2204
Głośny skandal odbił się echem nawet przez naszą starannie cenzurowaną, dobrze wychowaną prasę; tyle dobrego że prasę brukową. Ale od początku...
Chodzi o to że nasza stolica w Wilhuff jest zbudowana w górach. O ile początkowo całość miasta była zbudowana w dolince, po czym rozszerzyła się na stoki - nawet korpoprezesi lubią słońce w oknie - i dla oczywistej oszczędności miejsca i przestrzeni przeszła też w tunele. Obecnie tunele pod Wilhuff stanowią dobrą trzecią część miasta, a i to nie licząc tych bardziej opuszczonych i tych pod doliną. Mieszka tam duża część miasta, istnieje część zakładów przemysłowych i ogólnie zawsze władze patrzyły na to pozytywnie - w razie bombardowań zawsze część miasta jest jakoś zabezpieczona.
I tak było do czasu, gdy w bardziej odległych częściach tuneli nie zaczęli ginąć ludzie. Nie "umierać" - ginąć z oczu, znikać i się nie pojawiać.
Póki problem dotyczył żebraków i ludzi z półświatka, nikt się tak naprawdę nie przejmował zaginięciem jakieś starej dziwki albo młodego mafiozo próbującego sobie pokątnie uwić gniazdo - wszyscy zakładali że konkurencja go sprzątnęła, a dziwka gdzieś przedawkowała na uboczu. Problem nawet nie było, gdy zaczęli znikać pojedynczy ludzie z niższych klas, ale dość przydatnych - sprzątaczki, kurierzy i tym podobni, zatrudniani na śmieciówkach; pewnie nie przyszli do pracy bo zwiali gdzieś szukać lepszego losu, pff, bywa.
Problem się zaczął, gdy zniknęło kilkanaście rodzin robotniczych mieszkających w lofcie w opuszczonym tunelu - a gdy zarządca zakładu w którym pracowali wysłał po nich policję (zakładał, że ludzie w których wyszkolenie włożono jakiś pieniądz po prostu robią jakąś dziwną formę strajku), patrol zaginął.
A potem kolejny, większy, też. A potem okazało się, że bezpieka ochrona korporacyjna poszukuje kilku współpracowników którzy tam też zaginęli. Zmobilizowano dodatkowe oddziały - do tłumienia zamieszek i te uzbrojone w broń długą i wysłano ich do felernych tuneli.
I o tym właśnie prasa puściła farbę, bo i nasi byli zbyt zszokowani. Nikogo nie znaleziono. Jak się ocenia, w ciągu kilku tygodni zaginęło łącznie kilka setek ludzi, w tym kilkudziesięciu policjantów - i nie ma żadnych śladów czemu, śladów wystrzałów... ba! zdjęcia z zabezpieczonego loftu robotniczego mówią że to wygląda jakby znikli w trakcie porannej owsianki - u niektórych zostało coś na talerzu, przy popielniczce ktoś porzucił świeżo zapalonego papierosa [zgasł na blacie] i tak dalej. Jedyną rzeczą odmienną jest wydrapany na ścianie loftu napis "LONE", ale nie wiadomo co to znaczy, skąd się wzięło i czy to nie jest napis wydrapany przez robotników dawno temu.
Przy okazji policja zaczęła sprawdzać raporty na temat zaginięć i skala zaginięć w innych tunelach też jest duża - na tyle że dotąd ktoś podejrzewał wojnę gangów. No ale tam jeszcze nie zniknęli żadni bardziej przydatni obywatele...
Padł strach na Wilhuff i to bardzo nieprzydatny strach - nie przed nami, ale przed nieznanym. Trochę to paraliżuje robotników, a nasze służby nie specjalizują się w zmuszaniu do pracy siłą i batem: to pogarsza jakość.
//aktualny efekt: w budżecie na 2205 nie liczą się [do slotów i dochodów] 3 WP z Wilhuff. To jest efekt aktualny i 100% pewny, ale jeśli sytuacja potrwa dłużej to może być wyłączone do 12 WP --- tyle ile jest de facto wyłączone teraz.
