Rok 2611 po koronacji Sigmara. Od Czasów Końca minęło 86 lat, a rany tej straszliwej epoki wciąż są widoczne na ziemiach Imperium. Wiele wsi nie odbudowało się, a chałupy w agonalnym stanie straszą przejezdnych, gdyż nigdy nie wiadomo czy w środku nie zalęgło się jakieś ustrojstwo. Wszystkie miasteczka są otoczone nawet najdrobniejszym murem czy palisadą, albowiem w pamięci mieszkańców żywe są historie o makabrycznych losach dawnych włodarzy tych ziem.
A miasta jak Altdorf czy Nuln… dawno już zapomniały o wojnie z Archaonem i panowaniu Karla Franza, gdyż dzisiejsze Imperium żyje w Epoce Odbudowy. Gdy pionierzy ruszają szukać nowego życia, zakładając na nowo wsie w odległych i wyludnionych zakątkach, tak w tętniących życiem organach ciała jakim jest Imperium trwa egzystencja kultywowana tu od stuleci. Kupcy próbują zbić fortunę cudzym kosztem, arystokraci bawią się w swoje polityczne gierki, a kultyści i łowcy czarownic grają w kotka i myszkę.
W kipiącej życiem stolicy szóstego dnia, szóstego miesiąca, znalazło się paru śmiałków którzy mieli zostać złączeni niewidzialną więzią losu, albowiem ten właśnie ciągnął ich ku karczmie „Kraina Zgromadzeń”, prowadzonej przez rodzinę niziołczych emigrantów. Lokal cieszył się naraz świetną oraz tragiczną opinią. Świetną, bo klienci byli niezmiernie oczarowani wybitnymi potrawami z których słyną niziołki, oraz tragiczną bo… bo konkurencja zaczyna splajtować, a wraz z tym pojawiają się oskarżenia o używanie czarnej magii podczas serwowania potraw i trunków.
W karczmie siedziało już dwóch jegomości, kupiec imieniem Rudolf, oraz wysoki elf o szlachetnym imieniu Aenarion. Pierwszy z nich był spoiwem całej drużyny która niebawem miała się tu zebrać, gdyż to właśnie on wystawił ogłoszenie mówiące:
„UWAGA POSZÓKIWANI ODWARZNI PODRUŻNICY
Ja, kupiec Rudolf, poszókuję odwarznych podrużników którzy chcą łatwo zarobić. Poszókuję też mniej odwarznych podrużników którzy potrzebują tak jak ja, ódać się do mjasta Basdahl i w razie potrzeby umią obronić karawanę. Będę przez sjem dni w karczmie „Kraina Zgromadzeń”. Jeśli jesteś chentny, chodź przy piwie ómówić ómowę!”
Aenarion siedział wielce zażenowany, gdyż był na usługach swojego rodaka, kupca z Ulthuanu który zwęszył interes w Altdorfie i zamiast szpiegować konkurencję swego zleceniodawcy, miał za zadanie wybadać wątek Basdahlski i czy w tej (prawdopodobnie) zabitej dechami mieścinie da się zarobić. Jako że omówił już swój kontrakt, siedział i sączył piwo z Rudolfem, modląc się by zjawili się inni „poszókiwacze przygud”.
Również zainteresowany tą ofertą był Ulrich van Verthongen, świeżo upieczony pojedynkowicz próbujący wyrobić renomę w Altdorfie, co okazało się… trudne, gdyż rynek był skrajnie przesycony narybkiem takim jak on. Dlatego też oferta łatwego zarobku oraz podróż do mieściny nie aż tak daleko od stolicy zdaniem Ulricha była dobrą alternatywą by nie przymierać głodem w obliczu braku pracy. Stał on w kolejce do szynkarza, tocząc pojedynek z tłumem przez który musiał się przebijać. Chyba faktycznie rzekoma czarna magia działała, gdyż ludu w „Krainie Zgromadzeń” nie brakowało!
