Pogłoski & Wydarzenia globalne
#26
10007

Federacja Antyfaszystowska w połączeniu z biurem don Gamy, wyciągnęła w poprzednim roku przetrzymywanych w SZE załogantów oraz rozpoczęła prace nad raportem. Długo to trwało, bo potrzebna była przede wszystkim praca fachowców rożnych dziedzin i psychologów, by spisać zeznania i ubrac  je w sensowną całość - dzienniki pokładowe były pełne bełkotu i zdezaktualizowane - aż wreszcie: oto jest, raport!

Raport, dane które już były dawniej przekazywane sponsorom (10001 rok):

Cytat:[Skrót raportu; nie zawiera m.in. szczegółowego dziennika, w którym widać jak bardzo przeszkadzały warunki pogodowe. Wyprawa większość czasu dla oszczędności paliwa płynęła na żaglach, stąd powolność… ale i zasięg, liczony od bazy zaopatrzeniowej, a niekoniecznie od miejsca z paliwem…]

1. Przepłynięcie obok Maroka
Piraci Marokańscy, w obliczu sponsorów wyprawy jak i siły samej eskadry osłonowej wyprawy, nie narzucali się swoją obecnością. Wyprawa skatalogowała część wybrzeży Maroka. Nie dostrzeżono większych miast za Marakeszem - nawet A107, należąca do Republiki Szamańskiej, ma tylko wioski rybackie i senne pipidówy. To znaczy obserwowano bazę morską: pustą, żadnych statków i okrętów tam nie było… aż dziw, bo to świetne miejsce na pobieranie “myta”. Ferdynand nawiązał kontakt z załogą bazy morskiej; wymieniono kurtuazyjne prezenty i po stwierdzeniu że tubylcy nie mają pojęcia co jest na południe od nich wybrzeżem - popłynięto dalej.

2. Wyspy Zielonego Przylądka
Na wysokości miejsca gdzie Wybrzeże Maroka przechodzi w “Basen Gwinejski”, poza obserwacją wybrzeża i nawiązywaniem kontaktów z tubylcami, sprawdzono pierwszy z celów wyprawy: Wyspy Zielonego Przylądka. Leżą one już na Basenie Gwinejskim, ale w jego północnej części; były od początku uznawane za dobre miejsce na dodatkową bazę zostawioną za plecami.
Na Wyspach odkryto społeczność tambylców i to dobrze zorganizowaną; ich życie zdawało się gromadzić przede wszystkim wokół zachodniej części wysp, zarówno tej zdatnej do uprawy roli jak i wokół największych wulkanów tychże Wysp. Wyprawa została przyjęta dobrze: wyznaczono wyprawie całą wyspę Boa Vista jako potencjalną bazę. Zbudowano tam kilka budynków i prymitywny fort tudzież port. 
Ferdynand don Gama próbował nawiązać kontakt z władzami Wysp Zielonego Przylądka, ale napotykał na mur uprzejmej obojętności; nie okazywano wrogości, w rzeczy samej zakupywano drogą handlu wymiennego towary niedostępne na suchej i pustynnej Boa Vista (głównie drewno, ale też zwierzęta hodowlane - mięso), nawet dano trochę podarków w postaci świeżych ryb. W trakcie tych prób, zauważono raz - jeden jedyny raz - białe osoby wśród czarnych miejscowych. Co więcej, według niektórzych marynarzy (brakuje zdjęć!) miały one spiczaste uszy, “niezwykłą urodę” i tambylcy okazywali im czcię i wyraźnie uznawali jak za osoby najwyższego szacunku.
Na pytania o roboczo nazwane “elfy”, tambylcy odpowiedzieli po swojemu uprzejmym milczeniem - tym razem dołączając za darmo towary których wtedy najbardziej potrzebowała ekspedycja… by ruszyć dalej. Zrozumiano aluzję i tematu nie drążono (i don Gama sądzi że dzięki temu tydzień później, tuż przed dalszym rejsem, otrzymali “prezent” w postaci świeżego prowiantu, oraz miejscowe alkohole - w tym zupełnie niezłe wino daktylowe).
Załoga bazy-portu składała się w tym miejscu z osób które już się rozchorowały na różne sposoby, oraz kartografa, lingwisty i podobnych (akurat też tych bardziej chorych). Prowadzone są badania nad tambylcami i wyspami, w kategoriach praktycznych - nanoszenie map wybrzeży wysp mniej zaludnionych, jak i ustalanie najbardziej wartościowych dla tambylców przedmiotów na handel.

