2022-10-31, 00:37
10k0
Kolejny darmowy fragment pamiętników Jensa Stoltenberga, tym razem zabiera czytelników na wschodnie rubieże cywilzacji - dalej są już tylko orki i Technorepublika.
Kolejny darmowy fragment pamiętników Jensa Stoltenberga, tym razem zabiera czytelników na wschodnie rubieże cywilzacji - dalej są już tylko orki i Technorepublika.
Cytat:Kraj kozackiDo portu płynęliśmy od strony właśnie Porohów - niesamowitych występów, których rdzeniem był stal i beton, co sugerowałoby iż jest to jakaś pozostałość z pradawnych czasów. Legendy kozackie mówią o olbrzymim moście zbudowanym przez przodków orków, gdy ich ciała nie były tak skorumpowane jak ich dusze. Sama legenda jest niezwykle ważna dla naszych relacji - według większości wersji to antyczne NATO pomogło kozakom ów most zlikwidować i zatrzymać hordy na wschodzie zatoki.
Sama zatoka była pełna czajek - małych łódek typowych dla kozaków. Z takich łódkach łupili rumskie statki zmierzające do Tanais, co było niebywałym osiągnięciem, same "chadzki" mogłyby zawstydzić większość piratów z morza śródziemnomorskiego, jakich spotkałem. Rzecz jasna, same "łupienie", jak o tym się mówi na zachodzie można było określić bardziej jako pobieranie cła - lecz każdy wie, co się stanie jeśli od Rumczyka zażąda się cła. Wydaje się, że obecne relacje na lini Sułtanatu Rumu, a Hetmanatu są już poprawne - kozacy nie domagają się cła, natomiast Rumscy handlarze często odwiedzają sicze by handlować, co raczej oznacza, że Rum puścił nieporozumienia w niepamięć.
Sudak najpierw było słychać, a dopiero potem go zobaczyłem. Trafiłem tutaj w okresie zjazdu po śmierci Andrija V Januszenki. Zwykle okres po śmierci hetmana jest okresem żałobnym, ale jak się wkrótce potem przekonałem - kozacy zgodnie twierdzili, że "zasługiwał drań na koniec". Nasze kontakty z kozaczczyzną w pierwszych latach rządów Januszenki znacząco się poprawiały. Rumskie statki przestały być łupione na Porohach, a Hetmanat wyraźnie dążył do poprawy stosunków z resztą krajów traktatowych, podpisując nawet wstępne umowy stowarzyszeniowe. Elekcja nowego hetmana była ważnym wydarzeniem i nasza delegacja została na nią wysłana na zaproszenie Starszyzny.
Osobiście obawiałem się wybrania Jurija Bojko, który był bliskim pobratymcem Januszenki, aczkolwiek ostatnie lata rządów Hetmana Andrija V stanowiły obrazę dla większości kozaków. Andrij V w pewnym momencie odmienił kurs dyplomacji i zdecydował się ostudzić nasze ciepłe relacje, przypisuje się mu też sprzedaż niewolników do orków, co miało doprowadzić do jego niechybnej śmierci - nadział się na kozacką szablę. Kilkadziesiąt razy. Przykładem zwyczajem kozackim było śledztwo, aczkolwiek w tym wypadku stwierdzono, iż nieznany jest sprawca pierwszej rany, a świadkowie - sami członkowie Starszyzny - nie pamiętają dokładnie, który z nich zadał pierwszy cios - każdy przypisuje go sobie, ot kozacy. Na jego pogrzebie zrezygnowano nawet z odpalenia świętego Javelina - plotki mówią, że amunicji zostało na kilku hetmanów, a na tego nie warto.
Przed sama elekcją miałem okazję wybrać się do Stalowego Azowa na "chadzkę inicjacyjną". Znowu wyruszyliśmy w morze, tym razem na czajce i znowu lawirowaliśmy przez Porohy. Młodzi kozacy mieli złożyć przysięgi wojskowe w podziemiach ruin pradawnego miasta - w obecności duchów bohaterów kozaczczyzny. Stalowy Azow miał być miejscem bitwy w prehistorii, gdzie Kraińska armia stawiała dzielnie opór inwazji orczych hord - plujących ogniem z nieba i w stalowych rydwanach. Znając ostatnie odkrycia technologiczne w naszej armii coraz bardziej wydaję mi się, iż historia techniki zatacza koło i jesteśmy coraz bliżej świetności czasów przed upadkiem co jest niezwykle martwiące biorąc uwagę, że mówimy o czasach "przed upadkiem", gdzie mielibyśmy się znowu znajdować. Stalowy Azow był absolutnym przeciwieństwem Sudaku - a kozacy zsiadający na ląd w gęstej mgle byli przeciwieństwem bawiących się ludzi, których zobaczyłem jako pierwszych w Siczy. Ruszyliśmy wgłąb lądu w formacji bojowej, lecz jestem pewien, że gdyby nas ktoś zaatakował zorientowałbym się dopiero po dłuższej chwili - ruiny były monumentalne i wielkie, przypominały stalownie Agadiru a miały mieć tysięce lat. Nawet orki miały się tu nie zapuszczać, jednak byliśmy na wrogim terenie. Niestety nie mogłem być świadkiem ceremonii jako człowiek nie będący kozakiem, ani też się nim nie stający więc zobaczyłem tylko pierwsze krypty i zostałem na straży wraz z kilkoma doświadczonymi kozakami, gdy młodzi kozacy ruszyli wgłąb w posępnej procesji, przypominającej pogrzeb - w zadumie i cichej modlitwie.