2020-05-28, 21:17
Ustrój:
"Gdy stary świat konał, my trwaliśmy. Gdy zdegenerowane narody Europy zdychały na ulicach własnych, skażonych grzechem miast, lud Tajlandii trwał wiernie przy cesarzu. W morzu barbarzyństwa i ciemnoty byliśmy światłem bogów, ostatnią ostoją cywilizacji. Dlaczego zatem zapomnieliśmy, jak wielka odpowiedzialność na nas ciąży? Dlaczego pozwoliliśmy by wokół nas królowali watażkowie i bandyci, mieniący się monarchami? Każdy oddech, każdy gest który nie przyczynia się dla chwały dynastii jest zbrodnią niegodną sług cesarza!"
Generał Prayoon Dibabha, fragment z memoriału "Dla większej chwały"
Tajlandia jest monarchią absolutną rządzoną przez cesarza. Jest on inkarnacją Viszny i Sziwy i najwyższym autorytetem w całym kraju. Nic nie dzieje się bez jego wiedzy i błogosławieństwa. Wszyscy władcy pochodzą z przedwojennej dynastii Chakri, potwierdzając tym samym boską rolę przeznaczoną temu rodowi - skoro nawet zarazy i wojny nie nadwyrężyły ich władzy w Tajlandii, to niby kto byłby w stanie to uczynić?
W rzeczywistości kraj znajduje się pod kompletną dominacją wojska. Zarząd cywilny już od dawna znajduje się w rękach oficerów, każdy nominowany przez cesarza urzędnik, sędzia czy minister wywodzi się z szeregów junty, a obywatele mają obowiązek odsłużenia czterech lat w wojsku by odpowiednio nasiąknąć patriotyzmem. Władza sprawowana jest przez marszałka naczelnego, z reguły dożywotnio.
Mimo tego rządzący nie przekroczyli linii dzielącej autorytaryzm i totalitaryzm. Obywatele mają spory zakres swobód obywatelskich, dozwolona jest pewna wolność słowa (z zastrzeżeniem, że niektórzy zbyt radykalni dziennikarze mają tendencję do wypadków śmiertelnych, które są absolutnie naturalne i nikt nie maczał w nich palców) i, pomijając czteroletnią służbę, władza niezbyt przymusza ludzi do czegokolwiek.
Prawa mniejszości nie są chronione w żaden sposób - ale to ze względu na dość szerokie pojmowanie narodowości tajskiej oraz religii buddyjskiej. Polityka uniformizacji, prowadzona przez niektórych z poprzednich dyktatorów, dała rezultaty - oficjalnie w kraju są tylko tajowie, i tylko buddyści. W praktyce spora część z tych rezultatów jest tylko na papierze, ale obecnego marszałka taki stan rzeczy satysfakcjonuje, tak długo jak nikt się nie burzy.
Obecnie Tajlandia znajduje się jednak na rozdrożu - radykalne grupki oficerów chcą zmodernizować państwo i je przeobrazić w militarną bestię, opozycja coraz częściej coś przebąkuje o demokracji, niektórzy monarchiści chcą przywrócenia prawowitej roli cesarza... Wydaje się nieprawdopodobne, by obecny stan rzeczy miał się utrzymać przez dłuższy czas.
//by Darne
"Gdy stary świat konał, my trwaliśmy. Gdy zdegenerowane narody Europy zdychały na ulicach własnych, skażonych grzechem miast, lud Tajlandii trwał wiernie przy cesarzu. W morzu barbarzyństwa i ciemnoty byliśmy światłem bogów, ostatnią ostoją cywilizacji. Dlaczego zatem zapomnieliśmy, jak wielka odpowiedzialność na nas ciąży? Dlaczego pozwoliliśmy by wokół nas królowali watażkowie i bandyci, mieniący się monarchami? Każdy oddech, każdy gest który nie przyczynia się dla chwały dynastii jest zbrodnią niegodną sług cesarza!"
Generał Prayoon Dibabha, fragment z memoriału "Dla większej chwały"
Tajlandia jest monarchią absolutną rządzoną przez cesarza. Jest on inkarnacją Viszny i Sziwy i najwyższym autorytetem w całym kraju. Nic nie dzieje się bez jego wiedzy i błogosławieństwa. Wszyscy władcy pochodzą z przedwojennej dynastii Chakri, potwierdzając tym samym boską rolę przeznaczoną temu rodowi - skoro nawet zarazy i wojny nie nadwyrężyły ich władzy w Tajlandii, to niby kto byłby w stanie to uczynić?
W rzeczywistości kraj znajduje się pod kompletną dominacją wojska. Zarząd cywilny już od dawna znajduje się w rękach oficerów, każdy nominowany przez cesarza urzędnik, sędzia czy minister wywodzi się z szeregów junty, a obywatele mają obowiązek odsłużenia czterech lat w wojsku by odpowiednio nasiąknąć patriotyzmem. Władza sprawowana jest przez marszałka naczelnego, z reguły dożywotnio.
Mimo tego rządzący nie przekroczyli linii dzielącej autorytaryzm i totalitaryzm. Obywatele mają spory zakres swobód obywatelskich, dozwolona jest pewna wolność słowa (z zastrzeżeniem, że niektórzy zbyt radykalni dziennikarze mają tendencję do wypadków śmiertelnych, które są absolutnie naturalne i nikt nie maczał w nich palców) i, pomijając czteroletnią służbę, władza niezbyt przymusza ludzi do czegokolwiek.
Prawa mniejszości nie są chronione w żaden sposób - ale to ze względu na dość szerokie pojmowanie narodowości tajskiej oraz religii buddyjskiej. Polityka uniformizacji, prowadzona przez niektórych z poprzednich dyktatorów, dała rezultaty - oficjalnie w kraju są tylko tajowie, i tylko buddyści. W praktyce spora część z tych rezultatów jest tylko na papierze, ale obecnego marszałka taki stan rzeczy satysfakcjonuje, tak długo jak nikt się nie burzy.
Obecnie Tajlandia znajduje się jednak na rozdrożu - radykalne grupki oficerów chcą zmodernizować państwo i je przeobrazić w militarną bestię, opozycja coraz częściej coś przebąkuje o demokracji, niektórzy monarchiści chcą przywrócenia prawowitej roli cesarza... Wydaje się nieprawdopodobne, by obecny stan rzeczy miał się utrzymać przez dłuższy czas.
//by Darne