Mam pomysł na proste rozwiązanie tych zagadnień. Po pierwsze, elektrownie wytwarzałyby pewną ilość GWy (gigawatów mocy przez rok), które mogłyby zasilać fabryczki albo iść na rynek, dając $. Niech 1mln ludzi wymaga 1GW i daje za niego 1mln$, tak by elektrownia cieplna, kosztująca 20mln$ i produkująca 5GWy, realistycznie zwróciła się po czterech latach. Fabryczki niech zużywają 1GW na sztukę i, jak nie produkują uzbrojenia, to niech dają 2mln$ (lub ilość zależną od wysokości podatków, zużywając 1j metali. Dalsze techy mogłyby zwiększać zysk z nich (np. tech "robotyzacja" sprawiłby, że fabryczka daje minimalnie 3mln$ zamiast 2 a tech "komputeryzacja" powodowałby wzrost wydajności elektrowni cieplnej, która zrobiła by z jednego węgla 6GWy zamiast 5).
Populacja, by nie komplikować, mogłaby dawać sloty na fabryki, w zależności od swojej wielkości. Populacje do miliona dawałyby pięć takich, potem każdy kolejny milion dawałby jeden. Te sloty byłyby stałe i niezniszczalne. Kolejne sloty byłyby do kupienia.
Co do siły ludzkiej, która może walczyć, proponuję rozwiązanie w duchu "Victorii". Niech w ciągu tury istnieje pewna pula, za którą można poszerzyć mobilizację. W "Victorii" raz na rok można było ją poszerzyć o 5 dywizji piechoty kosztem zasobów, potrzebnych na ich uzbrojenie. Ponadto, niech rzeczywiście istnieje pewna pula % populacji w służbie czynnej (stałe dywizje). Niech to będzie 2% dla krajów demokratycznych, 3% dla autorytarnych i 4% dla totalitaryzmów. Jednostka czołgów (brygada, czyli te 100 czołgów i cała, ciągnąca się za nimi logistyka) mogłaby kosztować tyle samo co jednostka piechoty (dywizja z artylerią i wszystkim) i mieć samodzielnie niższy (o te 60%) potencjał bojowy niż ta piechota, ale za to angażować tylko 1000 ludzi z puli a nie 10000 oraz być rzecz jasna bardziej mobilną, będąc jednocześnie dużo bardziej intensywnym wykorzystaniem siły ludzkiej (10k ludzi w brygadach pancernych byłoby tak skutecznych jak te 40k ludzi w piechocie). Mobilizacja natomiast upośledzałaby gospodarkę, powodując konieczność zamknięcia do 50% fabryk.
Każdy 1mln populacji podstawowo dostarczałby 4mln$ w demokracjach, 3mln$ w autorytaryzmach i 2mln$ w totalitaryzmach. Tak po prostu.
Co do zaopatrzenia... Zostawiłbym je, niech każda jednostka dla uproszczenia zużywa jedną jego sztukę z puli. Jego produkcja powinna być natomiast droga, tak by nieprzygotowanie jego zapasów był czymś bolesnym podczas konfliktu. Być może jedna fabryczka powinna produkować tylko cztery (pięć po wynalezieniu tworzyw sztucznych) jego sztuki z czterech jednostek ropy i tyluż metali. Skutecznie znerfiłoby to taktykę Żukowa.
Produkcja $ w fabrykach mogłaby być również zależna od wysokości podatków, od 0 (2mln$ na fabrykę) do 4 (10mln$ na fabrykę, tak by to szło liniowo). Im wyższe byłyby podatki w roku poprzednim, tym droższe byłyby dodatkowe sloty na fabryki i elektrownie w roku następnym. Podstawowo taki mógłby kosztować 4mln$, z dodatkowymi 3mln za każdy poziom opodatkowania. Uzależniłoby to kraje z wysokim opodatkowaniem od eksportu produkowanych dóbr. Technologia "robotyzacja" mogłaby stale obniżyć ten koszt o 2mln$. Fabrykę budowało by się za 10mln$. Całkowite zniszczenie budynku w wyniku zmasowanego bombardowania niszczyłoby slot. Sloty odwzorowywałyby w grze znaczenie infrastruktury. Budynek w slocie mógłby zostać rozebrany, by odzyskać 50% jego kosztów. Demokracje musiałyby uzyskiwać zgodę parlamentu na podniesienie podatków, autorytaryzmy mogłyby podnieść je o 1 co 4 lata a totalitaryzmy nie miałyby tutaj żadnych ograniczeń.
Zauważmy, ze fabryki w tym systemie są drogie. Zwiększyłoby to znaczenie uderzeń strategicznych w grze.
