@
Andre Reforestracja w ciągu kilkuset lat zapewne postępowałaby, więc twój pomysł jest w zasadzie prawdziwy. Jest tylko kilka szkopułów, a największy z nich to wojna jądrowa.
Zima nuklearna, zakrycie słońca, czarne deszcze etc. nie są dobrymi czynnikami w rozroście zalesienia, a w dodatku w prowkach z ze znaczącymi miastami głowice nuklearne nie tylko by zmiotły miasto z powierzchni ziemi, ale znaczną część lasów w prowce będących, co w cholerę by obniżyło ich współczynnik reprodukcji. Bardzo poważnym problemem w tym wypadku byłoby ogromne nasilenie pustynnienia, które już dzisiaj stanowi zagrożenie, a po takiej wojnie to dopiero by była jazda. Fallout 1 i 2 dobrze to odwzorowują, że większość terenu to by były pustkowie.
Peng też ma rację, że dziś znaczna część reforestracji odbywa się przy udziale człowieka, między innymi właśnie Chiny mają takie programy, aby Pustynia Gobi się nie rozrastała. Wycinka drzew przez dekady też spowodowała znaczne obniżenie powstawania nowych; dlatego dziś znaczna część reforestracji dzieje się dzięki działalności człowieka, a jak ludzie znikną to i reforestracja też zostania mocno spowolniona.
Zresztą nie wiem, czy szukanie dziury w całym jest mądre, bo wojny powinny raczej się toczyć o pozostałe ziemie uprawne, a nawet o dostępy do zbiorników wodnych, których liczba też by uległa znaczącej redukcji. Po wojnie nuklearnej byś od razu miał ogólnoświatową klęskę głodu, która przez grube dekady jak nie więcej byłaby priorytetem #1 wszystkich populacji przetrwałych.
Więc w skrócie, nie, nie doszłoby do powstania masowych lasów na gruzach dawnej cywilizacji.