2203
Impreza trwała bardzo długo
Westport stanowiło jedno z większych miast Azylu, a jej strategiczne położenie na zbiegu trzech rzek przyczyniło się do znacznego przywiązania ludności lokalnej do rzek i jej przyciągającego charakteru. Ci też nie omieszkali stracić okazji do świętowania jednych z pierwszych żeglarzy spływających stąd aż z New Union jak i uczynienia Zhong he jedną z najbezpieczniejszych rzek dla wszelkiej rekreacji wodnej.
Sami uczestnicy regat powodów do zmartwień nie mieli. Jedni oczywiście opijali pewne podium, przekomarzając się, który to stanie na wyższym stopniu, kiedy to drudzy kalkulowali matematyczne szanse na trzecie miejsce na pudle… każdy miał na to szansę. Rejs wciąż trwał!
Najwytrwalsi właściwie nie kładli się spać, tylko już z samego rana wylegli z klubów (czy też bezwładni zostali porwani wraz z tłumem) podziwiać odcumowującą załogę by wyruszyć w ostatni bój pierwszych Nandańskich regat.
Załoga Chin natychmiastowo poderwała się do wyznaczonych im zadań z siłą i energią jakby był to zaledwie pierwszy dzień rejsu, a przy tym o wiele sprawniej niż w dniu startu. Czy to wynikało z wczorajszych kalkulacji czy może dzięki wygłoszonej przemowie kapitana Yong li o honorze floty i oddaniu partii, która polega na ich sprawności? Nie wiadomo. Tak czy inaczej nabrali nowego wigoru a “Czerwony kwiat” rozwinął ogromne żagle zaraz przy wyjściu zatoki portowej.
Azylanci choć nie byli faworytem, mogli cieszyć się dopingującymi okrzykami publiki, przerywanymi tylko uderzeniami w wojenne bębny, które skądź zostały wyciągnięte. Może szanse były bardziej matematyczne, ale po ich minach widać było, iż nie planują oddać zwycięstwa łatwo.… no i to byli nasi! Jak to nie kibicować swoim?
Kapitan Robopiratów stanął dumnie na tym co pozostało po niegdyś wyciętym relingu. Wychylając się na wantach wolną ręką zdjął kapelusz i zamachnął nim szeroko kłaniając się w stronę wiwatującego tłumu.
ENK wyruszyli z świetnym, choć lekko wstawionym samopoczuciu. Mimo średnio korzystnej sytuacji cały rejs uznali jako jedną z najwspanialszych przygód a wczorajsza impreza została połączona z imprezą urodzinową jednego z załogantów… nie ważne, że żaden urodzin nie miał. Tak czy inaczej balowanie z “lokalesami” trwało praktycznie do rana a każdy na pokładzie “Śmiałka” wyruszył z wizerunkiem krakena nawleczonego na kotwicę ozdabiające skórę na ich ramionach.
Załoganci Manticore wypływając z zatoki portowej stanęli koło siebie, z dumą spoglądając w stronę swoich narodowych barw, zawieszonych na maszcie. To był ich dzień. Podium praktycznie czekało na mecie. Kwestią honoru pozostało wykonać kolejny świetny rejs i stanąć stopień wyżej.
Gdy tylko wszystkie łodzie znalazły się na wodzie, zaczęły krążyć wokół boi startowej wyczekując na sygnał do startu.
*Strzał*
Pierwsze minuty zmagań zapowiadały wyjątkowo zaciętą walkę o pozycje. Załoga Azylu natychmiast ruszyła przed “Korsarza” dążąc do zablokowania pretendentów nim ci zdążą zyskać przewagę odległości. Podobnie uczynili Chińczycy w stosunku do floty ENK widząc w nich największego przeciwnika dla ich pozycji.