3. Zatoka Gwinejska “[Basen Gwinejski” - “Zatoka Beninu”]
Wyprawa po wypłynięciu z Wysp Zielonego Przylądka, ruszyła dalej wzdłuż tzw. Wybrzeża Kości Słoniowej a potem - wybrzeża Zatoki Gwinejskiej. Don Gama miał tłumaczy, niewolników z Agysimby których zakupiono od Kartaginy i wyzwolono - znali miejscowy język, choć żaden z nich przed Kartaginą nie widział Morza… wywodzili się z terenów na północny-wschód od Zatoki Gwinejskiej. Nie mogli więc przygotować go na wodzów dość serdecznie witających białych, choć spodziewających się że Ci kupią od nich niewolników… pieprzone Królestwo Piratów… w każdym razie nawet po wyjaśnieniu tej wątpliwości byli nastawieni pozytywnie - ekspedycja miała dla nich duże ilości stalowych siekier, strzelb gładkolufowych i przydatnych urządzeń mechanicznych.
Czego nie wiedziano i co wzbudziło pewien szok, to fakt że niektórzy z ważniejszych wodzów mieli sprzęty jeszcze bardziej zaawansowane. Z pewnością Kartagina na południe nie sprzedaje lamp elektrycznych, generatorów prądu ani nawet patefonów - a takie rzeczy mieli najważniejsi wodzowie, wyraźnie skądś zdobyte drogą handlu… według nich “ze wschodu” (nie od wybrzeża! nie spodziewali się że my coś takiego będziemy mieć!)
…poświęcono jeden z patefonów wyprawy wraz z kilkoma płytami (kiedyś załoga “Rammsteina” wybaczy nam zubożenie kantyny, na pewno kiedyś wybaczą…) i okazało się że ten dar był uważany za iście królewski - znali się na takiej technice i skąd to mieli. Skąd? Ciężko powiedzieć.
Na pewno można powiedzieć, że na wybrzeżu Zatoki Gwinejskiej są ludy o wyższym poziomie technologicznym niż mogłoby się wydawać - wczesna epoka żelaza, oraz zaskakujące technologiczne cacuszka. Tubylcy relatywnie przyjaźni, choć wyraźnie spodziewali się że przyjedziemy z siatkami do łapania niewolników (których mieli już spakowanych i wypytywali czemu w tym roku nikt nie przypłynął… zdaje się że pływają tu ludzie z Wolnego portu Marrakesz).

Poza wielkimi chęciami do niewolnictwa, region wyraźnie jest bogaty w złoto: oni je cenią, bo europejczycy je cenią, ale z pewnością da się robić korzystne interesy. Choć na pewno należy nie być zwiedziony ichnią serdecznością do handlu: kto wie czy gdyby ekspedycja nie była tak uzbrojona, nie wpadliby na pomysł “ile mogliby gdzieś dalej kosztować biali niewolnicy?” - a z kimś dalej na wschodzie wyraźnie przeca handlują…

4. Basen Angolski
Na południe od Zatoki Gwinejskiej, płynąc wzdłuż wybrzeży Afryki były napotykane coraz bardziej nieprzychylne plemiona… i coraz bardziej też prymitywne. Mniej więcej od okolic ujścia rzeki Kongo aż do południowych obszarów pustyni Namib grupy mieszkańców (bo nie plemiona) znajdowały się na poziomie epoki kamiennej i strzelały z łuków na każde próby kontaktu. Nie widząc sensu w kontaktach z nimi - co z tego że ich się pokona, jak tu chodzi o informacje? Poza tym: jak pokonać ludzi, którzy na widok okrętów z napędem parowym i działami odtylcowymi, mimo pokazu uzbrojenia, nie boją się strzelać i to nawet zapalonymi strzałami? Można ich zabić, ale nie podbić…
Notowano więc najważniejsze elementy wybrzeża - pułapki nawigacyjne - i poza uzupełnianiem zapasów wody lub czasem owoców, nie przybijano do brzegu.

