2022-07-09, 15:23
To była moja pierwsza gra na PNW - z Prehim mi się bardzo dobrze współpracowało i nie mam mu w sumie nic do zarzucenia poza tym, że nakładał na siebie niekiedy zbyt duży ciężar i za bardzo się przejmował opiniami niektórych: ale być może bez tego jego GMka nie byłaby taka sama. Bez wahań mogę wystawić mu ocenę 10/10. Gra była żywa i z tego co już się zdążyłem zorientować nie tylko na moim TFie. Nie wypowiadam się na temat mechaniki i zmian mechanicznych, bo się nie znam, jedyne co mogę powiedzieć to to, że budżet i tematy wymagają jakiegoś uporządkowania.
Na temat mojego kraju i ogólne spostrzeżenia, w stylu podobnym do Entera.
- Pierwsza lokalizacja mojego kraju była po drugiej stronie Zatoki Bliźniaków, ale zostałem przeniesiony.
- Ziemska Japonia była rządzona przez skorumpowanych biurokratów/polityków i była pachołkiem ziemskich Chin. Cesarz Japonii był de facto ich zakładnikiem. Do mniej więcej roku 2207 (czyli gdy Cesarz przyleciał) Shiroihan tworzył więc percepcję bycia pro-chińskim w każdym calu.
- Musiałem (podejrzewam że podobnie jak inni lojaliści) realizować questy zlecane przez Ziemię albo mierzyć się z tym, że np. japońscy biurokraci chcą łapówę w zamian za puszczenie Cesarza. Wbrew temu co sobie niektórzy wyobrażają, nie dostawałem żadnego mocarnego sprzętu czy innych rurek z kremem od ONZ - być może dlatego, że przez pewien czas byli ze mnie niezadowoleni? Musiałem znajdować sposoby na zadowalanie Ziemi jednocześnie bez likwidacji mojego państwa - stąd np. interwencja w RoboTechu.
- Moim planem, po zdobyciu R8, było jak najszybsze skolonizowanie lądowych terenów obok mnie i kolonizacja zamorska. Ze względu na moją retorykę w dyplomacji i walkę z RoboTechem może się to wydawać nieprawdopodobne, ale nie chciałem konfliktu z LNN: moim ostatecznym celem było pokonanie Chin, a samodzielnie po tylu latach wojen nigdy bym tego nie dokonał. Szczególnie po tym, gdy moi jedyni sojusznicy, tj. ANZAC i Albion zrezygnowali.
- Przez różne czynniki (np. Badlandsy których nikt nie chciał ode mnie wziąć, poza Milordem, ale puścił potem rezygnację) wydaje mi się, że miałem sporo pieniędzy. Bardzo dużo szło jednak na inwestycje ekonomiczne i kulturalne, w przypadku tych drugich można się domyślić dlaczego.
- Gdy Cesarz przybył, mogłem zacząć się zachowywać już znacznie mniej pro-chińsko, raczej z oczywistych powodów. Gdy kontakt z Ziemią ustał zupełnie, uznałem że nadszedł czas na przygotowywanie się na przetasowania sojuszy. Cesarz ewidentnie dysponował "mocami psychicznymi", uważam że to dlatego, bo wywodził się od ludzi zmodyfikowanych genetycznie przez obcą lub starożytną ludzką cywilizację.
- Lubiłem czytać wydarzenia innych graczy, dzięki czemu udało mi się wydedukować fakt, że pod wodą istnieje cywilizacja, która używa bądź zna język starohebrajski. Spróbowałem szczęścia i się okazało, że miałem rację. Dowiedziałem się, że Nandanowi zagraża olbrzymie niebezpieczeństwo i bynajmniej nie jest to wirus. Według przepowiedni Cesarza miałem też jeden ze środków możliwych do powstrzymania zagrożenia, więc de facto od pewnego momentu do moich zadań należało też ratowanie świata przed złem, dowiedziałem się też ile ras inteligentnych żyje na Nandanie i takie tam rzeczy. Dążyłem zasadniczo do współpracy z moimi podwodnymi sąsiadami. Nie chce mi się całości rozpisywać, bo to bardzo długie, ale jeśli TFy nie zostaną odtajnione to każdemu chętnemu udostępnię materiały, bo to moim zdaniem był najlepszy wątek, poza wątkiem rodziny cesarskiej w moim kraju.