Piraci przytomnie zdecydowali, iż “Czerwony kwiat” czy “Śmiałek” nie stanowią już dla nich żadnej konkurencji. Podjęli za to prostą, acz skuteczną taktykę zablokowania głównego pretendenta do pierwszego miejsca. “Korsarz” kilkoma ruchami wyminął zaskoczoną załogę Azylu po czym raz za razem przecinał fale skacząc przed dziobem załogi “Konika polnego” wymuszając pierwszeństwo na załodze Manticore, która z każdym zwrotem od wiatru traciła na impecie i kierując się na wody oznaczone szeregiem mielizn. Kapitan wyczekał moment i zamiast kolejny raz odbić od wiatru głośną komendą i gwałtownym ruchem steru natychmiast zaczął wyostrzać obejmując kurs kolizyjny z rufą pirackiej krypy.
"Czerwony kwiat" na ogonie "Śmiałka"
Zmaganiom liderów towarzyszył równie zacięty pojedynek trójki pretendentów do skrzyni. Euronandański “Śmiałek” zrównał się z “Czerwonym kwiatem”, razem rozbijając kolejne fale i raz za razem zalewając pokład mżawką słodkiej wody. “Goździk” podążał za nimi a azylanie tylko wyczekiwali na jakikolwiek błąd czołówki.
Naprężone liny drżały i jęczały rozciągane przy kolejnych podmuchach wiatru, załoga zaciskała liny bezpieczeństwa wychylając się jak tylko się da przesuwając środek ciężkości łodzi byle tylko mogła pójść ostrzejszym kursem, tak wychyleni czuli wyraźnie drżenie kadłuba gdy przebijał się przez kolejne masy wody.
Sternik ENK pierwszy zaciągnął ster odbijając w stronę pierwszego z zakrętów dążąc do jego ścięcia najkrótszą drogą. Załoga wzięła poprawkę na szereg oznaczonych mielizn. Moment jakby był wyliczony, gdyż załoga idąc baksztagiem zyskał lepszą pozycję w stosunku do konkurencji, która podążyła za nim mniej efektywnym półwiatrem, uważając przy tym nie wpłynąć w “Śmiałka”
Kapitan Ninjaws najwyraźniej nie zaryzykował kolizji, gdyż wykonał unik usuwając się z drogi Manticore, lecz podjął inną taktykę. Trzymał się na tyle blisko prawej burty konkurencji by ta nie mogła wykonać zwrotu bez kolizji kontynuując kurs ku brzegom, oddalając się od centrum cieku wodnego. Mogli sobie na to pozwolić dzięki przewadze dystansu nad resztą.
Szczęście ostatecznie opuściło monarchistów. Jeden z naprężonych lin jęknęła po raz ostatni po czym rozpruła się pod wpływem działających na nią sił a żagle załopotały na wietrze gdy łódź zaczęła zwalniać. Piraci szybko odpłynęli, lecz powrót Manticore na środek rzeki i ponowne rozpędzenie zajmie dłuższą chwilę. Na horyzoncie błyskawicznie nadrabiała dystans trójka raz za razem przeganiających się łodzi.
Załoga Yong li zdołała zrównać się z ENK pokonując ostatni zakręt mierząc się również z załogantami Azylu, którzy mimo konieczności trzymania w rękach szotów przez zacięty kabestan zdołali zapanować nad łodzią i uparcie raz za razem dołączać do walki. Dane zmagania trwał dłuższą chwilę gdy do walki dołączył Manticore wymijając blokującą ich załogę Azylu, pędząc prosto do otwartych wód jeziora Karaczi.
Prędkość, przygotowanie nie pomogło jednak że nadrobić powstałej zaległości a gwizdek sędziego zabrzmiał dwukrotnie. Raz gdy czerwony kadłub przeciął linię mety, drugi Europejczycy z wdziękiem minęli boję. Dopisano kolejno 2 i 1 w punktacji generalnej. Chwila… jak?
Z pokładu “Korsarza” zabrzmiała gitara do kolejnej pirackiej pieśni a kapitan uniósł kielich w toaście za przybyłych*. Wszystko było już przesądzone.
