Cytat:Ziemia XXII wieku nie jest łatwym miejscem do życia.
Z jednej strony, udało się zahamować globalne ocieplenie, co uratowało istnienie rodzaju ludzkiego. Z drugiej jednak strony, odbyło się to nie tylko dzięki postępowi technologicznemu, ale kosztem obniżenia standardu życia.
Trzeba było zmniejszyć intensywność rolnictwa, by ocalić bioróżnorodność (“ocalić pszczoły!” jak krzyczano na manifestacjach); ale przez to trzeba było skumulować ludzkie masy na mniejszej przestrzeni, by móc pozyskać nowe tereny pod uprawy. Ludzie musieli wyrzec się transportu na wielkie odległości z uwagi na koszty energetyczne. Przynajmniej ci biedniejsi, bogatych zawsze było stać. Ludzie musieli wyrzec się większości wygód… przynajmniej ci na dole.
Ale ludzkość przetrwała i w wielu miejscach na świecie nawet odbudowywała standard życia. Na miarę posiadania swoich niewielkich przestrzeni życiowych i mało zróżnicowanej papki żywnościowej, które zostały uznane za Prawa Człowieka na równi z prawem do życia – cóż, bo właściwie jedzenie i mieszkanie są bardzo powiązane z życiem.
Nic więc dziwnego, że stłoczona ludzkość sięgała gwiazd.
Chcieli tego ludzie. A jeszcze bardziej chciały tego mocarstwa, które od lat 30. XXI wieku trwały w nieustającym i coraz trudniejszym klinczu: każde z nich czuło się mocarstwem stworzonym do sprawowania władzy nad światem, a z drugiej strony wszystkie te mocarstwa miały broń atomową i było wiadome, że konflikt może się zakończyć ogólną zagładą. Wyjście w kosmos mogło dać nowe możliwości, zarówno pokonania przeciwników, jak i przetrwania rodzaju ludzkiego.
Po części te marzenia się spełniły. W części dotyczącej konfliktu, oczywiście.
Od zasiedlenia Marsa, przez Pas Asteroid i resztę Układu Słonecznego – zakładano małe kolonie, będące częściej efektem mocarstwowych projekcji niż realnych korzyści ekonomicznych. Kiedy naukowcy jednego z mocarstw wynaleźli system podróży szybszych niż światło – bardziej przypadkiem, na tyle że kilka mocarstw się spierało, kto to wymyślił – wszyscy się rzucili do eksploracji gwiazd. Kraje, korporacje, nawet ONZ, które wyrosło na światowego arbitra w wybuchających raz po raz sporach.
Przez pięćdziesiąt lat kompletnie nic to nie dało.
Owszem, eksplorowano setki układów. Owszem, na kilku z nich założono kolonie górnicze i naukowe. Owszem, odkryto kolejne po porostach na Marsie i wodorostach na Europie życie – kolejne drobne glony i porosty na kilku planetach.
Cóż z tego, jak wszystkie założone kolonie były zależne od dostaw z Ziemi; nie było możliwości stworzyć samodzielnej kolonii, takiej, co byłaby w stanie przetrwać sama dłużej niż kilkadziesiąt lat, nie przy tym poziomie techniki, a zwłaszcza hydroponiki.
Cóż z tego, jak nigdzie nie znaleziono przyjaznego świata umożliwiającego zasiedlenie go przez ludzi, choćby po terraformacji, ale takiej, co pozwoliłaby na stałe zasiedlenie bez stale włączonych konwerterów (jak na Marsie, którego program terraformacji od stu lat jest ogromną bolączką ONZ, USA, ChRL i UE, które utopiły tam tryliony SDRów [zwanych też z nieznanych przyczyn dolarami PNW]).
I wtedy, niepozorna ekspedycja Republiki Indyjskiej, słabo przygotowana i niedbale wyposażona wyprawa badawcza, zagubiła się. Hindusi po prostu źle przygotowali się do podróży szybszej niż światło i zamiast do układu Kanopusa, odległego o 309 lat świetlnych (gdzie Republika miała stację badawczą, od której mieli lecieć dalej), polecieli… w nieznane.
Z powodu błędu nawigacyjnego, źle zaprogramowanego komputera i złej obsługi pulpitu sterującego (kawa wylana na klawiaturę spowodowała zwarcie, uniemożliwiając wcześniejsze niż obliczone zakończenie podróży), załoga Śriramćaritmanasa leciała nie tydzień, a półtora miesiąca i trafiła do nieznanego układu gwiezdnego. Tam, ku ich zdumieniu, odkryto planetę o tlenowej atmosferze i zbliżoną wielkością do Ziemi.
Po pierwszym lądowaniu i badaniach stwierdzono jej dobry klimat, skład atmosfery, jadalność roślin i niesamowity przypadek – wydawało się, że ewolucja na tej planecie poszła tą samą drogą, co na Ziemi, tylko była zapóźniona na setki milionów lat.