- Generalnie poza moimi ambicjami dążyłem do stworzenia wyidealizowanego państwa "tradycjonalistycznego", które miało czerpać z "najlepszych" tradycji japońskich a odrzucać te które się nie sprawdziły: stąd np. moja walka przeciwko Ugrupowaniu Drogi Cesarskiej. Może się to też wydawać głupie, ale z tego powodu też nie podnosiłem poboru: według obowiązującego kontraktu społecznego warstwa profesjonalnych wojowników miała ochraniać resztę, a nie jakieś tam pobory. Niestety, w następnej turze prawdopodobnie musiałbym to wreszcie zrobić.
- Jeśli ktoś się zastanawia, dlaczego wicekról Etiopii został wypuszczony, a nie obrzucony łajnem i powieszony żeby zdobyć 20 mln$ to proszę: link A poza tym fakt, że od 2201 znałem porównanie swoich sił lądowych z Etiopią, byłem biedniejszy i toczę wojny na dwa fronty. Szokujące, ale prawdziwe. Chociaż dla tak zwanych lojalistów byłoby to pewnie korzystniejsze.
Moje ambicje:
- Złota polegała na odzyskaniu Cesarza i ustanowieniu dominacji nad sąsiadami i nie tylko (z naciskiem na Azjatów, a z nich: Chiny). Po odzyskaniu Cesarza została zaktualizowana przede wszystkim o rozwalenie Chin.
- Pierwsza srebrna polegała na zdobyciu jak największej ilości populacji i surowców ze wszystkich krajów na Nandanie. Pod względem populacji słabo mi szło, szczególnie biorąc pod uwagę moje straty. Pod względem surowców wydaje mi się, że znacznie lepiej.
- Druga srebrna nakazała mi zdominować kulturowo Nandan i jednocześnie zwalczać obce naleciałości kulturowe/religijne. Było to trochę ciężkie, szczególnie jak Verlax mnie się pytał czy puszczę jego film a ja nie mogę odpowiedzieć nie, bo patrz punkt drugi mojego podsumowania. Z powodu tej ambicji chciałem też jak najszybciej zakończyć wszystkie swoje konflikty (..co ciężko szło z tych czy innych przyczyn) bo raczej ciężko roznosić kulturę gdy się jest w stanie wojny ze wszystkimi.
Moje spostrzeżenia na temat gry i świata innych:
- Ludzie za dużo uwagi poświęcali konfliktowi lojaliści vs nielojaliści. Dla mnie stosunkowo wcześnie było jasne, że to podział dla przysłowiowych gojów i kto go będzie uważał za stały nieprzyjemnie by się zdziwił w późniejszych turach.
- Za dużo planowania, za mało działania.
- Niektórzy byli za mało dociekliwi i akcje które były efektem sabotażu innych traktowali często jako dopust boży.
I to chyba tyle z mojej strony.
Na temat mojego kraju i ogólne spostrzeżenia, w stylu podobnym do Entera.
- Pierwsza lokalizacja mojego kraju była po drugiej stronie Zatoki Bliźniaków, ale zostałem przeniesiony.
- Ziemska Japonia była rządzona przez skorumpowanych biurokratów/polityków i była pachołkiem ziemskich Chin. Cesarz Japonii był de facto ich zakładnikiem. Do mniej więcej roku 2207 (czyli gdy Cesarz przyleciał) Shiroihan tworzył więc percepcję bycia pro-chińskim w każdym calu.
- Musiałem (podejrzewam że podobnie jak inni lojaliści) realizować questy zlecane przez Ziemię albo mierzyć się z tym, że np. japońscy biurokraci chcą łapówę w zamian za puszczenie Cesarza. Wbrew temu co sobie niektórzy wyobrażają, nie dostawałem żadnego mocarnego sprzętu czy innych rurek z kremem od ONZ - być może dlatego, że przez pewien czas byli ze mnie niezadowoleni? Musiałem znajdować sposoby na zadowalanie Ziemi jednocześnie bez likwidacji mojego państwa - stąd np. interwencja w RoboTechu.
- Moim planem, po zdobyciu R8, było jak najszybsze skolonizowanie lądowych terenów obok mnie i kolonizacja zamorska. Ze względu na moją retorykę w dyplomacji i walkę z RoboTechem może się to wydawać nieprawdopodobne, ale nie chciałem konfliktu z LNN: moim ostatecznym celem było pokonanie Chin, a samodzielnie po tylu latach wojen nigdy bym tego nie dokonał. Szczególnie po tym, gdy moi jedyni sojusznicy, tj. ANZAC i Albion zrezygnowali.
