2022-10-24, 18:08
10000
Granica Sboru z Qin od dłuższego czasu jest uznawana za... luźno wytyczoną. To znaczy ktoś wytyczył jakąś granicę, dyplomaci uścisnęli dłonie, wbito paliki, ale górale mieszkający po jednej i drugiej stronie mając głęboko w dupie papiery, świstki i paszporty przechodzą jak chcą, gdy "Quangrongczyk" odwiedza "Tyrolczyka" lub odwrotnie - piją grzane piwo, zajadają importowane zurychańskie fondue i zagryzają wurstem. Oczywiście mniej zorientowani w stolicach obu państw mogą mieć nadzieję, że ich pogranicznicy to jakoś kontrolują...
...nadzieja piękna rzecz, bo pogranicznicy albo szybko spieprzają w inną okolicę bo zimno, albo są miejscowymi i znają z twarzy Hansów, Jozifów i Li, Wang czy jak tam chłopaka ochrzcili Ci głupi rodzice. Sytuacja naturalnie bardziej komfortowa była dla Qin niż dla Sboru z uwagi na drobny fakt prężnego przemysłu wydobywczego przy granicy, ale każda dotychczasowa próba opanowania sytuacji przez centrum kończyła się w najlepszym razie niczym, w najgorszym - wytarzano nadgorliwego urzędasa w smole i pierzu, przegnano go kilometr po śniegu... i na rozgrzewkę dano mu zjeść tylko fondue.
I od dziesięciu lat nie było chętnego na temperowanie zwyczajów górali.
W ostatnim jednak czasie sytuacja zaczęła zwracać uwagę nawet tak niemrawego rządu centralnego jak Sborański - raporty z terenu donoszą że w Sborach przygranicznych miejscowi katoliccy Tyrolczycy-Bawarczycy-Quanrang-czyjakwysiędocholerynazywacie --- przechodzą na północny wariant katolicyzmu "bawarsko austriackiego", w ramach którego między innymi śpiewa się w bawardojczu pieśni o dobrym cesarzu. A w tym wypadku nawet pieśni o "dobrym cesarzu Ei Sei".
...może w Qin górale mają bardzo daleko idącą autonomię i subsydia. Może w Sborze rządzą ludzie bardzo religijni - ale nikt tu nie nawraca przemocą, jesteśmy dobrzy, TO MY JESTEŚMY CI DOBRZY! więc co do cholery nie pasuje tym góralom?
Wojskowi, twardogłowi i wszyscy nastawieni bardziej... na interakcje ze światem zewnętrznym rozwrzeszczeli się w Haidzie, stolicy Sboru i podnoszą ryk pod niebiosa o tym, jak się świat wali, bo wieśniacy w górskiej kaplicy w Tyrolu śpiewają że Ei Sei to dobry Cesarza.
Witamy w Sborze. Piwka?
[przyp MG. wersja z "franz den kaiser" bo ją najbardziej lubię, inne mi nie brzmią. Bawarczykom widać brzmią!]
//Na razie brak efektów poza tym że event stwierdza stan zastany jaki jest w info ogólnym (struktura religijna).
Efekty mogą być w razie braku reakcji, bo wojskowi i twardogłowi stale wrzeszczą. Cóż - jak raz nawet emerytowana generał, głowa państwa, wrzasnęła jak o tym przeczytała (nacjonalistyczna komunistka przeczytała że górale z granic Sboru śpiewają w kościele pieśni o cesarzu Qin, hmmm)...
Granica Sboru z Qin od dłuższego czasu jest uznawana za... luźno wytyczoną. To znaczy ktoś wytyczył jakąś granicę, dyplomaci uścisnęli dłonie, wbito paliki, ale górale mieszkający po jednej i drugiej stronie mając głęboko w dupie papiery, świstki i paszporty przechodzą jak chcą, gdy "Quangrongczyk" odwiedza "Tyrolczyka" lub odwrotnie - piją grzane piwo, zajadają importowane zurychańskie fondue i zagryzają wurstem. Oczywiście mniej zorientowani w stolicach obu państw mogą mieć nadzieję, że ich pogranicznicy to jakoś kontrolują...
...nadzieja piękna rzecz, bo pogranicznicy albo szybko spieprzają w inną okolicę bo zimno, albo są miejscowymi i znają z twarzy Hansów, Jozifów i Li, Wang czy jak tam chłopaka ochrzcili Ci głupi rodzice. Sytuacja naturalnie bardziej komfortowa była dla Qin niż dla Sboru z uwagi na drobny fakt prężnego przemysłu wydobywczego przy granicy, ale każda dotychczasowa próba opanowania sytuacji przez centrum kończyła się w najlepszym razie niczym, w najgorszym - wytarzano nadgorliwego urzędasa w smole i pierzu, przegnano go kilometr po śniegu... i na rozgrzewkę dano mu zjeść tylko fondue.
I od dziesięciu lat nie było chętnego na temperowanie zwyczajów górali.
W ostatnim jednak czasie sytuacja zaczęła zwracać uwagę nawet tak niemrawego rządu centralnego jak Sborański - raporty z terenu donoszą że w Sborach przygranicznych miejscowi katoliccy Tyrolczycy-Bawarczycy-Quanrang-czyjakwysiędocholerynazywacie --- przechodzą na północny wariant katolicyzmu "bawarsko austriackiego", w ramach którego między innymi śpiewa się w bawardojczu pieśni o dobrym cesarzu. A w tym wypadku nawet pieśni o "dobrym cesarzu Ei Sei".
...może w Qin górale mają bardzo daleko idącą autonomię i subsydia. Może w Sborze rządzą ludzie bardzo religijni - ale nikt tu nie nawraca przemocą, jesteśmy dobrzy, TO MY JESTEŚMY CI DOBRZY! więc co do cholery nie pasuje tym góralom?
Wojskowi, twardogłowi i wszyscy nastawieni bardziej... na interakcje ze światem zewnętrznym rozwrzeszczeli się w Haidzie, stolicy Sboru i podnoszą ryk pod niebiosa o tym, jak się świat wali, bo wieśniacy w górskiej kaplicy w Tyrolu śpiewają że Ei Sei to dobry Cesarza.
Witamy w Sborze. Piwka?
[przyp MG. wersja z "franz den kaiser" bo ją najbardziej lubię, inne mi nie brzmią. Bawarczykom widać brzmią!]
//Na razie brak efektów poza tym że event stwierdza stan zastany jaki jest w info ogólnym (struktura religijna).
Efekty mogą być w razie braku reakcji, bo wojskowi i twardogłowi stale wrzeszczą. Cóż - jak raz nawet emerytowana generał, głowa państwa, wrzasnęła jak o tym przeczytała (nacjonalistyczna komunistka przeczytała że górale z granic Sboru śpiewają w kościele pieśni o cesarzu Qin, hmmm)...