Stałym bywalcem przybytku był lokalny szczurołap, Franz Romeikat, u którego właściciel miał dług wdzięczności za zwalczenie plagi szczurów. Jak typowy przedstawiciel ciężko harującego plebsu, Franz grał u lokalnego oszusta w Al-Zahr, czyli wywodzącą się z Arabii grę w kości. Właśnie zapłacił jednego miedziaka za „siedzenie przy stole”, oraz szykował już cztery miedziaki które pozwalały na wejście do gry. Franz już się cieszył że będzie to jego wielki dzień w którym zbije fortune i zarobi conajmniej jednego srebrnika, jednak jego psi towarzysz Gatzuch patrzył ze smutkiem w oczach jak jego pan brzydko mówiąc, przepierdala pieniądze które miały iść na jego karmę, a biedna psina znowu będzie musiała żywić się szczurami kanałowymi…
Niebywałem widokiem w karczmie była urodziwa Siostra Sigmarytka, Catherine. W porównaniu do innych nie przyciągnął jej tu alkohol, lecz napisane fatalną Reikspielizną ogłoszenie. Tak się złożyło iż dwie siostry zakonne rezydujące w Basdahl zaginęły, a młoda Catherine dostała przykaz udania się tam w celu zbadania okoliczności ich zaginięcia, oraz pełnienia obowiązku duszpasterskiego u boku lokalnego kapłana. Prędko zauważyła Rudolfa którego tępa twarz pasowała do inteligencji którą ociekało ogłoszenie, a następnie udała się do stołu przy którym siedział wraz z przystojnym wysokim elfem.
Ostatnim z poszukiwaczy przygód których los zaciągnął do niziołczej karczmy był arabski gladiator który poszukiwał chwały na obcej ziemi, Ibrahim ibn Jakub al-Isra’ili at-Turtuszi. Ostatnia kontuzja uniemożliwiła mu tymczasowo brać udział w profesjonalnych walkach, więc by nie umrzeć z głodu, ten ruszył w poszukiwaniu ofert. Jako że Jakub sam nie był płynny w Reikspielu, ułomnie napisane ogłoszenie bardzo do niego przemówiło, gdyż stroniono tam od wyrafinowanego słownictwa, czyli musiała być to robota wymagająca egzotycznych umiejętności, umiejętności które mógł posiadać tylko wojownik z Arabii!
Wszyscy na pierwszy rzut oka dostrzegliście w tej wielkiej karczmie następujące rozrywki:
Oszusta prowadzącego grę w Al-Zahr
Stół przy którym sędziwy pan grał z chętnymi w Alvatafl
Osiłka który siłował się z drugim osiłkiem na ręce
Oraz grono podpitych mieszczan grających w Bestię
Wszyscy po za Siostrą Sigmarytką oraz Nabeelem mieli okazję zapoznać się z cenami które przedstawiały się następująco:
Najtańsze ale będące ściekiem dla biedoty - 1,5 pensa (serwowane jedynie w zestawie 2 ale za 3 pensy poprzez niemożność podzielenia pensów na drobniejsze!)
Zwykłe ale - 3 pensy
Krasnoludzkie mocne ale - 5 pensów
Specjał z Krainy Zgromadzeń (Ale smakowe) - 5 pensów
W kwestii jedzenia:
Dwie kromki chleba - 1 pens
Dwie kromki chleba i kawałek sera - 3 pensy
Zupa ziemniaczana - 3 pensy
Filet z kurczaka - 8 pensów
Kawałek ciasta - 4 pensy
Gulasz - 6 pensów
Talerz przysmaków - 1 szyling i 2 pensy (14 pensów)
Aenarion podczas rozmowy z Rudolfem usłyszał od niego pochwały skierowane w stronę Specjału z Krainy Zgromadzeń, na temat którego rzekł
„Wszyscy mówią że jest to trunek dla frajerów i Bretończyków, no czyli ten teges, dla frajerów, ale jak w karczmie nie ma kumpli to lubię sobie wypić!”
Dodatkowo Aenarion usłyszał od Rudolfa
„No ten teges, te niziołki to dobrem mają te ciasta, jak na tym no… ten teges… Ulfukłaczanie nie macie niziołków to spróbuj.”
