2203
Etap II:
Wieczorna impreza trwała do późnych godzin nocnych. A koncert żeglarskich pieśni zaserwowanych przez stare wilki morskie rozbrzmiał po okolicy. Szum muzyki, toastów na cześć bohaterów i liczne zawołania pozwoliły zagłuszyć ryk łodzi motorowych przerywany gdnieniegdzie strzałami, eksplozjami granatów i jazgotem morskich stworzeń. KWAS wciąż ubolewa nad sytuacją jaka miała miejsce i gwarantuje iż teraz nie będzie szans na powtórkę.
“Za Królową!” - Zaczęli monarchiści! “Za pokój!” Dodali Europejczycy! “ZA PEŁNE KUFRY ZŁOTA!” Zagrzmieli piraci.
Drugi dzień regat rozpoczął się pod znakiem zdecydowanie przeszacowanych prognoz meteorologicznych. Choć wiadomo, iż wiatr z samego rana bywa zwykle łagodny, wielu nastawiało się na bardziej sprzyjające warunki. Niewielka zatoczka u styku prowincji była niemalże całkowicie osłonięta od dopychającego wiatru, lecz próba jej opuszczenia wiązała się z zmierzeniem z efektem “tunelu”, który choć nie za mocny - stanowił wyzwanie gdy załogi opuściły miejsce noclegu.
Dalej bywało gorzej. Choć prądy rzeczne sprzyjały załogantom powoli spychając łodzie w stronę upragnionego celu, to zdecydowanie nie wystarczało. Flauta na środku zbiornika pozwoliła w pełni wybrać żagle, zablokować szoty na kabestanach i ułożyć się do ciepłego, letniego słońca czekając na wiatr. Ten ostatecznie zdecydował się nadejść w zdecydowanie innej formie niż oczekiwano.
Załoganci Manticore zauważyli to pierwsi, delikatny, zachodni wiaterek łagodnie pchający łodzie stopniowo ustał zwiastując kolejne minuty wyczekiwania, lecz od strony północnej, po grzbietach fal przemykał szereg zmarszczek po wodzie zmierzający prosto w ich kierunku. “SZKWAŁ! BOM NA WANTY” - padła komenda a purpurowa załoga natychmiast zwolniła kabestany i pchnęła konstrukcję rozkładając płótno najszerzej jak się da.
"Konik polny" nie spodziewał się takiego wiatru
"Konik polny" nie spodziewał się takiego wiatru
Podmuch rozpędzonego na otwartej przestrzeni cieku wodnego wiatru uderzył w rozłożone czasze nachmiastowo wypełniając je powietrzem i podrywając “Konika polnego” z objęć fal. Przed dziobem zaraz zebrała się piana a załoga uniosła czapki pozdrawiając wymianą resztę. “Czerwony kwiat”, choć z opóźnieniem, nie pozostał dłużny. Załoga Yong li natychmiast zwolniła liny szybko przechodząc z ustawiania półwiatru na pełny fordewind. Padła komenda a żagiel foka powędrował na drugą stronę pokładu w pełni wykorzystując potencjał drzemiący w wietrze a załoga przy rozłożystym motylu z żagli dążyła nadrobić stratę z swojego przeoczenia.
ENK wraz z załogą Azylu niemalże przy skraju rzeki wyszli z założenia iż taki wiatr mógł się utrzymać kolejne godziny stąd strategicznie dążyli do ciasnego pokonania zakrętów, zyskując przy tym cenne metry przewagi. Dopiero spektakl na środku zbiornika uświadomił, iż dane założenie było błędne a dwie łodzie na środku rzeki właśnie mknęły przed siebie raz po raz próbując zagrodzić sobie drogę.
Europejczycy wykonywali ciasny zwrot obracając łódź w stronę środka cieku wodnego dążąc załapać się na resztki fali powietrza, która porwałą obecnych liderów, gdy przed ich dziobem przeleciał piracki “Korsarz” rozbryzgując wodę gdy kadłub raz za razem uderzał z głuchym jękiem o kolejne fale, skacząc miedzy nimi. Załoga ENK odbiła idąc bardziej pod wiatr wybierając szoty i nabierając prędkości. Błyskawiczny manewr oraz zwrot pozwoliły uzyskać wygodną pozycję wyjściową i rozłożyć żagle w pełni czerpiąc z podmuchu. Kapitan Steven wyraźnie zaobserwował sytuację i wiedząc, iż przy podobnym wietrze ciężko mu będzie nadrobić zaległość, lecz plan ścięcia zakrętu wciąż pozostawał aktualny.
"Goździk" wiedział, że jest blisko brzegu. Czy manewr się powiedzie?
Azylanci byli bardzo blisko brzegu, a wiatr dopychający nie ułatwiał sytuacji. Szczęśliwie mieli czas mniej więcej zapoznać się z locją i głębokościami w okolicy. Upewniwszy się, obrócili “Goździka” bez korekcji żagli tak, by znowu być w półwietrze i przy przechyle nabrać prędkości i minąć zbliżające się zakole. Nie było to ustawienie najbardziej optymalne pod względem prędkości a do uszu dobijał się sygnał ostrzegawczy głębokościomierza lecz nie zamierzali się wycofywać i wydłużać trasę. Nie gdy reszta była już na środku cieku i korzystała z wiatru.
Manticore z oddali podziwiał jak za półwyspu pokolei wyłaniali się piraci, ślad za którymi podążali Chińczycy. ENK korzystając z swojej wyjściowej pozycji przecięli drogę Azylantom przekonując ich do wcześniejszego zwrotu, niemalże zahaczającego o mieliznę i pokonania półwyspu z dwoma dodatkowymi zwrotami w celu zyskania odległości od brzegu.
Piraci wyjątkowo się starali, lecz już na końcowym odcinku musieli stanąć prawdzie w oczy. Manticore w pełni wykorzystało sprzyjający im wiatr a każdy z ruchów jakby był wcześniej zaplanowany i mimo iż dystans między jachtami dość szybko się zmniejszał, było pewnym który dotrze do boi pierwszy.
ENK goni za punktami
Z tyłu peletonu wiatr ponownie obrócił stawiając trójkę zawodników przed zadaniem ostrego halsowania pod wiatr nie zważając na własne łodzie tak pochylone, iż groziła im wywrotka czy raz po raz przecinające ich trasę łodzie konkurencji. Walka wydawała się początkowo wyrównana, lecz z każdym kolejnym zwrotem, kolejnym halsem widać było iż doświadczeni, zaprawieni w manewrach europejczycy lepiej wykorzystują każdą nadążająca się sytuację, balansując na granicy "martwego kąta". A dystans między nimi a resztą pościgu ulegał zwiększeniu*. Ta sytuacja utrzymała się praktycznie do zakończenia rejsu i przycumowaniu przy kei Westport.
* Pod względem machanicznym Azyl, Chiny i ENK mieli remis… ale je wygrywa bardziej przygotowana załoga :<
Punktacja generalna:
Manticore: 2+3
Punktacja generalna:
Manticore: 2+3
Robopiraci: 3+2
ENK: 0+1
Chiny: 1+0
Azyl: 0+0