Hindusi nazwali tę planetę “Nandan” [“Raj”] z uwagi na to, że była pierwszą, a pozostała jedyną planetą pozaziemską, na której ludzie mogą wylądować i żyć tak naprawdę z marszu (nawet bakterie i wirusy ziemskie nie za bardzo szkodziły miejscowym, a miejscowe ludziom, co sprawiło wielki ból głowy mikrobiologom).
Misja hinduska powróciła na Ziemię pod koniec grudnia 2169 roku, po półtora roku od “zniknięcia”. Z uwagi na niesamowite okoliczności zniknięcia i powrotu, a także ekscytację załogi, nie dało się znaleziska utrzymać w tajemnicy i w styczniu 2170 roku oficjalnie ogłoszono odkrycie Nandanu, ONZ też ogłosił możliwość pozyskania koordynatów nawigacyjnych. Zalecono wstrzemięźliwość, by ktoś zdążył pokonać tę trasę tam i nazad, potwierdzając odkrycie Hindusów, ale mocarstwa nie czekały – niektóre misje, najpierw badawcze, wysłano jeszcze w styczniu. Po ich powrocie zaczęto wysyłać misje kolonizacyjne. Początkowo słabo przygotowane (nie brano pod uwagę braku możliwości serwisowania zaawansowanego sprzętu, dzikości itp.), później coraz lepiej, zwłaszcza gdy pojawiły się inicjatywy prywatne.
Nandan okazał się wielki, w dużej mierze morski, ale cudownie pusty i niezasiedlony – poza obfitą florą, fauna skupiała się w morzach, na lądzie spotykano raczej małe gady i płazy. Nie napotkano niczego, co ksenolodzy i ksenoarcheolodzy by uznali za pozostałości po “Obcych”. Lądowania odbywały się od początku prawie wyłącznie w obszarze Północnego Kontynentu – po pierwsze z uwagi na jego lepsze zbadanie, po drugie z uwagi na pas asteroid wiszący nad Nandanem w okolicach równika. Czysto teoretycznie było możliwe założenie kosmodromów w okolicach równika, ale wymagało transportu pierwszych kolonistów drogą morską z Północy – co mogło poczekać.
Po początkowej solidarności, zaczęły się konflikty. Ot, walki między kolonistami o lepsze miejsca do mieszkania, spory narodowe, czy wreszcie spory o złoża surowców (bardziej opłacało się na miejscu wydobywać i produkować proste pojazdy spalinowe niż sprowadzać zaawansowane nieemisyjne pojazdy na prąd. Zwłaszcza przy rozmiarach elektrowni fuzyjnych). Mniejsze inicjatywy padały, zwłaszcza prywatne. Często inicjatywy prywatne łączyły się z państwowymi, albo kilka prywatnych łączyło się w jedną, mogącą lepiej bronić swoich interesów…
...niemniej nie było wojen. ONZ przybyło już w pierwszych latach, proszone czy nie, i Komisja ONZ ds. Nandanu bardzo starała się powstrzymać rozlew krwi. Sprawa trudności z utrzymaniem zaawansowanej techniki też nie pomagała krwawym militarystom…
Właściwie motorem do stworzenia sił militarnych na Nandanie lepszych niż policja były w mniejszym stopniu spory między kolonistami, a w większym miejscowa morska fauna. Połowy wielkich ryb przynosiły ogromne zyski zarówno przy konsumpcji na miejscu, jak i eksporcie na Ziemię, zwłaszcza że nie chodziło tylko o jedzenie i suplementy diety, ale pseudokość słoniową, której na Ziemi nie pozyskiwano już od ponad stu lat. Problem z morską fauną wyszedł na jaw po tym, jak stado Smoków Morskich napadło na kilka statków przetwórni i je, cóż, zjadło. Żeby tylko przetwórnie – zjedzono też pierwszą ekspedycję która próbowała założyć przyczółek na Południowym Kontynencie.
W efekcie jako pierwsze siły zbrojne na Nandanie powstała improwizowana flota do obrony przed… bardzo dużymi rybami… i lotnictwo, do wsparcia tej floty.
Jednak, jak już powstały te komponenty sił zbrojnych, to powstały i zawodowe wojska lądowe… i wtedy również włączyła się Komisja, a wł. Komisarz ds. Nandanu. Jego deregulacje utrudniły transport i sprzedaż zaawansowanego sprzętu militarnego, choć nikt nie miał wątpliwości, że to tylko chwilowe.