Franz jako stały bywalec lubował się w standardowym ale na które miał przecenę i mógł zamówić dwa w cenie czterech pensów, oraz lubił gulasz którym można było nasycić się do pełna, jednak nie zawsze było go na niego stać.
A miasta jak Altdorf czy Nuln… dawno już zapomniały o wojnie z Archaonem i panowaniu Karla Franza, gdyż dzisiejsze Imperium żyje w Epoce Odbudowy. Gdy pionierzy ruszają szukać nowego życia, zakładając na nowo wsie w odległych i wyludnionych zakątkach, tak w tętniących życiem organach ciała jakim jest Imperium trwa egzystencja kultywowana tu od stuleci. Kupcy próbują zbić fortunę cudzym kosztem, arystokraci bawią się w swoje polityczne gierki, a kultyści i łowcy czarownic grają w kotka i myszkę.
W kipiącej życiem stolicy szóstego dnia, szóstego miesiąca, znalazło się paru śmiałków którzy mieli zostać złączeni niewidzialną więzią losu, albowiem ten właśnie ciągnął ich ku karczmie „Kraina Zgromadzeń”, prowadzonej przez rodzinę niziołczych emigrantów. Lokal cieszył się naraz świetną oraz tragiczną opinią. Świetną, bo klienci byli niezmiernie oczarowani wybitnymi potrawami z których słyną niziołki, oraz tragiczną bo… bo konkurencja zaczyna splajtować, a wraz z tym pojawiają się oskarżenia o używanie czarnej magii podczas serwowania potraw i trunków.
W karczmie siedziało już dwóch jegomości, kupiec imieniem Rudolf, oraz wysoki elf o szlachetnym imieniu Aenarion. Pierwszy z nich był spoiwem całej drużyny która niebawem miała się tu zebrać, gdyż to właśnie on wystawił ogłoszenie mówiące:
„UWAGA POSZÓKIWANI ODWARZNI PODRUŻNICY
Ja, kupiec Rudolf, poszókuję odwarznych podrużników którzy chcą łatwo zarobić. Poszókuję też mniej odwarznych podrużników którzy potrzebują tak jak ja, ódać się do mjasta Basdahl i w razie potrzeby umią obronić karawanę. Będę przez sjem dni w karczmie „Kraina Zgromadzeń”. Jeśli jesteś chentny, chodź przy piwie ómówić ómowę!”
Aenarion siedział wielce zażenowany, gdyż był na usługach swojego rodaka, kupca z Ulthuanu który zwęszył interes w Altdorfie i zamiast szpiegować konkurencję swego zleceniodawcy, miał za zadanie wybadać wątek Basdahlski i czy w tej (prawdopodobnie) zabitej dechami mieścinie da się zarobić. Jako że omówił już swój kontrakt, siedział i sączył piwo z Rudolfem, modląc się by zjawili się inni „poszókiwacze przygud”.
Również zainteresowany tą ofertą był Ulrich van Verthongen, świeżo upieczony pojedynkowicz próbujący wyrobić renomę w Altdorfie, co okazało się… trudne, gdyż rynek był skrajnie przesycony narybkiem takim jak on. Dlatego też oferta łatwego zarobku oraz podróż do mieściny nie aż tak daleko od stolicy zdaniem Ulricha była dobrą alternatywą by nie przymierać głodem w obliczu braku pracy. Stał on w kolejce do szynkarza, tocząc pojedynek z tłumem przez który musiał się przebijać. Chyba faktycznie rzekoma czarna magia działała, gdyż ludu w „Krainie Zgromadzeń” nie brakowało!