Głośny skandal odbił się echem nawet przez naszą starannie cenzurowaną, dobrze wychowaną prasę; tyle dobrego że prasę brukową. Ale od początku...
Chodzi o to że nasza stolica w Wilhuff jest zbudowana w górach. O ile początkowo całość miasta była zbudowana w dolince, po czym rozszerzyła się na stoki - nawet korpoprezesi lubią słońce w oknie - i dla oczywistej oszczędności miejsca i przestrzeni przeszła też w tunele. Obecnie tunele pod Wilhuff stanowią dobrą trzecią część miasta, a i to nie licząc tych bardziej opuszczonych i tych pod doliną. Mieszka tam duża część miasta, istnieje część zakładów przemysłowych i ogólnie zawsze władze patrzyły na to pozytywnie - w razie bombardowań zawsze część miasta jest jakoś zabezpieczona.
I tak było do czasu, gdy w bardziej odległych częściach tuneli nie zaczęli ginąć ludzie. Nie "umierać" - ginąć z oczu, znikać i się nie pojawiać.
Póki problem dotyczył żebraków i ludzi z półświatka, nikt się tak naprawdę nie przejmował zaginięciem jakieś starej dziwki albo młodego mafiozo próbującego sobie pokątnie uwić gniazdo - wszyscy zakładali że konkurencja go sprzątnęła, a dziwka gdzieś przedawkowała na uboczu. Problem nawet nie było, gdy zaczęli znikać pojedynczy ludzie z niższych klas, ale dość przydatnych - sprzątaczki, kurierzy i tym podobni, zatrudniani na śmieciówkach; pewnie nie przyszli do pracy bo zwiali gdzieś szukać lepszego losu, pff, bywa.
Problem się zaczął, gdy zniknęło kilkanaście rodzin robotniczych mieszkających w lofcie w opuszczonym tunelu - a gdy zarządca zakładu w którym pracowali wysłał po nich policję (zakładał, że ludzie w których wyszkolenie włożono jakiś pieniądz po prostu robią jakąś dziwną formę strajku), patrol zaginął.
A potem kolejny, większy, też. A potem okazało się, że bezpieka ochrona korporacyjna poszukuje kilku współpracowników którzy tam też zaginęli. Zmobilizowano dodatkowe oddziały - do tłumienia zamieszek i te uzbrojone w broń długą i wysłano ich do felernych tuneli.
I o tym właśnie prasa puściła farbę, bo i nasi byli zbyt zszokowani. Nikogo nie znaleziono. Jak się ocenia, w ciągu kilku tygodni zaginęło łącznie kilka setek ludzi, w tym kilkudziesięciu policjantów - i nie ma żadnych śladów czemu, śladów wystrzałów... ba! zdjęcia z zabezpieczonego loftu robotniczego mówią że to wygląda jakby znikli w trakcie porannej owsianki - u niektórych zostało coś na talerzu, przy popielniczce ktoś porzucił świeżo zapalonego papierosa [zgasł na blacie] i tak dalej. Jedyną rzeczą odmienną jest wydrapany na ścianie loftu napis "LONE", ale nie wiadomo co to znaczy, skąd się wzięło i czy to nie jest napis wydrapany przez robotników dawno temu.
Przy okazji policja zaczęła sprawdzać raporty na temat zaginięć i skala zaginięć w innych tunelach też jest duża - na tyle że dotąd ktoś podejrzewał wojnę gangów. No ale tam jeszcze nie zniknęli żadni bardziej przydatni obywatele...
Padł strach na Wilhuff i to bardzo nieprzydatny strach - nie przed nami, ale przed nieznanym. Trochę to paraliżuje robotników, a nasze służby nie specjalizują się w zmuszaniu do pracy siłą i batem: to pogarsza jakość.
//aktualny efekt: w budżecie na 2205 nie liczą się [do slotów i dochodów] 3 WP z Wilhuff. To jest efekt aktualny i 100% pewny, ale jeśli sytuacja potrwa dłużej to może być wyłączone do 12 WP --- tyle ile jest de facto wyłączone teraz.