5. Basen Przylądkowy i Przylądek Dobrej Nadziei
Na obszarze półpustyni i pustyni aż do Przylądka Dobrej Nadziei spotykano małe osady -porty rybackie lub dla handlu kabotażowego na tym skromnym obszarze. Miejscowe plemiona nie wydawały się ani przesadnie przyjazne, ani przesadnie wrogie - traktowali ekspedycję względem tego jakie były z nią doświadczenia. Niewiele się nauczono z ich języka, ale z tego co zrozumiano, nie mieli wcześniej kontaktu z obcymi - ale mieli z białymi, “z południa”. Postąpiliśmy więc ku południu!
Na obszarze między Przylądkiem Dobrej Nadziei a Przylądkiem Igielnym napotkaliśmy na Federację Plemion Burów. Mówili… w całkiem nieźle zrozumiałym (jak na dziesięć tysięcy lat separacji) języku holenderskim - mieszkańcy np. Federacji Antyfaszystowskiej z dawnej “Holandii”, mogli bez przygotowania lingwistycznego porozmawiać z “Burami” o pogodzie, łowieniu ryb i piwie. Czemu na te tematy, a inne się bardziej zmieniły - to wielka zagadka ludzkości, ale do rozwiązania w późniejszym terminie…
Federacja Plemion Burów cywilizacyjnie stoi na poziomie epoki żelaza, z posiadaniem też broni palnej czarnoprochowej (muszkiety) i wysokim poziomie metalurgii (fryszarnie, pudlingarnie - wytapiają stal. [//Przemysł I]), bez znajomości jednakże np. silników parowych (sic!). Wydawali się być bardzo, bardzo przyjaźni wobec białych z Europy, o której mieli jakoweś legendy. Co prawda na początku zapytali ekspedycję “Czy przynosicie światło Quendich?” ale nie wiedzieli o co w tym, do cholery chodzi, więc ekspedycja nie drążyła tematu, a i Burowie jakoś przestali. Mimo tego falstartu, dalsze kontakty były przyjazne. Od Burów mogliśmy otrzymać zaopatrzenie w część sprzętu (naprawa elementów żelaznych i stalowych, drewno, smoła, żywica) co było miłym zaskoczeniem. Tereny Burów na wybrzeżu sięgają mniej więcej między Przylądkiem Dobrej Nadziei i Przylądkiem Igielnym, z przyczyn “tradycji” poza nie niewykraczających. Dzieli ich od terenów “innych” (czarnych) ludów zawsze co najmniej dwa-trzy dni marszu, czasem przez całkiem urodzajne ziemie…
Zezwolono ekspedycji na założenie na Przylądku Igielnym kotwicowiska i bazy, w której pozostawiono ciężej chorych… oraz kilku członków załogi, którzy w dość szybkim nawet jak na marynarzy czasie zawarli bardzo dobre stosunki z Burkami i w związku z tym położono ich na szali dobrych kontaktów i zostali ożenieni z miejscowymi.
Właściwie, wyszło to nam całkiem na dobre, nawet pomijając to że ekspedycja pozbyła się czterech najbardziej niesubordynowanych marynarzy (czterej gracze w karcioszki, którzy uczyli brydża tubylców wszędzie gdzie dało się zejść na ląd - jeden z ARL, jeden z Antify, jeden ze Stanów Zjednoczonych Europy i Triesteńczyk. Jak się oni dobrali…). Ta czwórka dobrze się nawet dogaduje z miejscowymi i jako jedyni nie narzekali na przymusowy ślub. Nooo pewnie, teraz mają nowe pół miliona potencjalnych frajerów do oskubania w karcioszki…
Uwaga: w Prowincji Przylądkowej potwierdzono duże i eksploatowane złoża metali przemysłowych.

