2022-12-22, 22:29
10002
W Bielefeld i Kassel, w połowie lutego pojawiły się na granicach tłumy uchodźców z ARL, uchodzących po prześladowaniach. Są to prawie same kobiety i dzieci, zazwyczaj bez dobytku, w stanie wygłodzenia i z chorobami. W kilku przypadkach nasza straż graniczna powstrzymała pościg, czasem eee, bardzo subiektywnie uznając przebieg granicy za tymczasowo błędny (ale tak że akurat uchodźcy są już na terenie Antify i spadówa, ARLowcy) - pogranicznicy ARL potem coś gadali o wkroczeniu na ich teren, ale ze wsparciem piechoty z garnizonu woleli nie rozmawiać.
Organizacje pozarządowe i okoliczna ludność rzuciła się do pomocy, ale w porze późnej zimy jest to ciężki okres do pomocy uchodźcom, zwłaszcza że podkreśla się ich totalne wykończenie i przez brak możliwości przemieszczania się na piechotę. A możliwości mieszkaniowe miejscowych - na samej granicy - nie są takie duże, namioty to słaba rzecz, a transportu w takich ilościach miejscowi i pozarządowi nie posiadają.
To o czym rozmawiają też miejscowi i piszą w gazetach (nie tylko miejscowych!), to ciekawa informacja że większość uchodźców nie jest tzw. "NIEWIERNYMI!" tylko są wyznawcami animizmu - ciężko ukryć, jak kobieta z dzieckiem w ramach kilku rzeczy dobytku poza ubraniem, torbą, dokumentami i małym nożykiem czy zapałkami, posiadają jeszcze grubą książeczkę modlitewną animizmu i parę świętych obrazków (zamiast wyrzucić to w cholerę w lesie, albo spalić dla ogrzewania). To jak uchodźcy z przekonaniem mówią że to wstawiennictwo ich Demi było dla nich ratunkiem i ocaliło ich... noo, to byłoby zabawne - że tak fanatycznie wierzący w animizm uciekli z kraju - ale nikt się nie śmieje.
//+5KP, bo media mają o czym gadać.
+50k uchodźców. Ale żadnych inżynierów czy podobnych, żadnego dobytku, no po prostu biednie.
W Bielefeld i Kassel, w połowie lutego pojawiły się na granicach tłumy uchodźców z ARL, uchodzących po prześladowaniach. Są to prawie same kobiety i dzieci, zazwyczaj bez dobytku, w stanie wygłodzenia i z chorobami. W kilku przypadkach nasza straż graniczna powstrzymała pościg, czasem eee, bardzo subiektywnie uznając przebieg granicy za tymczasowo błędny (ale tak że akurat uchodźcy są już na terenie Antify i spadówa, ARLowcy) - pogranicznicy ARL potem coś gadali o wkroczeniu na ich teren, ale ze wsparciem piechoty z garnizonu woleli nie rozmawiać.
Organizacje pozarządowe i okoliczna ludność rzuciła się do pomocy, ale w porze późnej zimy jest to ciężki okres do pomocy uchodźcom, zwłaszcza że podkreśla się ich totalne wykończenie i przez brak możliwości przemieszczania się na piechotę. A możliwości mieszkaniowe miejscowych - na samej granicy - nie są takie duże, namioty to słaba rzecz, a transportu w takich ilościach miejscowi i pozarządowi nie posiadają.
To o czym rozmawiają też miejscowi i piszą w gazetach (nie tylko miejscowych!), to ciekawa informacja że większość uchodźców nie jest tzw. "NIEWIERNYMI!" tylko są wyznawcami animizmu - ciężko ukryć, jak kobieta z dzieckiem w ramach kilku rzeczy dobytku poza ubraniem, torbą, dokumentami i małym nożykiem czy zapałkami, posiadają jeszcze grubą książeczkę modlitewną animizmu i parę świętych obrazków (zamiast wyrzucić to w cholerę w lesie, albo spalić dla ogrzewania). To jak uchodźcy z przekonaniem mówią że to wstawiennictwo ich Demi było dla nich ratunkiem i ocaliło ich... noo, to byłoby zabawne - że tak fanatycznie wierzący w animizm uciekli z kraju - ale nikt się nie śmieje.
//+5KP, bo media mają o czym gadać.
+50k uchodźców. Ale żadnych inżynierów czy podobnych, żadnego dobytku, no po prostu biednie.