By dalej opóźnić wybuchnięcie lokalnych konfliktów, rozwiązano spory terytorialne poprzez wytyczenie granic i oficjalne powstanie państw-kolonii na Nandanie. Wszystkie powstałe kraje podpisały zmiany graniczne (nie zawsze były z nich zadowolone, no ale legitymizacja…), usunięto “państwa bandyckie”, przedsięwzięcia prywatne, które w swym szaleństwie rzucały wyzwanie ONZ i wszystkim krajom Ziemi (tj. nie zgadzały się na uznane granice i otwarcie wzywały do prowadzenia wojen, a nie miały protektorów, którzy by je utemperowali choć na pewien czas).
W ten sposób, ludzki Nandan wszedł w 2200 roku w nową erę prosperity i rozwoju. Rozwoju pokojowego, uwzględniającego pokojową koegzystencję i rozwój. I żadne, ale to żadne złe duchy wojny nie zatruwają już ducha Nandańczyków i kolonistów z Ziemi. [z końcowych zdań broszury ONZ]
***
Witamy Was serdecznie w rekrutacji do PNW, edycja Nandan!
Prosimy o wysyłanie podań rekrutacyjnych do mnie (lub do mnie i VegetyZen), które będą zawierały:
1) Nazwę Państwa
2) Stolicę. Najlepiej podać lokalizację zaznaczoną na mapie lub jak nie jesteście pewni, określić region wg. mapy do Nandan.
Mapy stosujemy stąd: https://pnwpbf.eu/showthread.php?tid=1025
Dostępne są regiony od A do W(24). Regiony od A do N są w strefie VegetyZen, regiony O i S są w pograniczu, regiony od P do W(24) są w strefie prehiego.
3) Ustrój polityczny i gospodarczy - powinno być wyszczególnione, choćby w nawiasie kwadratowym, jakie są naprawdę.
4) Określenie, czy kraj powstał jako przedsięwzięcie państwowe (kolonia założona co najmniej pod patronatem jakiegoś kraju, może w pełni finansowana albo założona najpierw jako przedsięwzięcie szpiegowsko-wojskowe… a może kolonia karna?) czy jako prywatne (pomysł bogatego biznesmena, ucieczka prześladowanej sekty a’la rejs Mayflower, itp. itd.).
5) Określenie, czy kraj jest podległy jakiemuś krajowi ziemskiemu, czy nie. Oczywiście, na podstawie 4) wiadomo że niektóre są podległe choć nominalnie, ale tutaj określamy podległość faktyczną i co więcej: oznacza to że co najmniej elity kraju są związane z elitami ziemskimi. Więc rząd sterowany przez gracza też.
6) Opis państwa - smaczki, pomysły, zahaczki, na przykład czy kolonia istnieje 5 lat czy 25, albo czy kraj jest założony przez ekologicznych hipisów czy może industrialistów – rzeczy, które pomogą MG lepiej zrozumieć ten kraj.
7) Last but not least: Co gracz chciałby robić w grze danym krajem? Czyli propozycje ambicji. Punkt nie jest obowiązkowy, nie gwarantujemy też dania graczowi takiej/takich ambicji (bo może być za prosta nawet na srebrną/ za trudna nawet na złotą), ale zostawienie dla MG garści pomysłów pomoże zrobić ambicje dopasowane do chęci gracza.
[Jeśli ktoś absolutnie nie ma chęci na… bardziej tajne rzeczy, proszę o zaznaczenie tu]
Uwaga: Z przyczyny podziału edycji na dwie strefy MG, proszę każdego o podanie co najmniej dwóch możliwych lokalizacji, po jednej w każdej strefie. Przy złożeniu propozycji na 2-3 lokalizacje (można każdą propozycję złożyć na inne państwo, z innym ustrojem, lokalizacją i pochodzeniem!) można być pewnym że się dostanie do edycji. W wypadku braku dwóch lokalizacji w różnych strefach, nie gwarantujemy dostania się do edycji - nie zamierzamy potem każdego pytać czy pasuje mu przesunięcie do innej strefy, jak tego nie zaznaczy to mu nie pasuje, a jak tak się nie da zrobić, to trudno.
Uwaga2: Państwa w których będzie wybrane jako opcja podległość wobec jakiegoś kraju na Ziemi, z tego tytułu będą musiały zważać w swej polityce na wolę Ziemi - wywołanie wojny z jakimś krajem, niezależnie od chęci społeczeństwa, może się skończyć źle przez samą dezaprobatę Ziemi wpływającą na chęci elit, handel itp.
Z drugiej strony, będzie się z tym wiązał bonus startowo-cechowy [m.in. ekstra kosmodrom na start], ściśle jednak zależny od kultywowania więzi z Ziemią.
Uwaga3: Gracze mogą opisywać wyłącznie swoją kolonię i inicjatywę jaka doprowadziła do jej powstania, nie mogą nijak opisywać (kreować) statusu Ziemi - MGowie na podstawie podań, układu gwiazd i swojego humoru napiszą jak wygląda sytuacja.
Zgłoszenia rekrutacyjne przyjmujemy do piątku 15.10.2021 o północy!