6. Basen Mozambicki i powrót na Przylądek Dobrej Nadziei
Po wpłynięciu na Ocean Indyjski… należy powiedzieć, że wybrzeża dawnej Republiki Południowej Afryki nie zachęcały. Ferdynandn don Gama ocenia je jako “pustynię, mimo wspaniałych możliwości!” - nawet wiosek rybackich i pipidów jakie były na Wybrzeżu Maroka. Właściwie, od Przylądka Dobrej Nadziei-Przylądka Igielnego aż do zawrócenia za miejscem gdzie powinno stać miasto Durban (a nie ma… nic), nie widziano praktycznie żadnego człowieka - nieliczne małe grupy wyglądały na łowców zbieraczy, którzy na widok floty uciekali czym prędzej wgłąb lądu. Bardzo zaniepokoiło to członków ekspedycji.
Z uwagi na uszkodzenia okrętów i statków i niewyjaśnioną pustkę osiedleńczą, postanowiono zawrócić na Przylądek Igielny, gdzie na tymczasowym kotwicowisku prowadzono naprawy. Cokolwiek czeka na Ocenia Indyjskim, lepiej to spotkać na okrętach o jak najlepszym stanie. Po wahaniu postanowiono nie wracać na Wyspy Zielonego Przylądka - tamtejsza baza poprzez radionadajnik co prawda donosiła o możliwym zaopatrzeniu, ale tylko zaopatrzenie w żywność byłoby lepsze niż na Przylądku Igielnym, a powrót by trwał za długo.

Planowane jest w czasie napraw zdobycie dodatkowych informacji o Federacji Plemion Burów - zwłaszcza na temat jej kształcie politycznym (poza tym że mimo struktury plemiennej, sama Federacja ma statut wyglądający jak Rada Nadzorcza jakiejś korporacji). Planowane jest też lepsze poznanie jej kontaktów z plemionami zewnętrznymi, zwłaszcza - co się, do cholery, stało z plemionami na wschód od Przylądka Igielnego?!

Po zakończeniu napraw i uzupełnieniu żywności, na Przylądku Igielnym pozostanie nieduży ale dobrze ufortyfikowany fort z kotwicowiskiem, a eskadra don Gamy wyruszy w kierunku Basenu Mozambickiego.


//Na podstawie pełnej wersji raportu, ewentualne kolonizowanie wszystkich ziem dotąd zbadanych będzie wymagało nie 10, a 9 PK. Wszędzie są też tubylcy, ale teoretycznie da się ich poskromić paciorkami i strzelbami.
Wyjątkiem są Wyspy Zielonego Przylądka (wymagane 6PK, ale mają cywilizację, która może stanąć okoniem) i Prowincja Przylądkowa (Federacja Plemion Burów - de facto jednoprowowy NPC, z 600 tys. ludności i 2WP, możliwa do przyłączenia eventowo. Ewentualne dorzucanie kolonistów - miejsce jeeeest, Burowie zajmują ok 80% prowincji, reszta to niezamieszkany pas na zachodzie i na wschodzie - to do 5PK, wygeneruje dodatkowy 1WP przy przyłączeniu oraz łatwiejsze przekonanie Burów. Kraj Przylądkowy ma potwierdzone i eksploatowane złoża metali przemysłowych).
Wyspy Zielonego Przylądka i Prowincja Przylądkowa są też dostępne do kolonizacji/przyłączenia bez pełnego raportu z wyprawy.