Co do energetyki... Realistycznie, energia słoneczna jest dość droga i wymaga półprzewodników (więc opracowania takiej technologii) oraz nie można jej magazynować a w nocy słońce nie świeci, więc powinna móc stanowić nie więcej niż 50% produkcji energii. Powinna się zwracać przez okres około 10 lat, więc bateria słoneczna o mocy 1GW powinna kosztować 10mln$. Podobnie nie zawsze wieje wiatr, więc generalnie można by to nazwać po prostu OZE a opracowanie półprzewodników obniżyło by ich koszt z 10mln$/GW do 8mln$, to by uprościło sprawę. Elektrownia cieplna, jak napisałem, jest inwestycją wymagającą wysokich nakładów początkowych i o wysokiej stopie zwrotu. Elektrownia wodna może robić to samo co cieplna i tyle samo kosztować, tylko nie zużywać węgla. Elektrownia na ropę powinna być tańsza od cieplnej, kosztować 3mln$, produkować 6GW mocy z 1j ropy i wymagać zaawansowanego techa ("połączony cykl turbiny gazowej" czy coś). Elektrownie jądrowe... Tutaj troszeczkę się to komplikuje.
W przypadku pierwszych reaktorów energetycznych produkcja prądu była jedynie uboczna - w procesie produkcji plutonu (na drodze wychwytu neutronów przez U-238) ciepło było jej produktem ubocznym, miały one niską temperaturę pracy (czyli również wytworzonej pary), przez to niską wydajność i nie miały nic wspólnego z rentownością. Cena 60mln$ za 5GW jednostkę reaktora I generacji, zżerającego 1j uranu na rok, jest uzasadniona z tymże taki reaktor produkowałby na turę jedną jednostkę plutonu, który pozwalałby zbudować bombę jądrową za dodatkowe 2mln$ (bomba z U-235 powinna, po opracowaniu techa, wymagać przynajmniej nakładu 20mln$). Następnie pojawiły się reaktory generacji II i III, w których koszt produkcji energii jest porównywalny z elektrowniami cieplnymi, więc opracowanie techa "Reaktory wodne" powinno obniżyć koszt budowy takiej elektrowni do 20mln$. Następnie, co teraz obserwujemy, pojawiają się reaktory generacji IV (rozwijane, nota bene, od dawna, chociaż dopiero teraz pojawił się taki komercyjny BN-800). One są autentycznie tanie i powielają paliwo, co dawałoby nam alternatywę - po wsadzeniu uranu do niego nie wyjmujemy go wcale i cieszymy się mocą do końca gry, albo wyjmujemy z niego po roku dwie jednostki plutonu zamiast jednej. To by wymagało techa "reaktor powielający", którego nie można by było opracować, nie mając wcześniej "komputeryzacji" i "zaawansowanych materiałów". Taka elektrownia kosztowałaby również te 20mln$ za 5GW, ale byłaby osobnym budynkiem.
Ostatecznie mielibyśmy sześć rodzajów elektrowni: OZE, osobno elektrownie wodne, cieplne, naftowe, jądrowe I i jądrowe II.
Populacja, by nie komplikować, mogłaby dawać sloty na fabryki, w zależności od swojej wielkości. Populacje do miliona dawałyby pięć takich, potem każdy kolejny milion dawałby jeden. Te sloty byłyby stałe i niezniszczalne. Kolejne sloty byłyby do kupienia.
Co do siły ludzkiej, która może walczyć, proponuję rozwiązanie w duchu "Victorii". Niech w ciągu tury istnieje pewna pula, za którą można poszerzyć mobilizację. W "Victorii" raz na rok można było ją poszerzyć o 5 dywizji piechoty kosztem zasobów, potrzebnych na ich uzbrojenie. Ponadto, niech rzeczywiście istnieje pewna pula % populacji w służbie czynnej (stałe dywizje). Niech to będzie 2% dla krajów demokratycznych, 3% dla autorytarnych i 4% dla totalitaryzmów. Jednostka czołgów (brygada, czyli te 100 czołgów i cała, ciągnąca się za nimi logistyka) mogłaby kosztować tyle samo co jednostka piechoty (dywizja z artylerią i wszystkim) i mieć samodzielnie niższy (o te 60%) potencjał bojowy niż ta piechota, ale za to angażować tylko 1000 ludzi z puli a nie 10000 oraz być rzecz jasna bardziej mobilną, będąc jednocześnie dużo bardziej intensywnym wykorzystaniem siły ludzkiej (10k ludzi w brygadach pancernych byłoby tak skutecznych jak te 40k ludzi w piechocie). Mobilizacja natomiast upośledzałaby gospodarkę, powodując konieczność zamknięcia do 50% fabryk.
Każdy 1mln populacji podstawowo dostarczałby 4mln$ w demokracjach, 3mln$ w autorytaryzmach i 2mln$ w totalitaryzmach. Tak po prostu.