Stałym bywalcem przybytku był lokalny szczurołap, Franz Romeikat, u którego właściciel miał dług wdzięczności za zwalczenie plagi szczurów. Jak typowy przedstawiciel ciężko harującego plebsu, Franz grał u lokalnego oszusta w Al-Zahr, czyli wywodzącą się z Arabii grę w kości. Właśnie zapłacił jednego miedziaka za „siedzenie przy stole”, oraz szykował już cztery miedziaki które pozwalały na wejście do gry. Franz już się cieszył że będzie to jego wielki dzień w którym zbije fortune i zarobi conajmniej jednego srebrnika, jednak jego psi towarzysz Gatzuch patrzył ze smutkiem w oczach jak jego pan brzydko mówiąc, przepierdala pieniądze które miały iść na jego karmę, a biedna psina znowu będzie musiała żywić się szczurami kanałowymi…
Niebywałem widokiem w karczmie była urodziwa Siostra Sigmarytka, Catherine. W porównaniu do innych nie przyciągnął jej tu alkohol, lecz napisane fatalną Reikspielizną ogłoszenie. Tak się złożyło iż dwie siostry zakonne rezydujące w Basdahl zaginęły, a młoda Catherine dostała przykaz udania się tam w celu zbadania okoliczności ich zaginięcia, oraz pełnienia obowiązku duszpasterskiego u boku lokalnego kapłana. Prędko zauważyła Rudolfa którego tępa twarz pasowała do inteligencji którą ociekało ogłoszenie, a następnie udała się do stołu przy którym siedział wraz z przystojnym wysokim elfem.
Ostatnim z poszukiwaczy przygód których los zaciągnął do niziołczej karczmy był arabski gladiator który poszukiwał chwały na obcej ziemi, Ibrahim ibn Jakub al-Isra’ili at-Turtuszi. Ostatnia kontuzja uniemożliwiła mu tymczasowo brać udział w profesjonalnych walkach, więc by nie umrzeć z głodu, ten ruszył w poszukiwaniu ofert. Jako że Jakub sam nie był płynny w Reikspielu, ułomnie napisane ogłoszenie bardzo do niego przemówiło, gdyż stroniono tam od wyrafinowanego słownictwa, czyli musiała być to robota wymagająca egzotycznych umiejętności, umiejętności które mógł posiadać tylko wojownik z Arabii!
Wszyscy na pierwszy rzut oka dostrzegliście w tej wielkiej karczmie następujące rozrywki:
Oszusta prowadzącego grę w Al-Zahr
Stół przy którym sędziwy pan grał z chętnymi w Alvatafl
Osiłka który siłował się z drugim osiłkiem na ręce
Oraz grono podpitych mieszczan grających w Bestię
Wszyscy po za Siostrą Sigmarytką oraz Nabeelem mieli okazję zapoznać się z cenami które przedstawiały się następująco:
Najtańsze ale będące ściekiem dla biedoty - 1,5 pensa (serwowane jedynie w zestawie 2 ale za 3 pensy poprzez niemożność podzielenia pensów na drobniejsze!)
Zwykłe ale - 3 pensy
Krasnoludzkie mocne ale - 5 pensów
Specjał z Krainy Zgromadzeń (Ale smakowe) - 5 pensów
W kwestii jedzenia:
Dwie kromki chleba - 1 pens
Dwie kromki chleba i kawałek sera - 3 pensy
Zupa ziemniaczana - 3 pensy
Filet z kurczaka - 8 pensów
Kawałek ciasta - 4 pensy
Gulasz - 6 pensów
Talerz przysmaków - 1 szyling i 2 pensy (14 pensów)
Aenarion podczas rozmowy z Rudolfem usłyszał od niego pochwały skierowane w stronę Specjału z Krainy Zgromadzeń, na temat którego rzekł
„Wszyscy mówią że jest to trunek dla frajerów i Bretończyków, no czyli ten teges, dla frajerów, ale jak w karczmie nie ma kumpli to lubię sobie wypić!”
Dodatkowo Aenarion usłyszał od Rudolfa
„No ten teges, te niziołki to dobrem mają te ciasta, jak na tym no… ten teges… Ulfukłaczanie nie macie niziołków to spróbuj.”
Franz jako stały bywalec lubował się w standardowym ale na które miał przecenę i mógł zamówić dwa w cenie czterech pensów, oraz lubił gulasz którym można było nasycić się do pełna, jednak nie zawsze było go na niego stać.