+ mapa
[Obrazek: 0aQLktu.png]

+ "czemu elfy są tylko białe" dodatek satyryczny.
[Obrazek: wt0gp2R.png]


Raport, dane od wypłynięcia z Kapsztadu (skrót):

Cytat:10002:

Po wypłynięciu z Prowincji Przylądkowej, wyruszono wzdłuż wybrzeży Afryki w kierunku północno-północno-wschodnim. W Kanale Mozambickim, podczas przepływania między Madagaskarem a Afryką, napotkano na lecące z zawrotną prędkością odrzutowe samoloty - wtedy nadawano wiadomość, którą odebrano w Europie.  Więcej nie nadano, bo nie było możliwości: flota została zaatakowana rakietami powietrze-woda oraz torpedami, a także ostrzelana z broni pokładowej. Transportowce się rozproszyły, okręty zostały przetrzebione, choć udało się nawet zestrzelić jeden z samolotów, gdy wyjątkowo bezczelnie atakował z działek pokładowych zgrupowanie flagowca... w wyniku użycia rakiet stracono środki radiowe - hipoteza ekspertów jest taka, że były w użyciu rakiety naprowadzające się na sygnał radiowy, sprytny wynalazek.

Don Gama i pozostałości ekspedycji które płynęły pod jego wodzą - cztery okręty (w tym jeden Antifański) oraz trzy transportowce oderwały się od wroga po nalocie i zorganizowane uciekły. Spodziewając się pościgu w kierunku "na dom", don Gama uciekał na południowy wschód i wschód - i faktycznie, nikt inny nie dotarł do Europy, więc pewnie pościg poszedł tamtędy. Za to reszki eskadry flagowej uciekły.
Na Wyspach Kerguelena porzucono okręt antifański oraz transportowce, które rozebrano i przeprowadzano naprawy. W tym czasie eskadra podjęła rejsy w kierunku północnym (pojedynczy ochotniczy krążownik), zbliżając się do miejsca gdzie wg dawnych map powinna być "Diego Garcia". Dostrzeżono <<ogromne>> okręty, widać było też lecące daleko samoloty odrzutowe, ale na szczęście tegoż krążownika nie dostrzeżono - albo zignorowano. Zresztą, podróżował wyłącznie na żaglach i to z ułamanymi masztami, nie korzystał z niczego co emituje energię... jak widać, tamtejsi - domyślnie wróg - nie dysponował radarami morskimi albo z nich nie korzystał, albo krążownik nie wszedł w zasięg dzięki korzystaniu z krzywizny ziemi (a tamci z uwagi na pogodę lub lekkomyślność nie używali powietrznych radarów). Tak czy inaczej, gdyby mieli radar morski, to ten krążownik by został zmieciony i nie miałby żadnych szans, więc pewnie nie mieli lub nie używali. Ocenia się że <<ogromne>> okręty są wielkości jak co najmniej hipotetyczne paIV lub loIV, ale nie wiadomo czy o odpowiednim poziomie technicznym.

10003:

Po zakończeniu wycieczek, większość czasu ekspedycja próbowała na Wyspach Kerguelena wyleczyć mnogich rannych i chorych, założono duży cmentarz, starać się naprawić okręty/statki niejako kanibalizując te które wydawały się mniej przydatne przyszłość, oraz nie zużyć wszystkich zapasów z domu.
Przez to wybrano się w rejs dalszy dopiero pod koniec sezonu żeglugowego półkuli południowej, docierając do zachodnich wybrzeży Australii, do Perth.

Australia jest wyludniona. Nie napotkano żadnych ludzi, co więcej: nie napotkano za dużo zwierząt, mimo że w Perth były odpowiednie warunki do życia. Dopiero w czasie zimy 10003 roku [czyli ~w czerwcu] napotkano na przerażające dowody obecności maszyn, które panowały nad całą Australią i w okoliach Perth akurat tylko raz na jakiś czas przeprowadzały wycinki i polowania na zwierzęta mogą służyć do jakichś ich celów. Wyprawa zdołała opuścić Perth zacierając (?) swoje ślady, ale musiała zrobić to w sezonie burzowym. Zatrzymano się na Tasmanii, gdzie przeprowadzono kolejne remonty i porzucono jeden z trzech ostatnich okrętów... i pochowano wielu załogantów.

