczyć straty w wyniku ostrzału.
* Doświadczeni i ZWŁASZCZA wyspecjalizowani dowódcy mogą spotęgować straty jakie robi nasza artyleria. Specjalizacja “Artylerzysta” daje od razu +50% w wyniszczaniu siły wyżej dla podlegających dowódcy jednostek.
* Fortyfikacje, trochę lekkie i zwłaszcza ciężkie, zapewniają bonus w obronie przed wyniszczeniem dla chronionych jednostek.
* Zniszczenie fortyfikacji lekkich zajmuje 2artI 3-4 kwartały - tak by fortyfikacje dawały minimalny bonus w obronie przed wyniszczeniem i do obrony przed szturmem. Jakiś bonus będą dawać zawsze. Fortyfikacje ciężkie niszczy się co najmniej trzy razy ciężej [na zasady, fortyfikacje ciężkie to lekkie+ciężkie w kosztach], więc strzelaj sobie 6artI przez rok i może poskutkuje.
* Im mniej przeciwnika zostało, tym ciężej go ostatecznie wybić artylerią. Jak komuś zostały np ostatnie dwie dywizje piechoty to będą wybijane nieproporcjonalnie długo: ostatnia nawet dwa razy dłużej. Warto przybić wroga szturmem.

Przykład: 2artIzmot, 3art0kaw dowodzone przez “Artylerzystę” ostrzeliwują oblężoną lekką twierdzę. Z uwagi na rozkazy - wybić jak najwięcej wroga przed szturmem, dopiero potem szturmować, ale zająć w ciągu pół roku od rozpoczęcia - nie opłaca się niszczyć fortyfikacji (zajęłoby połowę posiadanego czasu). Zamiast tego ostrzeliwuje się siłę żywą, wybijając jakieś 1.5 piech0 na miesiąc - wybijali by 2piech0, ale przeszkadzają fortyfikacje i lekko doświadczony dowódca przeciwnika. Niemniej, przez pół roku wybiją 9 piech0 - jeśli tyle w ogóle jest w fortecy - może została ostatnia dywizja z dziewięciu? (ostatnie się trudniej zabija)... Szturmowcy powinni miećrelatywnie  łatwo.
Uwaga: pół roku to w cholerę długo. Gdyby obrońcy nie byli odcięci, mogą sobie sprowadzić posiłki i wtedy walka artyleryjska sprowadza się tylko do długotrwałego wybijania siły żywej, bez rezultatów terytorialnych.

***   ***   ***   ***   ***

4) Lotnictwo: latająca artyleria. Bombardowania strategiczne. Lotnicza przewaga ataku nad obroną.

Lotnictwo bombowe, czyli to co poraża siły lądowe z powietrza, jest właściwie latającą artylerią, przenoszeniem ładunków bombowych na jeszcze dalsze odległości… ale ta odległość i możliwość szybkiego przemieszczania się do miejsca ataku dają im wyjątkową skuteczność.

*) Na PNW lotnictwo zwalczające siły naziemne - myśliwce wielozadaniowe, bombowce taktyczne - służą do neutralizacji siły bojowej jednostek wroga; czy to w marszu (spowalniając znacznie marsz), czy to punktowymi atakami neutralizując efekty okopania, przygotowania itp. W mniejszym stopniu lotnictwo po prostu zwalcza siłę żywą - z uwagi na efekt skali jest w tym znacznie lepsza artyleria.
Jak może wyglądać taka neutralizacja? Na przykład naloty bombowców zneutralizują baterię artylerii na czas ataku na danym odcinku - nie będzie brana pod uwagę przy zwiększaniu siły piechoty. Albo na przykład naloty spowodują że część z dywizji piechoty się broniącej nie będzie “okopana”, tylko po prostu w obronie statycznej - nieco skuteczniej niż jakby przybyli z marszu, ale niewiele (czyli mnożnik siły nie x4, a x2, x1.5…). Albo zostanie zneutralizowany komponent przeciwpancerny, by czołgi mogły się przebić. Albo…

Dużo jest możliwości. Należy zaznaczyć, że dotyczą one głównie bombowców i to generacji III+, myśliwców w drugiej kolejności (zakładam że trzy-cztery dywizjony myśliwców wielozadaniowych to odpowiednik dywizjony bombowców taktycznych. Oczywiście przelicznik może być lepszy dla myśliwców (doktryna lub specjalna konstrukcja, ukierunkowane na samoloty szturmowe) albo dla bombowców (doktryna lub specjalna konstrukcja, ukierunkowane na CAS)...
Sterowce bombowe poza wypadkami gdy zniżają tor lotu nie nadają się do wsparcia taktycznego - a gdy zniżają, by trafiać precyzyjniej, to są łatwiejszym celem. Sterowce bombowe zniżające tor lotu są odpowiednikiem 0.33 do 0.75 dywizjonu bombowców II generacji, jeśli chodzi o siłę bombardowania.