Rozdanie medali dla załóg
Uroczystość rozdania medali odbyła się na skraju zbiornika wodnego tuż po zacumowaniu łodzi. Sporo przemówień, pustych frazesów i "sport to zdrowie" - praktycznie każdy lokalny samorządowiec próbować ogrzać się choć trochę w blasku finału danego wydarzenia. Zaznaczenie iż to początek drogi Azylu w świecie sportów wodnych itd. Choć i tak wszystkich najbardziej interesowało jedno - Oficjalne ogłoszenie wyników oraz wręczenie medali. Podliczenie punktów dało bezkonkurencyjnego zwycięzcę.
"ZAŁOGA NINJAWS'A "Zagrzmiało z głośników a ekipa kilkunastu piratów z rykiem triumfu niemalże wbiegła na najwyższe miejsce podium.
"MANTICORE!" Choć ostatni z rejsów nie należał do najlepszych, przewaga punktowa nad przeciwnikami była wystarczająca by zagwarantować królewskim drugie miejsce. Ci wskoczyli na pudło dołączając do licznych oklasków i podając rękę zwycięzcom.
"XINCHIQUO" Okrzyk radości wydawał się nie mieć końca. Ostatecznie nie tylko nie mieli pewnego pudła, ale dzielnie cały dzień zmagali się z licznymi atakami nie jednego a dwóch przeciwników. Wbiegli na scenę wiwatując.
Nastąpiło rozdanie medali a porządnie wstrząśnięty szampan zalał scenę, gości jak i gwiazdy danego spotkania, do których dołączyli pozostałe załogi poza podium. Mimo zajętego miejsca też pokonali znaczną trasę.
Dalej podziękowania dla Komisji Wodnych Azylanckich Sportów (KWAS)** za organizację danego wydarzenia, inne organizacyjne frazesy i propozycja organizacji drugiej edycji już za cztery lata. No i pamiątkowe zdjęcia oraz autografy zwycięzców.
Punktacja ostateczna:
Robopiraci: 3 + 2 + 3
Manticore: 2 + 3 + 0
Chiny: 1 + 0 + 2
ENK: 0 + 1 + 1
Azyl: 0 + 0 + 0
* Piraci zebrali konieczne pkt trasy w zaledwie cztery kolejki rzutów, gdy Chińczycy dopiero w siódmej.
** TF
Posłowie:
- Zasady: Dorzucenie najbliżej "kości wiatru" w zakresie k100. Kość wiatru miała 3 zakresy różnie punktowane (1,2,3pkt) im bliżej tym lepiej. Załogi w zależności od przygotowań miały również swoje modyfikatory, dzięki którym mogły od swojego wyrzuconego wyniki zbliżyć się do wyniku z "kości wiatru"
- Załogi z każdym kolejnym etapem zyskiwały na doświadczeniu więc modyfikatory stopniowo się zwiększały (o podobny poziom) dzięki czemu rosła szansa na postęp na danym odcinku
- Decydujący wpływ miało szczęście w kościach, choć modyfikatory za przygotowanie załogi potrafił wyratować niejedną sytuację
- Było koło 10% szans na wydarzenie, które mimo opisów nie były aż tak dotkliwe (delikatna redukcja modyfikatorów)... poza jednym wydarzeniem, który wątpiłem, by się wydarzył.... a jednak.
- Już na pierwszym etapie Azyl mógł zyskać 2pkt - ale trafił na najgorszą kombinację (wydarzenie i 1/20 - kraken) która zablokowała go na kolejną turę... w której mieli idealny rzut (kości przesądziły)
- Oczywiście w oparciu o generatory rzutów z zachowaniem kolejności, kto pierwszy dotarł do mety oraz potencjalnych wydarzeń załogi (wycięto fragmenty gdzie załoga stała bo kości miała słabe i skompresowano)