Na Tasmanii napotkano tambylców-ludzi, którzy żyli w dzikości i nieufności do obcych, ale gdy członkowie wyprawy przekonali ich że też są ludźmi (!), to udało się nawiązać lepsze stosunki. Usłyszano tam pierwsze plotki o "nieludzkim imperium z południa", które rzekomo co jakiś czas wysyła wyprawy na Tasmanię i jest jedynym powodem dla którego "mechaniczni bogowie" nie panują nad Tasmanią. Z pomocą tambylców wyremontowano znów okręty, odżywiono się się i wyruszono w dalszy rejs. Za radą tambylców omijano z daleka brzegi Australii, jak i Nowej Zelandii - na Nowej Zelandii podobno istnieje państwo "ludzi", ale posłusznych "mechanicznym bogom". Wylądowano więc dopiero w grudniu 10003 na bezludnej Wyspie Chatcham na zachód od Nowej Zelandii - gdzie napotkano małą, ale prężną osadę ludzi.

10004:


Ludzie z Wyspy Chatcham z radością pomogli ludziom z dalekiej Europy w naprawach, wysłuchując opowieści i plotek z daleka. Z tego co sami opowiedzieli, stanowili niepodległą społeczność pod protektoratem Imperium Pingwinów (sic!). Zresztą na polecenie z Antarktydy udzielili pomocy materialnej i wskazówek nawigacyjnych resztkom Wyprawy... podzielili się też częściowo swoimi zdobyczami techniki, aczkolwiek na miarę współczesnej technologii Europy nie jest to nic nadzwyczajnego - tyle że nieco poręczniejsze radia czy sprzęty elektryczne, w które też szczodrze wyposażono ekspedycję (prawie nic z tego nie dotrwało do powrotu).

Za radą Chatchamczyków, wyprawa udała się na Północ, do Polinezji, będąc między innymi na Tonga i Bora-Bora, korzystając z dobrych warunków do podróży w cieplejszym klimacie. Co ciekawe, tam nie napotkano śladów trwałej obecności "mechanicznych bogów", choć tubylcy ostrzegali ich przed poszczególnymi wyspami, na których przebywały "demony". Nie wdając się w rozważania o jakie demony może chodzić, wyprawa ich omijała.

...w Polinezji, wielki cios spadł na ekspedycję. Duża część wciąż żyjących załogantów już nie wierzyła w podróż do Europy - trzeba było się przeprawić koło budzącego grozę Kontynentu Przeklętego, Ameryki - i wielu ludzi zostało na wyjątkowo przyjaznych Tonga i Bora-Bora. Na Bora-Bora ostatecznie został bardziej ze zniszczonych morzem i podróżą okrętów ekspedycji - ograbiony ze wszystkiego co przydatne, a zapasy przeniesiono na flagowiec. Członkowie ekspedycji którzy zostali w Polinezji, zapewnili o chęci współpracy w razie dalszych ekspedycji z Europy... i zarówno ich, jak i ich potomków. A w chwili wypływania ekspedycji tych potomków to-be już była prawie setka. Zresztą ich serdeczne przyjęcie i popularność wynikały z tego, że w Polinezji napotkano wyjątkowo niewielu mężczyzn w stosunku do liczby kobiet.
Lekarz ekspedycji wyraził hipotezę że jest to jakiś defekt genetyczny, może daleki problem po wojnie Upadłych, który nie zaniknął przez małą ilość kontaktów mieszkańców Polinezji z resztą świata. Jakby zresztą nie było, fakt że wśród miejscowych rodził się jeden chłopiec na trzy dziewczynki był jednym ze znaczących powodów dla których bardzo wielu załogantom się tam spodobało. Zwłaszcza że zazwyczaj byli potężniejsi posturą, więksi i dysponujący niespotykanymi umiejętnościami w kontekście do miejscowych mężczyzn. Tamci zresztą nie byli bardzo źli na nowych konkurentów: na tych wyspach faktycznie tego kwiatu jest pół światu...

