2023-02-20, 20:26
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 2023-03-31, 11:52 przez prehi.
Powód edycji: -ą
)
10004
Fantastycznie wieści przynoszą fantastyczne efekty, jak widać - i to po wielokroć.
Książę Sealandu wraz z synem-eks-następcą tronu i jego młodą małżonką, oraz krewnym żony (majorem Nabbsem, dawniej z wojsk Sealandu, teraz z piechoty morskiej Federacji Antyfaszystowskiej) odbywał rejs-przejażdżkę po Morzu Północnym, korzystając ze świetnej pogody. Marynarze jednakże dostrzegli rekina-żarłacza i trochę dla rozrywki, trochę z odwiecznej niechęci marynarzy do rekinów rozpoczęto połów rekina na połeć słoniny.
Marynarze to ciekawska brać, więc żarłocznego żarłacza rozcięto by zobaczyć co taki rekin tym razem ukrywał w swych trzewiach - przy ostatnim podobnym połowie na Morzu Północnym w brzuchu żarłacza znaleziono but kongijskiego żołnierza (ze stopą) - i ku zdziwieniu poławiających znaleziono w środku butelkę z listem, a nawet listami w trzech językach - tuulańskim, angielskim i niemieckim. List był częściowo zmyty przez wodę morską (korek przeciekł), ale coś widać zostało odczytane, skoro Lord Sealandu Edward Bates (tj. eks następca tronu) wystawił w gazetach ogłoszenie
"Kto chce mieć wiadomości o losie trzymasztowego okrętu Tuulandia, który z kapitanem Grandtem wypłynął z Glasgow, proszony jest o zgłoszenie się do Księcia lub Lorda Sealandu".
Ponadto opinii publicznej jest wiadomo, że Lord Sealandu wystąpił do admiralicji Antify o bezpłatny i bezterminowy urlop dla majora Nabbsa.
Tymczasem z Tuualńskiej Kaledonii do Sealandu przybyła dwójka dzieci - zresztą po telegramie, Książę opłacił ich transport - sieroty, miss i mister Grandt, dzieci sławnego Tuulańskiego kapitana Grandta. Człowiek ten kilka lat temu, w końcówce wojen z Królestwem Piratów nie chciał już czekać na koniec tych wojen i wyruszył w podróż badawczą w poszukiwaniu nowych kolonii dla Tuul (a tak naprawdę w poszukiwaniu domu na budowę "Nowej Szkocji" gdzie Szkoci byliby Tuulanami tylko de iure). Wyprawa zaginęła bez wieści i dotąd sądzono że albo Piraci jednak ich dopadli, albo że Tuulanie się rozmyślili z finansowania i utopili sprawę gdzieś po cichu...
Fantastycznie wieści przynoszą fantastyczne efekty, jak widać - i to po wielokroć.
Książę Sealandu wraz z synem-eks-następcą tronu i jego młodą małżonką, oraz krewnym żony (majorem Nabbsem, dawniej z wojsk Sealandu, teraz z piechoty morskiej Federacji Antyfaszystowskiej) odbywał rejs-przejażdżkę po Morzu Północnym, korzystając ze świetnej pogody. Marynarze jednakże dostrzegli rekina-żarłacza i trochę dla rozrywki, trochę z odwiecznej niechęci marynarzy do rekinów rozpoczęto połów rekina na połeć słoniny.
Marynarze to ciekawska brać, więc żarłocznego żarłacza rozcięto by zobaczyć co taki rekin tym razem ukrywał w swych trzewiach - przy ostatnim podobnym połowie na Morzu Północnym w brzuchu żarłacza znaleziono but kongijskiego żołnierza (ze stopą) - i ku zdziwieniu poławiających znaleziono w środku butelkę z listem, a nawet listami w trzech językach - tuulańskim, angielskim i niemieckim. List był częściowo zmyty przez wodę morską (korek przeciekł), ale coś widać zostało odczytane, skoro Lord Sealandu Edward Bates (tj. eks następca tronu) wystawił w gazetach ogłoszenie
"Kto chce mieć wiadomości o losie trzymasztowego okrętu Tuulandia, który z kapitanem Grandtem wypłynął z Glasgow, proszony jest o zgłoszenie się do Księcia lub Lorda Sealandu".
Ponadto opinii publicznej jest wiadomo, że Lord Sealandu wystąpił do admiralicji Antify o bezpłatny i bezterminowy urlop dla majora Nabbsa.
Tymczasem z Tuualńskiej Kaledonii do Sealandu przybyła dwójka dzieci - zresztą po telegramie, Książę opłacił ich transport - sieroty, miss i mister Grandt, dzieci sławnego Tuulańskiego kapitana Grandta. Człowiek ten kilka lat temu, w końcówce wojen z Królestwem Piratów nie chciał już czekać na koniec tych wojen i wyruszył w podróż badawczą w poszukiwaniu nowych kolonii dla Tuul (a tak naprawdę w poszukiwaniu domu na budowę "Nowej Szkocji" gdzie Szkoci byliby Tuulanami tylko de iure). Wyprawa zaginęła bez wieści i dotąd sądzono że albo Piraci jednak ich dopadli, albo że Tuulanie się rozmyślili z finansowania i utopili sprawę gdzieś po cichu...