- Przez różne czynniki (np. Badlandsy których nikt nie chciał ode mnie wziąć, poza Milordem, ale puścił potem rezygnację) wydaje mi się, że miałem sporo pieniędzy. Bardzo dużo szło jednak na inwestycje ekonomiczne i kulturalne, w przypadku tych drugich można się domyślić dlaczego.
- Gdy Cesarz przybył, mogłem zacząć się zachowywać już znacznie mniej pro-chińsko, raczej z oczywistych powodów. Gdy kontakt z Ziemią ustał zupełnie, uznałem że nadszedł czas na przygotowywanie się na przetasowania sojuszy. Cesarz ewidentnie dysponował "mocami psychicznymi", uważam że to dlatego, bo wywodził się od ludzi zmodyfikowanych genetycznie przez obcą lub starożytną ludzką cywilizację.
- Lubiłem czytać wydarzenia innych graczy, dzięki czemu udało mi się wydedukować fakt, że pod wodą istnieje cywilizacja, która używa bądź zna język starohebrajski. Spróbowałem szczęścia i się okazało, że miałem rację. Dowiedziałem się, że Nandanowi zagraża olbrzymie niebezpieczeństwo i bynajmniej nie jest to wirus. Według przepowiedni Cesarza miałem też jeden ze środków możliwych do powstrzymania zagrożenia, więc de facto od pewnego momentu do moich zadań należało też ratowanie świata przed złem, dowiedziałem się też ile ras inteligentnych żyje na Nandanie i takie tam rzeczy. Dążyłem zasadniczo do współpracy z moimi podwodnymi sąsiadami. Nie chce mi się całości rozpisywać, bo to bardzo długie, ale jeśli TFy nie zostaną odtajnione to każdemu chętnemu udostępnię materiały, bo to moim zdaniem był najlepszy wątek, poza wątkiem rodziny cesarskiej w moim kraju.
- Generalnie poza moimi ambicjami dążyłem do stworzenia wyidealizowanego państwa "tradycjonalistycznego", które miało czerpać z "najlepszych" tradycji japońskich a odrzucać te które się nie sprawdziły: stąd np. moja walka przeciwko Ugrupowaniu Drogi Cesarskiej. Może się to też wydawać głupie, ale z tego powodu też nie podnosiłem poboru: według obowiązującego kontraktu społecznego warstwa profesjonalnych wojowników miała ochraniać resztę, a nie jakieś tam pobory. Niestety, w następnej turze prawdopodobnie musiałbym to wreszcie zrobić.
- Jeśli ktoś się zastanawia, dlaczego wicekról Etiopii został wypuszczony, a nie obrzucony łajnem i powieszony żeby zdobyć 20 mln$ to proszę: link A poza tym fakt, że od 2201 znałem porównanie swoich sił lądowych z Etiopią, byłem biedniejszy i toczę wojny na dwa fronty. Szokujące, ale prawdziwe. Chociaż dla tak zwanych lojalistów byłoby to pewnie korzystniejsze.
Moje ambicje:
- Złota polegała na odzyskaniu Cesarza i ustanowieniu dominacji nad sąsiadami i nie tylko (z naciskiem na Azjatów, a z nich: Chiny). Po odzyskaniu Cesarza została zaktualizowana przede wszystkim o rozwalenie Chin.
- Pierwsza srebrna polegała na zdobyciu jak największej ilości populacji i surowców ze wszystkich krajów na Nandanie. Pod względem populacji słabo mi szło, szczególnie biorąc pod uwagę moje straty. Pod względem surowców wydaje mi się, że znacznie lepiej.
- Druga srebrna nakazała mi zdominować kulturowo Nandan i jednocześnie zwalczać obce naleciałości kulturowe/religijne. Było to trochę ciężkie, szczególnie jak Verlax mnie się pytał czy puszczę jego film a ja nie mogę odpowiedzieć nie, bo patrz punkt drugi mojego podsumowania. Z powodu tej ambicji chciałem też jak najszybciej zakończyć wszystkie swoje konflikty (..co ciężko szło z tych czy innych przyczyn) bo raczej ciężko roznosić kulturę gdy się jest w stanie wojny ze wszystkimi.
Moje spostrzeżenia na temat gry i świata innych:
- Ludzie za dużo uwagi poświęcali konfliktowi lojaliści vs nielojaliści. Dla mnie stosunkowo wcześnie było jasne, że to podział dla przysłowiowych gojów i kto go będzie uważał za stały nieprzyjemnie by się zdziwił w późniejszych turach.
- Za dużo planowania, za mało działania.
- Niektórzy byli za mało dociekliwi i akcje które były efektem sabotażu innych traktowali często jako dopust boży.
I to chyba tyle z mojej strony.