W początku sezonu letniego półkuli południowej 10004/10005, Herzogin Brunhilde wyruszył jako ostatni okręt ekspedycji Ferdynanda don Gamy w rejs. W listopadzie zbliżono się do wybrzeży Ameryki, trzymając się z daleka, a w grudniu, w relatywnie dobrych warunkach pogodowych, podjęto dwie próby przejścia przez Cieśninę Drake'a. Nie udało się. Wobec tego zaryzykowano Cieśninę Magellana, mimo że to groziło śmiercią od zarazy...

10005:
Członkowie ekspedycji bardzo się upierają przy wersji, że było tak jak opisują. Ale są eksperci którzy wciąż uważają, że to raczej była zbiorowa halucynacja wywołana złym żarciem.

Okazało się, że o ile kontynent na północ od Cieśniny Magellana faktycznie jest wymarły i wyniszczony, Ziemia Ognista, oddzielona tylko cieśniną, jest zamieszkała i żywa! Żyli tam ludzie, choć nędznie, ale żyli! Jak w każdym miejscu gdzie wylądowano, ekspedycja była zmuszona założyć tam cmentarz (niestety) i rozmówiono się z Tambylcami. A dzięki temu... udało się nawiązać bezpośrednie kontakty z Imperium Pingwinów!
Eee, tak właśnie. Okazało się że ono naprawdę istnieje. Jego przedstawiciele - mówiące w ludzkim (powiedzmy, bo po angielsku i rosyjsku...) języku pingwiny cesarskie posługiwały się narzędziami, bronią, dysponowały technologią o poziomie zaawansowania tak o oczko lub dwa wyższą niż ta z Europy, a do tego były bardzo przyjazne. Z ich pomocą i w eskorcie ich okrętów wojennych, a także ze wsparciem ich sojuszników z Księstwa Fok (...sic?) udało się resztkom ekspedycji dotrzeć do Falklandów mimo zagrożenia ze strony Imperium Orek.
Na Falklandach przeprowadzano rozmowy i dzięki pomocy Pingwinów po raz pierwszy nie trzeba było założyć żadnego szpitala. Dowiedziano się od nich też dużo o sytuacji, eee, miejscowej - zdawało się że Imperium Pingwinów toczy wraz z Fokami śmiertelny bój z Imperium Orek (z opowieści wynikało że za wspólną nazwą idą podobne do Orków zwyczaje, w tym napaści i ataki. Dlatego Pingwiny pływały na okrętach). Niemniej, w przeciwieństwie do naszych kontaktów z Orkami, Pingwiny i Foki ze swoimi naziemnymi państwami utrzymywały kontakty dyplomatyczne z podwodnym Imperium Orek, więc nieco lepiej niż w Europie. Co godne uwagi, wynegocjowały ekspedycji wolne przepłynięcie z Falklandów do Europy.
Pingwiny odmówiły informacji o Pacyfiku i Australii, tak by było jasne. Pytano ich.

[Obrazek: PAvOhxJ.jpg]
Żołnierz Imperium Pingwinów, na podstawie opisów żołnierzy widzianych w kolonii Imperium na Falklandach.

[Obrazek: mqwMEzt.jpg]
A tak sojusznicy Imperium Pingwinów opowiadali robieniu przykrych rzeczy ludziom, którzy ich wkurzali. Podobno wieeele wieków wcześniej, ale mieli dobrą pamięć historyczną...


Dalsze losy są znane: dopłynęli do Wysp Zielonego Przylądka, dzięki pomocy tambylców dokonali napraw i wyruszyli dalej do Europy. Jako ominęli okręty i statki handlowe SZE i dopłynęli do Agadiru...


Potwierdzono i to jak widać dobitnie, że okręty żaglowe (np. kr0) mogą przekraczać zasięg operatywny w sposób dowolny - choć tracą przy tym na efektywności bojowej około 20% na każdy akwen poza zasięgiem (1y - 80%, 2i - 0,8x80% itp. [//MG zaokrągla w dół do pełnych 10%, ale minimum ma efektywność 10%!]).