*) Bombardowania strategiczne to osobna kwestia. Można je organizować w celu:
- wyniszczenia materialnych ogólnych możliwości kraju - fabryk, warsztatów, magazynów itp. czyli WP.
- upośledzenie komunikacji i logistyki tyłów, zwłaszcza bombardując porty i węzły kolejowe; to może pomóc wojskom lądowym bezpośrednio.
- upośledzenia produkcji: bombardowanie miejsc wydobycia (surowiec może nie dotrzeć, nawet jak są spełnione wymagania WP itp.), wyłączania z użycia centrów (np. by centrum przemysłowe przez co najmniej turę i “aż do czasu wykonania napraw” nie działało), a nawet ukierunkowane na wyniszczenie slotów. 
To ostatnie - wyniszczanie slotów - pojawiło się z uwagi na pewną ilość technologii i nawet cech co dają sloty przemysłowe bez warunków w postaci WP czy metali przemysłowych. MG zakłada, że jeśli ktoś “zapuści” wyniszczanie slotów przemysłowych, a przeciwnik takich nie ma, to lotnictwo po prostu spuści nieco pary z WP.
W każdym wypadku lotnictwo powinno atakować jakieś konkretne miejsca - w wypadku upośledzania WP i slotów najlepiej miejsca koncentracji dużych ilości WP.

*) Lotnicza przewaga ataku nad obroną wynika z samego charakteru samolotu. Samolot najczęściej jest najłatwiejszy do zniszczenia w chwili startu (albo wręcz na ziemi, podczas np. tankowania) i nabierania wysokości. Co więcej, nawet jeśli na PNW piszemy “Lotnisko (2)” i mamy dwadzieścia slotów na dwadzieścia dywizjonów, to w praktyce samoloty te gdy wzlecą potrzebują relatywnie (relatywnie do jednostek lądowych!) dużo czasu na zorganizowanie się. Gdy przylatują na miejsce walki atakując broniącego się, ten często musi dopiero startować, nabierać wysokości itp. Co zwłaszcza w walce z dużymi formacjami bombowców ochranianych przez lotnictwo eskortowe może być frustrujące i skutkujące dużymi stratami.
Z tego wynika - dla generacji III i im wyżej tym bardziej - przewaga wszystkich posiadających radar i inne systemy wczesnego ostrzegania [na przykład obserwatorzy lub nasłuch przeciwlotniczy, acz ich skuteczność nie umywa się do radaru] jest znacząca. A właściwie, to radar niweluje bonus atakującego nad celem wobec obrońcy i nawet daje obrońcy przewagę.

Osobną sytuacją oczywiście jest sytuacja walki ~nad linią frontu o przewagę powietrzną (myśliwce i bombowce obu stron) - gdzie właściwie obie strony są atakujące. Tam teoretycznie nikt nie ma przewagi… ale właśnie po to stosuje się ataki na lotniska, by, jeśli to możliwe, w ten sposób wyeliminować wrogie lotnictwo. 
Właściwa walka o dominację powinna polegać więc nie tylko na eliminowaniu wrogich samolotów w powietrzu, ale też ochronie własnych lotnisk (samolotami lub naziemną plot), systemie wczesnego ostrzegania i bombowcach zdolnych porazić samoloty przeciwnika jeszcze na lotniskach (albo same lotniska).

***   ***   ***   ***   ***

5) Niskie generacje broni pancernej i ogólnie broń pancerna a piechota szturmowa.