Co do zaopatrzenia... Zostawiłbym je, niech każda jednostka dla uproszczenia zużywa jedną jego sztukę z puli. Jego produkcja powinna być natomiast droga, tak by nieprzygotowanie jego zapasów był czymś bolesnym podczas konfliktu. Być może jedna fabryczka powinna produkować tylko cztery (pięć po wynalezieniu tworzyw sztucznych) jego sztuki z czterech jednostek ropy i tyluż metali. Skutecznie znerfiłoby to taktykę Żukowa.
Produkcja $ w fabrykach mogłaby być również zależna od wysokości podatków, od 0 (2mln$ na fabrykę) do 4 (10mln$ na fabrykę, tak by to szło liniowo). Im wyższe byłyby podatki w roku poprzednim, tym droższe byłyby dodatkowe sloty na fabryki i elektrownie w roku następnym. Podstawowo taki mógłby kosztować 4mln$, z dodatkowymi 3mln za każdy poziom opodatkowania. Uzależniłoby to kraje z wysokim opodatkowaniem od eksportu produkowanych dóbr. Technologia "robotyzacja" mogłaby stale obniżyć ten koszt o 2mln$. Fabrykę budowało by się za 10mln$. Całkowite zniszczenie budynku w wyniku zmasowanego bombardowania niszczyłoby slot. Sloty odwzorowywałyby w grze znaczenie infrastruktury. Budynek w slocie mógłby zostać rozebrany, by odzyskać 50% jego kosztów. Demokracje musiałyby uzyskiwać zgodę parlamentu na podniesienie podatków, autorytaryzmy mogłyby podnieść je o 1 co 4 lata a totalitaryzmy nie miałyby tutaj żadnych ograniczeń.
Zauważmy, ze fabryki w tym systemie są drogie. Zwiększyłoby to znaczenie uderzeń strategicznych w grze.
Co do energetyki... Realistycznie, energia słoneczna jest dość droga i wymaga półprzewodników (więc opracowania takiej technologii) oraz nie można jej magazynować a w nocy słońce nie świeci, więc powinna móc stanowić nie więcej niż 50% produkcji energii. Powinna się zwracać przez okres około 10 lat, więc bateria słoneczna o mocy 1GW powinna kosztować 10mln$. Podobnie nie zawsze wieje wiatr, więc generalnie można by to nazwać po prostu OZE a opracowanie półprzewodników obniżyło by ich koszt z 10mln$/GW do 8mln$, to by uprościło sprawę. Elektrownia cieplna, jak napisałem, jest inwestycją wymagającą wysokich nakładów początkowych i o wysokiej stopie zwrotu. Elektrownia wodna może robić to samo co cieplna i tyle samo kosztować, tylko nie zużywać węgla. Elektrownia na ropę powinna być tańsza od cieplnej, kosztować 3mln$, produkować 6GW mocy z 1j ropy i wymagać zaawansowanego techa ("połączony cykl turbiny gazowej" czy coś). Elektrownie jądrowe... Tutaj troszeczkę się to komplikuje.
W przypadku pierwszych reaktorów energetycznych produkcja prądu była jedynie uboczna - w procesie produkcji plutonu (na drodze wychwytu neutronów przez U-238) ciepło było jej produktem ubocznym, miały one niską temperaturę pracy (czyli również wytworzonej pary), przez to niską wydajność i nie miały nic wspólnego z rentownością. Cena 60mln$ za 5GW jednostkę reaktora I generacji, zżerającego 1j uranu na rok, jest uzasadniona z tymże taki reaktor produkowałby na turę jedną jednostkę plutonu, który pozwalałby zbudować bombę jądrową za dodatkowe 2mln$ (bomba z U-235 powinna, po opracowaniu techa, wymagać przynajmniej nakładu 20mln$). Następnie pojawiły się reaktory generacji II i III, w których koszt produkcji energii jest porównywalny z elektrowniami cieplnymi, więc opracowanie techa "Reaktory wodne" powinno obniżyć koszt budowy takiej elektrowni do 20mln$. Następnie, co teraz obserwujemy, pojawiają się reaktory generacji IV (rozwijane, nota bene, od dawna, chociaż dopiero teraz pojawił się taki komercyjny BN-800). One są autentycznie tanie i powielają paliwo, co dawałoby nam alternatywę - po wsadzeniu uranu do niego nie wyjmujemy go wcale i cieszymy się mocą do końca gry, albo wyjmujemy z niego po roku dwie jednostki plutonu zamiast jednej. To by wymagało techa "reaktor powielający", którego nie można by było opracować, nie mając wcześniej "komputeryzacji" i "zaawansowanych materiałów". Taka elektrownia kosztowałaby również te 20mln$ za 5GW, ale byłaby osobnym budynkiem.
Ostatecznie mielibyśmy sześć rodzajów elektrowni: OZE, osobno elektrownie wodne, cieplne, naftowe, jądrowe I i jądrowe II.