Opublikowano efekty badań i testów ekspedycji (nowe technologie specjalne):

*) Mobilna baza zaopatrzenia - można używać FT0 jako odpowiednika magazynu o pojemności do 8 Z/P, do zaopatrywania wojsk lub floty. - 10PN
FT0 to żaglowce, produkuje się je w tej samej cenie co FT, ale nie zużywają paliwa. Za to są cholernie znacznie bardziej narażone na wszystko, od pogody skończywszy na - zwłaszcza - podatności na ataki morskie (są np. wolniejsze).

*) Naprawy bez stoczni (wym. Flota I) - kosztem poświęcenia dodatkowej tury, można reperować okręt (krążownik, tylko 0-0*-I generacja) nawet uszkodzony bez dostępu do stoczni [slota], płacząc tylko koszt pieniężny. W wypadku okrętu I generacji kosztuje to o 2 mln $ więcej. - 10PN

Sponsorzy ekspedycji otrzymują plany do obu technologii.
Ps. Bayne Enterprises Inc. opracuje werjsę "Napraw bez stoczni" dla wyższych generacji, jeśli im się zapłaci lub co najmniej trzy kraje zbadają bazową technologię.
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Pogłoski & Wydarzenia globalne - przez prehi - 2022-10-25, 21:46
RE: Pogłoski & Wydarzenia globalne - przez prehi - 2022-11-13, 02:54
RE: Pogłoski & Wydarzenia globalne - przez prehi - 2022-11-13, 12:57
RE: Pogłoski & Wydarzenia globalne - przez prehi - 2022-11-15, 22:46
RE: Pogłoski & Wydarzenia globalne - przez prehi - 2022-11-19, 23:48
RE: Pogłoski & Wydarzenia globalne - przez prehi - 2022-12-20, 00:24
RE: Pogłoski & Wydarzenia globalne - przez prehi - 2022-12-23, 23:35
RE: Pogłoski & Wydarzenia globalne - przez prehi - 2022-12-30, 03:30
RE: Pogłoski & Wydarzenia globalne - przez prehi - 2023-01-15, 22:04
RE: Pogłoski & Wydarzenia globalne - przez prehi - 2023-01-16, 01:14
RE: Pogłoski & Wydarzenia globalne - przez prehi - 2023-01-19, 01:20
RE: Pogłoski & Wydarzenia globalne - przez prehi - 2023-01-27, 18:04
RE: Pogłoski & Wydarzenia globalne - przez prehi - 2023-02-01, 22:56
RE: Pogłoski & Wydarzenia globalne - przez prehi - 2023-02-27, 19:32
RE: Pogłoski & Wydarzenia globalne - przez prehi - 2023-03-11, 19:26
RE: Pogłoski & Wydarzenia globalne - przez prehi - 2023-03-30, 23:31
RE: Pogłoski & Wydarzenia globalne - przez prehi - 2023-05-02, 23:29
RE: Pogłoski & Wydarzenia globalne - przez prehi - 2023-05-15, 23:55
RE: Pogłoski & Wydarzenia globalne - przez prehi - 2023-05-16, 21:35
RE: Pogłoski & Wydarzenia globalne - przez prehi - 2023-05-20, 13:52
RE: Pogłoski & Wydarzenia globalne - przez prehi - 2023-05-24, 22:05
RE: Pogłoski & Wydarzenia globalne - przez prehi - 2023-06-02, 17:43
RE: Pogłoski & Wydarzenia globalne - przez prehi - 2023-06-11, 11:33
RE: Pogłoski & Wydarzenia globalne - przez prehi - 2023-06-26, 20:55
RE: Pogłoski & Wydarzenia globalne - przez prehi - 2023-06-27, 21:12
RE: Pogłoski & Wydarzenia globalne - przez prehi - 2023-06-27, 23:41
RE: Pogłoski & Wydarzenia globalne - przez prehi - 2023-07-31, 23:46
RE: Pogłoski & Wydarzenia globalne - przez prehi - 2023-08-03, 22:51
RE: Pogłoski & Wydarzenia globalne - przez prehi - 2023-09-05, 23:49
RE: Pogłoski & Wydarzenia globalne - przez prehi - 2023-11-02, 18:04