*) Niskie generacje broni pancernej, najogólniej mówiąc, różnią się od tego co rozumiemy pod “broń pancerna”. Pociągi pancerne dla zerowej generacji; czołgi ciężkie w rodzaju “nieruchawy i nie tak trudny do zniszczenia bunkier” albo samochody pancerne dla pierwszej generacji, czołgi wolnobieżne lub nie-tak-bardzo-lepsze samochody pancerne dla drugiej generacji… dopiero od trzeciej generacji zaczynają się, mniej więcej, prawdziwe czołgi.
Ale w jakim sensie “prawdziwe” czołgi? W takim, że wreszcie dysponujące odpowiednią siłą ognia i pancerza do dokonywania przełamania, oraz manewrowością do jego wykorzystania - czyli do przełamania w skali operacyjnej, oczywiście gdy jest to więcej niż jedna dywizja pancerna…
Jak się różni siła broni pancernej dla niższych generacji? O ile założenie jest takie, że dywizja pancerna III generacji i wyżej jest odpowiednikiem co najmniej czterech nacierających dywizji piechoty odpowiedniej generacji (co najmniej - zależy od generacji), oraz ponosi mniejsze straty niż nacierająca piechota (zwłaszcza jeśli przeciwnik nie dysponuje bronią pancerną (kontrataki), lotnictwem wsparcia, bronią przeciwpancerną lub ostatecznie artylerią)... 
…o tyle wojska pancerne niższych generacji są średnio odpowiednikiem 2 piech0 (dla panc0) lub 3 piechI/piechII dla I-II generacji… przy czym mowa tu o średniej. W sprzyjających warunkach (natarcie na nieokopanego przeciwnika, najlepiej w walce manewrowej) pociągi pancerne mają lepszą skuteczność, tak samo wyższe generacje są lepsze do pewnych celów - czołgi ciężkie są badziewne w walce manewrowej, świetne w przełamaniu; samochody pancerne są lepsze niż inne jednostki aż do III generacji w walce manewrowej, acz nie nadają się do przełamania. Czołgi wolnobieżne II generacji są realtywnie uniwersalne i trzymają poziom, ale jest to poziom niższy niż III generacja (bo WOLNObieżna).
Poza tym jednostki pancerne niższych generacji są zasadniczo bardziej odporne na straty niż jednostki piechoty i to jest zasadniczy powód ich użycia. JA też zwracam uwagę na takie drobiazgi jak dobry zwiad, a samochody pancerne zapewniają najlepszy zwiad - czasem to może być istotne, na przykład po przełamaniu szyków przeciwnika i wyjściu na tyły, podczas natarcia… by nie wejść w pułapkę albo coś podobnie nieprzyjemnego.
Podsumowanie dla leniwych: niższej generacji broń pancerna niż III generacja jest mniej skuteczna i mniej uniwersalna niż generacje III+. Zaleca się używanie w większej liczbie tak czy inaczej dla sił pancernych: zmniejsza to przelicznik strat.

*) A gdzie w tym mieści się różnica niższych generacji broni pancernej w stosunku do piechoty szturmowej? Wydawałoby się że piechota szturmowa jest lepszym rozwiązaniem niż broń pancerna niższych generacji; jest bardziej mobilna niż pociągi pancerne (prawda), szturmuje glancko pozycje i ze stosunkiem cena/efekt niższy niż ciężkie czołgi…(prawda). Czemu więc nie?
Piechota szturmowa to straszny pożeracz ludzi, najkrócej mówiąc. Oddział piechoty szturmowej jest co najmniej półtora raza lepszy w szturmie niż oddział zwykłej piechoty, lepiej sprawuje się w terenie trudnym i już nie mówiąc o zdobywaniu miast niż siły pancerne - ale jest znacznie mniej odporny na straty, to znaczy, ludzie giną jak muchy. Ale należy zaznaczyć, że ekonomicznie rachunek jest po stronie piechoty szturmowej tak do II generacji włącznie - brytyjski moździerz piechoty był, dla przykładu, w relacji cena/efekt znacznie lepszy niż czołgi Mark V. Ale użycie piechoty w szturmach generuje straszne straty - tylko tyle i aż tyle.
Tego problemu nie ma w kontekście samochodów pancernych (pancI bazowe i pancIIL) albo człogów wyższych generacji (III+). Są one szybsze niż piechota szturmowa i w wypadku samochodów pancernych są znacznie lepsze w walce manewrowej niż szturmowcy, a w wypadku wyższych generacji czołgów są nie tylko lepsi w przełamaniu (niekoniecznie zawsze w jego ekonomice przeliczanej na $), ale są też szybsi - i są w stanie wyzyskać sukces operacyjnie. Bo teoretycznie można się bawić w piechotę szturmową otwierającą drogę piechocie zmotoryzowanej i samochodom pancernym, ale zawsze to rodzi opóźnienia, komplikacje i trudności zwłaszcza jeśli ktoś stworzył drugą linię obrony. Czołgi z drugą linią obrony nie mają takiego problemu: tak samo glancko przełamują.
Podsumowanie dla leniwych: piechota szturmowa jest efektywniejsza ekonomicznie w przełamaniu, ale nie zastąpi manewrowości samochodów pancernych czy czołgów generacji III+. A jeśli komuś choć trochę życie żołnierzy miłe, czołgi II generacji lepiej załatwiają sprawę w kwestii optymalizacji i ułatwienia sobie życia (rozkazów).

