2207
//odpalamy operację czystka :_:
//Operacja, jej przebieg i efekty uzgodnione wcześniej na TF
Cytat: Późną nocą ulice były puste. Choć nie wszyscy spali. Wzmocnione drutem kolczastym blanki raz za razem przemierzała uzbrojona grupa uważnie obserwując otoczenie. Chociaż czuli iż są w samym "sercu ciemności", noc wydawała wyjątkowo spokojna. Najwyraźniej nawet największe zło musiało kiedyś odsapnąć.
Pocisk z zawrotną prędkością przeleciał przez ulicę uderzając w podstawę wzmocnionego muru. Ogłuszający huk kruszonych skał, krzyków agonii strażników i łoskot opadających odłamków wypełnił całą dzielnicę. Nim ten zdążył ustać, padła komenda a załoga załadowała kolejny pocisk. Huragan ognia wykwitł w wyłomie obejmując swoimi jęzorami pobliską grupę przerażonych ocalałych. Z pobliskich zabudowań zabrzmiała broń maszynowa dołączając do kanonady błysków i huków granatów, zasypujących klasztorny dziedziniec. Jedna z grup wypadł z zabudowań. Grupa uderzeniowa o granatowych opaskach, wśród gradu latającego gruzu natychmiastowo przyparła do muru czekając na swój moment.
Wkroczyli tuż za kolejnym, burzącym pociskiem który pokonał wyłom uderzając w płytę dziedzińca. Dowódca wykonał ruch ręką wrzucając ładunek po czym ruszył przodem. Krzyki i krótka seria przecięła powietrze powodując wykwit czerwieni na piersi żołnierza. Lecz podkomendni nie ustępowali, napierając do wnętrza placówki a kolejne grupy wyłaniały się z alejek minując ściany pod utworzenie kolejnych wyłomów.
Drugi huk wyrzucił skały w powietrze świadczące o kolejnym wyłomie... i trzecim. Kanonada ognia nie ustępowała.
Kilkanaście przecznic dalej rząd opancerzonych pojazdów pokonywał kolejne ulice zmierzając w kierunku swojego celu. Pierwszy z nich naparł na proste ogrodzenie oddzielające całą dzielnicę od świata. Krzyki i strzały podążyły za śladem napastników. Strażnicy próbowali ostrzec resztę - nie mogli. Radia nie działały.
- Dawaj! - Zawołał dowodzący, unosząc właz i wychylając się przez dach - Teraz w prawo! - kolumna zaraz skręciła w wyznaczoną aleję a człowiek pochwycił zamocowany w gnieździe ciężki karabin maszynowy i odciągając zamek by wprowadzić pierwszy pocisk z długiej taśmy. Z jednego z zabudowań huknęło a pocisk ręcznej wyrzutni dosięgł celu. Jeden z wozów rozpoznania zniknął w kuli ognia i jazgotu stali. Pozostali nie pozostali dłużni wzbogacając ściany domu jak i samego oponenta ogromną ilością ołowiu. Karabiny dudniły a karawana grzała dalej. Pojazd z piskiem zatrzymał się przed budynkiem, który każdy z grupy kojarzył aż nadto - dom imama. Huk strzałów rozbudził lokalną społeczność a ściany i elewację budynku zaczęły szatkować serie pocisków 12,7mm.
Wydawało się iż chaos ogarniać całe miasto, wzbudzając niepokój wśród ochroniarzy placówek. Wydawało się, iż rozpętane piekło pogrążyło niemalże całe miasto a huki, krzyki i strzały raz po raz rozświetlałby kolejne partie miasta. Postawiło to zebranych w stan gotowości, a broń została wydana wszystkim pracownikom. Nie wyglądało to dobrze. Zza wzmocnionych okien spoglądali na odbywający się Armagedon. Głuche strzały, trzask rozbijanego szkła wraz z mlaśnięciem rozrywanego ciała zlały się w jedno gdy kolejne salwy strzelców wyborowych zaczęły szatkować ciało ochroniarzy.
Razem z tym wyłoniły się z cienia kolejne grupy szybko pokonując przestrzeń placówek dyplomatycznych. Ładunek kierunkowy pozwolił sprawnie sforsować zamki wejścia a grupa wlała się do środka.
- Piątka. do Magazynów. Reszta, do gabinetu ambasadora - zakomunikował dowódca.
Kilkanaście minut później do nieoznaczonych ciężarówek załadowano wszystkich przedstawicieli państw lojalistycznych wyższego szczebla. Ciało ambasadora Xinchiguo i jego zastępcy pozostało w placówce - obaj popełnili w ostatnim momencie samobójstwo.
Do rana walki ustały a mimo licznych strat wśród oddziałów milicji oraz wojskowych rozbić klasztory i dzielnice sekt, których członkowie rozpierzchli się, uciekając z New Union.
//odpalamy operację czystka :_:
//Operacja, jej przebieg i efekty uzgodnione wcześniej na TF