***   ***   ***   ***   ***

6) Flota niskich generacji. Lotnictwo na morzu

*) Z uwagi na starodawne, zachowane PNWowskie nazewnictwo panuje wśród graczy dość leniwe spoglądanie na okręty niższych generacji. Więc tak:
- niszczyciele są “niszczycielami” zdolnymi do nadążania za flotą, w miarę pełnomorskimi od II generacji. Wcześniej są to torpedowce, wolne gdy chodzi o prędkość podróżną i w wypadku 0 generacji - najlepsze do obrony na wodach przybrzeżnych, bo rejs po morzu może być dla nich zabójczy. I generacja to już pełnoprawne… morskie torpedowce, zdolne np do zasadzek w cieśninach i ataków nocnych (bardzo ryzykownych!) - ale jako eskorta floty to tylko flotę opóźnią.
- okręty podwodne zerowej generacji mają zasięg liczony w godzinach, nie w dniach czy akwenach. Są o napędzie niby elektrycznym, ale częściowo z zasilania nożno-ręcznego - cholera, to są okręty stosujące miny wtykowe i torpedy pneumatyczne, to naprawdę nie nadaje się do dołączania do większe floty, bo zatonie. Nadają się do obrony portów i cieśnin (przy portach) - dalej nie lza. Za to, mają jakieś zalety: op0 nie wymagają paliwa. To na pewno znosi ich wady, prawda?
Okręty podwodne I generacji to łodzie nurkowe: normalnie pływają na powierzchni, ale potrafią krótkie dystanse pokonać pod powierzchnią, na przykład przepływając pod blokadą wybrzeża albo do torpedowania okrętów lub statków przeciwnika. Mają duże ograniczenia w efektywności podwodnej i de facto załogi czy dowódcy czują się lepiej na powierzchni, na powierzchni nawet lepiej strzelają z torped - z kiosku więcej widać! - …ale pewnie mniej bezpiecznie.
Podsumowanie dla leniwych: nie powielaj leniwych nawyków myślowych dla op0 i opI, oraz ni0 i niI.

*) Z innych jednostek zerowej generacji, warto pamiętać że krążowniki 0 generacji są de facto nieopancerzone (łatwo je wyeliminować, przez co ich rola w starciach flot powinna być ograniczana na korzyść roli eskortowej i rajderskiej), a pancerniki 0 generacji mają taki drobiazg jak nieopancerzony kadłub pod linią wody, co powoduje że ataki podwodne mogą być dla nich bardzo bolesne - na przykład torpedowe. Dopiero pancerniki i krążowniki I generacji mają przewidzianą jakąś obronę przed atakami torpedowymi (np. bąble przeciwtorpedowe) - pancerniki i naturellement krążowniki 0 generacji są cholernie wrażliwe.

*) Lotnictwo morskie, czy to aerostatyczne (balony, ale bardziej sterowce) czy aerodynamiczne (samoloty) jest na morzu znacznie bardziej kluczowe niż na lądzie. Co się bardzo nie docenia, to fakt że znalezienie na morzu drobinki jaką jest okręt jest trudne z pokładu samego okrętu z uwagi na krzywiznę Ziemi… więc zwiad powietrzny daje ogromną przewagę. Już balony na uwięzi pozwalają na wykrycie wrogiej floty zanim oni nas zobaczą (noo, zobaczą balon, ale jakie tam okręty są to już nie…) i na ostrzał wroga na zasięgu na którym on nas ostrzelać nie może (od II generacji wzwyż)... bo nas nie widzi. Tymczasem sterowce dają efekt nie tylko taktyczny, ale też strategiczny, zapewniając zwiad. Samoloty są jeszcze lepsze, bo mniej wrażliwe na warunki pogodowe, zapewniając też szybszy zwiad “na życzenie” i co więcej - mogą zwalczać wrogi zwiad, zapewniając przy odpowiednich warunkach zaciemnienie naszych poczynań przy znajomości ruchów wroga.
Rola bojowa samolotów, na przykład torpedowa, tak naprawdę gdzieś do III-IV generacji jest drugorzędna. No bo dowódca z paroma gwiazdkami i zwiadem powietrznym stając naprzeciw dowódcy z paroma gwiazdkami bez zwiadu powietrznego jest w stanie wybrać moment bitwy, prowadzić bitwę znacznie bardziej tak jak chce… albo uniknąć bitwy, jeśli w ogóle jej nie chce. Liczebnikowo: zwiad to tyle co dodatkowe dwie gwiazdki dowódcy i kilkadziesiąt procent dodatkowej przewagi.
Podsumowanie dla leniwych: flota bez zwiadu powietrznego w 9 przypadkach na 10  gra na zasadach tej floty ze zwiadem.